EN

21.03.2022, 09:41 Wersja do druku

Baśń o walce z czasem i o zmierzchu życia

„Złodziej czasu”   Waldemara Wolańskiego w reżyserii autora w Zdrojowym Teatrze Animacji im. Bogdana Nauki w Jeleniej Górze.  Pisze Piotr Grosman w Teatrze dla Wszystkich.

fot. mat. teatru

W przededniu Światowego Dnia Lalkarstwa (20.03), połączonego z oficjalnym odsłonięciem nowej nazwy teatru, świętowano jubileusz 45–lecia Zdrojowego Teatru Animacji. A wszystko zwieńczone było premierą spektaklu „Złodziej czasu” autorstwa i w reżyserii Waldemara Wolańskiego.

Jubileusz 45–lecia teatru animacji w Jeleniej Górze w zasadzie przypadał w październiku ub. r., ale okazja do świętowania zdarzyła się teraz. Jubileuszowym akcentem było odsłonięcie nowej nazwy teatru, który decyzją radnych nosi teraz imię Bogdana Nauki (1957–2020), który zarządzał Zdrojowym Teatrem Animacji od 1994. W holu teatru zawisł obraz autorstwa Dariusza Milińskiego przedstawiający Bogdana Naukę. W premierowym spektaklu „Złodziej czasu”można było dostrzec lalkę postaci dziadka, która także przypomina Bogdana Naukę.

Początki teatru były bardzo skromne: założona przez Andrzeja Dziedziula placówka działała jako Scena Lalkowa przy Jeleniogórskim Towarzystwie Społeczno–Kulturalnym. Teatr zajmował wówczas dwa pokoje na parterze przy ul. Drzymały, gdzie mieściły się garderoby, sala prób i gabinet dyrektora. Teatr funkcjonował pod różnymi nazwami: Państwowy Teatr Animacji, Jeleniogórski Teatr Animacji, Scena Animacji Teatru Jeleniogórskiego i Zdrojowy Teatr Animacji. Jego dyrektorami byli w kolejności: Andrzej Dziedziul (1976–1980), Janusz Ryl–Krystianowski (1980–1989), Andrzej Kempa (1989–1994) i wreszcie Bogdan Nauka (1994–2020). Teatr zjeździł ze swoimi sztukami kawał świata, był w Austrii, Belgii, Chorwacji, Czechach, Finlandii, Francji, Izraelu, Japonii, Niemczech, na Ukrainie i we Włoszech.

Po uroczystościach Zdrojowy Teatr Animacji im. Bogdana Nauki wystawił premierę spektaklu „Złodziej czasu”. Tytuł nie ma nic wspólnego z humorystyczną powieścią fantasy Terry’ego Pratchetta (ang. „Thief of Time”). Przedstawienie powstało na podstawie baśni napisanej przez Waldemara Wolańskiego – reżysera spektaklu – i opublikowanej w 2010 roku przez wydawnictwo Literatura.

Jest to historia dziewczynki (wprawnie animowana przez Agę Ejsmont), która spędza ferie u swojej babci (Dorota Korczycka–Bąblińska) i dziadka (Sylwester Kuper), w ich starym, skrzypiącym i pachnącym dziwnymi zapachami domu. Stoi tam olbrzymi niezwykły zegar. Opowieść przed snem jej dziadka o złośliwym chłopcu (Rafał Ksiądzyna), żyjącym w odległej Krainie Czasu, staje się dla wnuczki teraźniejszością. Zły samotnik mści się na ludziach za to, że w młodości utracił ukochaną. Zabrał więc dusze rodziców bohaterki (Lidia Lisowicz i Sławomir Mozolewski), podobnie jak wcześniej innych ludzi, zmieniając je w trybiki zegarów. Wnuczka, mierząc się z kradnącym czas czarodziejem, pozna jego tajemnice i powody, które sprawiły, że zamierza on zniszczyć świat. Bohaterka przekona się, że u podstaw wszelkich ludzkich spraw leży przemożna siła miłości, która jest jednym z narzędzi walki z upływającym czasem.

W „Złodzieju czasu”Waldemara Wolańskiego świat dobra w sposób oczywisty i zdecydowany różni się od świata zła, wybory moralne bohaterów są jasne, zło zostaje ukarane, dobro wynagrodzone. W takiej rzeczywistości mały widz czuje się bezpiecznie, nawet jeśli odczuwa silne emocje. Sceniczna opowieść, przesycona fantazją i cudownością, dostarcza dziecku ogromną ilość elementów dostosowanych do jego sposobu myślenia, rozwoju zainteresowań i wyobraźni.

Sceny prowadzone są dynamicznie i z takim wyczuciem, iż rzeczywisty upływ czasu jest nieodczuwalny. Ogromne wrażenie robi sugestywna animacja lalek bohaterów opowieści w duetach; jedna osoba trzyma korpus i steruje rękami lalki oraz użycza jej głosu, a druga porusza nogami. Aktorzy, ubrani na czarno i w starodawnych melonikach, z ogromu pracy wywiązali się brawurowo.

Jeleniogórski „Złodziej czasu”ma ogromną teatralną moc, czaruje dzięki onirycznym komputerowym animacjom Aleksandry Chrapowickiej, które prześlizgują się po znakomitej scenografii Joanny Hrk. Muzyka Krzysztofa Dziermy, na co dzień kierownika muzycznego Białostockiego Teatru Lalek, znanego szerzej z roli proboszcza Antoniego z serii filmów „U Pana Boga za miedzą” w reż. Jacka Bromskiego, świetnie buduje nastrój i daje przestrzeń, w której toczy się emocjonalna walka dobra ze złem.

Powstał ciekawy spektakl z wplecionymi w narrację piosenkami z mądrymi tekstami pióra Waldemara Wolańskiego. Przedstawienie niesie z sobą proste przesłanie, że czas mija nieuchronnie i ważne, by znaleźć również czas dla siebie i dla bliskich, bo jak brzmi puenta finałowej piosenki – „Czas, którego nikt nie może kupić, wypożyczyć, ani sprzedać, nie da się odstąpić, schować w piasku lub zagrzebać, można go jedynie ofiarować komuś, kto do serca czas nasz schowa”. To dobry punkt wyjścia do rozmowy z dzieckiem o przemijaniu. A młodzi widzowie podczas popołudniowego, premierowego pokazu siedzieli jak zaczarowani, wystawiając jeleniogórskiej inscenizacji najlepsze z możliwych świadectwo.

Tytuł oryginalny

Baśń o walce z czasem i o zmierzchu życia

Źródło:

Teatr dla Wszystkich

Link do źródła

Autor:

Piotr Grosman