EN

19.10.2023, 11:40 Wersja do druku

Deputowany wchodzi… na scenę. O pewnej zapomnianej sztuce francuskiej

Wiadomo nie od dziś, że przedstawiciele władzy, niezależnie od ustroju politycznego, lubią pojawiać się w teatrze publicznym. Dla najświetniejszych gości (monarchów i zwycięzców wojennych), scena XIX wieku aranżowała – czasem z woli ludu, czasem czysto koniunkturalnie, dla świętego spokoju – specjalne autonomiczne widowiska w ramach wieczoru teatralnego, znane jako uroczyste apoteozy i żywe obrazy. Siedzącym na widowni mężom stanu ukazywano na scenie ich podobizny malarskie, herby, symbole polityczne i sentencjonalne hasła, przed którymi kłoniły się w rytm najświetniejszej muzyki i poetyckiej deklamacji zastępy aktorów przebranych za mitologiczne istoty. Często portrety bogów i bożków polityki zjawiały się – na sposób nieomal nadprzyrodzony, z niczego, znienacka, z innego obrazu – a używano do tego techniki malunku na przezroczystym płótnie, czyli tak zwanego transparentu. Tak właśnie witano w polskim teatrze zarówno Napoleona, jak i Fryderyka Augusta saskiego, a nawet Mikołaja II. 

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Źródło:

Materiał własny