„Frida. Życie Sztuka Rewolucja” Jakuba Przebindowskiego w reż. autora w Ursynowskim Centrum Kultury Alternatywy w Warszawie. Pisze Reda Paweł Haddad w Teatrze Dla Wszystkich.
Artyści plastycy mają szansę na ponowne i wielokrotne odkrywanie przez krytyków i publiczność, nawet po śmierci. Ta sytuacja nigdy nie będzie dotyczyć reżyserów i aktorów teatralnych. Oczywiście po latach możemy wspominać o Swinarskim, Axerze czy Dejmku, ale ich dzieła, nawet te utrwalone na taśmie filmowej, nie mają już tej mocy, którą miał teatr na żywo.
Całkowicie inaczej wygląda artystyczny los „ikony feminizmu” (chociaż nic w jej biografii ani życiowych decyzjach na to nie wskazuje) – Fridy Kahlo. Jej gwiazda błyszczy coraz jaśniej, dzięki czemu narodził się kult meksykańskiej malarki. Powstają kolejne filmy, książki, wystawy i spektakle próbujące pokazać, kim była Frida.
Taką właśnie próbą jest monodram Martyny Kliszewskiej w reżyserii Jakuba Przebindowskiego. Niestety, nie jest to próba udana. Poza wystylizowaną charakterologicznie „babą” z meksykańskiej wioski, ładnymi fragmentami video (Michał Jaskulski), które powtarzają lub podkreślają padające ze sceny słowa, oraz bardzo dobrą muzyką (Ygor Przebindowski), nie dowiadujemy się o artystce niczego więcej, niż moglibyśmy przeczytać w notatce na Wikipedii.
Jak to jest zrobione
Bohaterka opisuje sytuację, a potem oglądamy video na ten temat. Niestety, ten pomysł szybko staje się przewidywalny i pojawia się nuda. Warto też, aby reżyser i aktorka wyegzekwowali więcej odcieni charakteru i psychologii z roli Fridy. Ciekawy pomysł na scenografię (Witek Stefaniak), pionowe łóżko, taboret, też mógł zostać pełniej wykorzystany. Bardzo udane są pięknie i pomysłowo wystylizowane projekcje video ze znakomitą muzyką w tle.
Mit feministycznej Fridy to fałsz
Intrygujące jest też to, że „Frida. Życie sztuka rewolucja” pomimo prób „ufeministycznienia” życia Fridy sprawia wrażenie, że Kahlo była prawie przez całe życie wręcz opętana, całkowicie zależna i nieistniejąca bez swojego męskiego idola, przewodnika i potem męża – legendarnego muralisty Diego Rivery. Jeśli feminizm ma polegać na całkowitym „zaczadzeniu” męskością i piedestalizacji mężczyzny, to Frida jest ikoną feminizmu. Jednak w przedstawieniu Przebindowskiego feminizmu, poza wygłaszanymi, niekonsekwentnymi hasłami, nie było.
Reasumując, „Frida. Życie sztuka rewolucja” ma siłę przedstawień, które gra się gościnie w szkołach rano i nikt niczego od takich przedstawień nie wymaga, poza wolnym od lekcji matematyki i wf-u.
Spectator iudex
Widzowie zgromadzeni w Ursynowskim Centrum Alternatywy wstają i nagradzają aktorkę długimi, szczerymi, rzęsistymi brawami. De gustibus non est disputantum i bardzo dobrze, bo ursynowska publiczność jest spragniona, potrzebuje teatru!
Frida Kahlo cytaty:
* „Diego jest początkiem, twórcą, moim dzieckiem, chłopakiem, malarzem, moim kochankiem, moim mężem, moim przyjacielem, moją matką, mną i wszechświatem… Dlaczego nazywam go moim Diego? On nigdy nie był i nigdy…”.
„Bardzo często myślę o śmierci; zbyt często. Przypuszczam, że w chwili śmierci myślałabym o Diego”.
Cytaty za Frido Kahlo z myslizlote.pl