EN

6.03.2023, 14:13 Wersja do druku

Dzienniczek Nowych Epifanii – „Goście Wieczerzy Pańskiej”

„Goście Wieczerzy Pańskiej” wg scenariusza filmu Ingmara Bergmana w reż. Tomasza Fryzła w Nowym Teatrze w Warszawie, w ramach 14. Festiwalu Nowe Epifanie. Pisze Justyna Kozłowska w portalu Teatrologia.info.

fot. Klaudyna Schubert

Tegoroczna edycja Nowych Epifanii rozpoczęła się mocnym akcentem. Nie dość, że temat spektaklu Tomasza Fryzeła idealnie wpisał się w postulowaną przez organizatorów refleksję nad duchową otchłanią (w ubiegłym roku przystawalność spektakli do tematu festiwalu była dość luźna), to jeszcze mogliśmy obejrzeć spektakl ze znakomitą obsadą aktorską, będący ciekawym nawiązaniem do dzieła Ingmara Bergmana.

Fryzeł oparł się na filmie Goście Wieczerzy Pańskiej, będącym świadectwem zmagań Bergmana z wiarą w Boga. O tym filmie Tadeusz Szczepański, monografista szwedzkiego reżysera, pisał, że to „egzystencjalny traktat filmowy, w którym jego metafizyczne dylematy znalazły najbardziej klarowny wyraz”.

Spektakl nie traktuje filmu z 1961 roku jedynie jako inspiracji. Mocno nawiązuje do owych „metafizycznych dylematów”, które u głównego bohatera, pastora Tomasa Erikssona, przybierają postać wypowiadanych z rezygnacją słów „Bóg milczy”. Fryzeł razem z dramaturgiem Piotrem Froniem pogłębili Bergmanowską historię przez przyjęcie ascetycznej formy spektaklu, jeszcze bardziej uwypuklającej rozpacz bohaterów.

Forma ta była jednak dość ryzykowna. Spektakl jest statyczny, z ograniczonym ruchem. Cała akcja dzieje się w wypowiadanych słowach i emocjach rodzących się między Erikssonem a pozostałą trójką postaci. Aktorom wydzielono poszczególne części sceny i tylko czasem zmieniają miejsce. Nie mają również „wsparcia” w scenografii. Anna Oramus zredukowała ją do białej podłogi, ściany oraz fragmentów kościelnej balustrady (ten kolorystyczny zabieg przypomina symboliczną biel w filmach Bergmana). Spokojna, cicha muzyka Nikodema Dymińskiego jest tłem dla wypowiadanych rozterek. Na scenie wyeksponowane są więc tylko postaci, ich słowa i emocje.

Grający Tomasa Mariusz Bonaszewski rozpoczyna spektakl tak, jak jego filmowy odpowiednik – od sceny odprawiania nabożeństwa, któremu w inscenizacji Teatru Nowego nadano już świecki charakter. W filmie pustka pastora schowana była pod jego wyuczonym kapłańskim gestem, ruchem, a także strojem. Tu Bonaszewski pozbawiony jest całego kościelnego sztafażu: bez przestrzeni kościelnej, stroju duchownego, paramentów liturgicznych. Nosi codzienne ubranie, mszę odprawia stojąc pod ścianą, niedbale wyrzucając z siebie słowa liturgii. W spektaklu rozdanie wiernym komunii świętej odbywa się w sposób symboliczny. Teatralny Tomas jedynie kieruje swój wzrok na stojących w oddali troje ludzi. Te postaci także pochodzą z filmu Bergmana.

Kościelny Algot Frövik cierpi ból fizyczny na skutek skrzywienia ciała. W spektaklu świetnie gra go Wojciech Kalarus. W czasie mszy siedzi ostentacyjnie tyłem do ołtarza, a pocieszenie znajduje w opisach męki Jezusa. Na scenie pojawi się również przyszły samobójca Jonas Persson, niszczony przez świadomość kierunku, w którym zmierza świat. Marek Kalita w tej roli staje się dla pastora partnerem w odczuwaniu duchowej pustki. Ich relacja jest dużo bardziej zbudowana na zasadzie wspólnoty współodczuwania, niż było to w filmie. U Bergmana tworzyli dwa światy, pastor zdawał się górować nad prostym rybakiem. W spektaklu widoczna jest większa symbioza.

Jest wreszcie Marta deklarująca się jako ateistka, a przecież paradoksalnie jest najbliżej Jezusa, którego Tomas utracił. Małgorzata Hajewska-Krzysztofik ma tu najtrudniejsze zadanie, bo prawie przez cały spektakl znajduje się w jednym miejscu. Tkwi z boku sceny, wpatrzona w Tomasa. Kocha go i czeka na jego odpowiedź. Jest wierna, ale nie bezkrytyczna. Celnie punktuje jego zachowanie, wskazuje na niezgodność jego dotychczasowej wiary w Jezusa z uczuciem wstrętu, jaki wywołała w nim jej egzema obejmująca prawie całe ciało. On jej nie kocha, ale Marta ma w sobie irytującą pewność, że to ona ma rację. Zachowuje godność, nawet wtedy, gdy Tomas w przypływie gniewu chce ją obrazić. Marta wierzy, że właśnie jej miłość może go uratować.

Spektakl, pomimo że jest rozważaniem drogi człowieka przez duchową rozpacz, momentami zaskakuje poczuciem humoru. I tylko szkoda, że to zrealizowane oszczędnymi środkami kameralne przedstawienie nie jest grane w mniejszej przestrzeni teatralnej.

Tytuł oryginalny

DZIENNICZEK NOWYCH EPIFANII – „GOŚCIE WIECZERZY PAŃSKIEJ”

Źródło:

„Teatrologia.info”

Link do źródła

Autor:

Justyna Kozłowska

Data publikacji oryginału:

02.03.2023