Logo
Magazyn

50 lat „Zaklętych rewirów” Janusza Majewskiego – ludzkiej godności nie da się zniszczyć

27.11.2025, 10:41 Wersja do druku

50 lat temu, 27 listopada 1975 r., w polskich kinach pojawiły się „Zaklęte rewiry” Janusza Majewskiego – ekranizacja prozy Henryka Worcella z Markiem Kondratem i Romanem Wilhelmim w rolach głównych. To opowieść o niezniszczalności ludzkiej godności – recenzował Krzysztof Mętrak.

fot. mat. Filmu Polskiego

„Pewnego wieczoru, na podwórzu hotelu »Pacyfik« zjawił się chłopiec w połatanych butach i celtowych spodniach. Stąpał powoli, jak gdyby badał grunt pod nogami, i rozglądał się wokoło. Za ogromnymi szybami ujrzał jasno oświetloną kuchnię, parę buchającą z kotłów i kucharzy biegających wokoło pieca. (…). Chłopiec zbliżył się do nich nieśmiało. — Czy tu nie ma wolnej posady? — zapytał naiwnie” – czytamy w „Zaklętych rewirach” Henryka Worcella.

Wydana w 1936 r. powieść była jego debiutem. Zanim jednak stał się poczytnym pisarzem, jeszcze jako Tadeusz Kurtyka (tak brzmiało jego prawdziwe imię i nazwisko) w wieku 16 lat wyjechał do Krakowa i zatrudnił się w tamtejszym Grand Hotelu. Zaczynał jako pomywacz, by po trzech latach zostać kelnerem w hotelowej restauracji. „Zaklęte rewiry” to w dużej mierze jego historia.

W połowie lat 70. sięgnął po nią Janusz Majewski. „Doskonale pasował do tego tematu, interesował się Galicją, kochał hotele, restauracje. Te hotele, pensjonaty, restauracje – to świat własny Majewskiego. Po prostu czuje się, że on to zna (…), potrafi ożywić na ekranie czas, który już dawno minął” – wspominał Witold Zalewski, wieloletni kierownik literacki Zespołu Filmowego „Tor”.

„Fascynujące wydaje mi się odtwarzanie światów, które już nie istnieją. To jest ocalanie pamięci. W pewnej mierze źródłem jest moja biografia: wydziedziczenie z korzeni mojej małej ojczyzny, Lwowa. Potrzeba wracania do tamtego świata, który już nie istnieje i nie powróci, jest u mnie ogromna i niezmienna” – opowiadał reżyser w książce Zofii Turowskiej „Janusz Majewski. Film – kobieta jego życia”.

Majewski zawsze chętnie przenosił literaturę na ekran. Nim zajął się powieścią Worcella, zekranizował oparty na podstawie Jarosława Iwaszkiewicza film „Stracona noc” (1973) oraz „Zazdrość i medycynę” (1973) opartą na powieści Michała Choromańskiego. Co ciekawe, to właśnie regularnie odwiedzający krakowski Grand Hotel Choromański wymyślił pseudonim „Worcell” i pomógł zadebiutować autorowi „Zaklętych rewirów”. „Wolno pisać tylko o rzeczach ważnych albo lepiej nie pisać wcale” – radził młodszemu koledze.

Kilkunastoletni Roman Boryczko (Marek Kondrat) zostaje przyjęty do pracy w hotelu Pacyfik. Początkowo jest pomywaczem w hotelowej restauracji. Mieszka razem z Frycem (Roman Skamene, pod którego głos podkłada Marian Opania), kolegą z bufetu. Bystry i chętny do pracy Romek, dzięki pomocy Fryca, szybko awansuje do bufetu. Obaj przygotowują się do egzaminu kelnerskiego. Wkrótce przekonują się, że kariera zależy nie tylko od pracy własnej. Na domiar złego Boryczko szybko poznaje ciężką rękę starszego kelnera Roberta Fornalskiego (Roman Wilhelmi).

„Lokal to mikrostruktura klasowa: jakżeż bezwzględne są tu ludzkie zależności, układy tych zależności, uwarunkowań i hierarchii, przez które przedziera się Roman Boryczko. Tu panuje wyzysk i szykany, stanowisko określa dokładnie konieczności, którym człowiek nie może się wymknąć” – recenzował Krzysztof Mętrak. „»Zaklęte rewiry« są filmem o niezniszczalności ludzkiej godności. W końcu bohater wymawia pracę, rezygnuje z kariery, zaprzepaszcza szansę zostania kierownikiem restauracji, odchodzi do innego życia, gdyż dochodzi do przekonania, że »Pacyfik« – jak powiada Worcell – »to nie cały świat«”– podsumował krytyk.

Rola Boryczki była pierwszą dorosłą w karierze Marka Kondrata (w wieku 11 lat debiutował w filmie „Historia żółtej ciżemki”, 1961). Za występ w „Zaklętych rewirach” otrzymał Nagrodę im. Zbyszka Cybulskiego. „Miał charyzmę. Był chłopcem świeżo po szkole, miał dwadzieścia parę lat. Ale miał coś takiego, że budził ogromną sympatię i ściągał na siebie uwagę” – wspominał Majewski, któremu Kondrata zaproponowała jego asystentka Halina Garus.

„Kiedy robiłem pierwsze zdjęcia w Pradze i przyszedł urobek poprzednich dni, usiedliśmy wszyscy i oglądamy. Romek Wilhelmi potem bierze mnie na bok. On do wszystkich zwracał się »starenia«. I mówi do mnie: »Starenia, słuchaj, k***, Marek gra jak anioł, ja się muszę wziąć do roboty«. I wziął się do roboty, obaj się wzięli do roboty. Widziałem, że jest między nimi cicha rywalizacja” – opowiadał reżyser w książce Jacka Wakara „Pierwsze życie Marka Kondrata”.

Rok później Kondrat pojawił się w „Smudze cienia” Andrzeja Wajdy, który widząc grę młodego aktora, postanowił obsadzić go w swoim filmie kosztem Daniela Olbrychskiego. „Andrzej Wajda przygotowywał się do realizacji »Smugi cienia« i obsadził już Daniela w roli głównej” – opowiadał reżyser.

„Andrzej przyszedł na kolaudację »Zaklętych rewirów«, zobaczył Marka i zakochał się od pierwszego wejrzenia. To określenie najlepiej pasuje do sytuacji, która nastąpiła. Andrzej zabrał Danielowi rolę i zaproponował ją Markowi, trochę tak, jakby odebrał długoletniej kochance pierścionek zaręczynowy i wręczył nowej. W takim duchu to wtedy komentowano, bo było to przyjęte w warszawce jako skandalik towarzyski” – czytamy w książce Majewskiego „Ostatni klaps. Pamiętnik moich filmów”.

Krytycy w „Zaklętych rewirach” docenili także Romana Wilhelmiego. Aktor podczas pracy wymagał stuprocentowego poświęcenia się swej postaci, po części stając się Fornalskim także poza planem. „Romek był niesłychanie egocentryczny. Nie zawierał dogłębnych przyjaźni, chodził własnymi ścieżkami. A jeżeli już, kojarzył się i kombinował towarzysko z ludźmi, którzy nie stronili od alkoholu, jak z Boguszem Bilewskim. To byli wagabundzi, ludzie stawiający na koloryt i ekspresję życia” – opowiadał Kondrat, cytowany w książce Magdaleny Jaros „Anioł i twardziel”.

Podczas nagrywania jednej ze scen pomiędzy Boryczką i Fornalskim doszło do prawdziwych rękoczynów. Wilhelmi chciał w ten sposób uzyskać większą wiarygodność. „Spodziewałem się, że to nie będą pieszczoty, i się nie pomyliłem. Romek nie szczędził mi razów! Zresztą tego wymagała sytuacja. Scena, którą pani przypomniała, doskonale oddaje realia zawodu kelnera. W tamtych czasach obowiązywała hierarchia i to pokazuje nasz film. To był świat, który pozbawiał ludzi uczuć, empatii” – wspominał Kondrat.

Oprócz aktorstwa siłą filmu Majewskiego są także zdjęcia wybitnego, współpracującego z Milosem Formanem czeskiego operatora Miroslava Ondricka. „Wszystkich kandydatów mi bardzo rekomendowano, z wyjątkiem Miroslava Ondricka, ale jego zdjęcia najbardziej mi się spodobały i mój wybór padł na niego” – wyznał reżyser. „Mirek dopiero niedawno powiedział publicznie, nie kryjąc łez, że podałem mu rękę wtedy, kiedy był w najgorszym dołku: odebrano mu paszport, zmuszono do zerwania wszystkich kontaktów zagranicznych, siedział w domu i myślał, że już nigdy nie stanie za kamerą” – opowiadał Majewski.

„Film to jest loteria. Albo gra w karty. Trzeba mieć dobrą kartę, żeby starać się wygrać, ale nawet mając dobrą kartę, można przegrać. Tym razem miałem dwa asy. Marka i Romana Wilhelmiego. Do tego niezwykle przyjazne otoczenie w postaci przede wszystkim czeskiej ekipy, a zwłaszcza autora zdjęć Mirka Ondricka” – podsumował reżyser.

Pomimo upływu lat powieść Worcella inspiruje kolejne pokolenia twórców. W 2011 r. „Zaklęte rewiry” na teatralne deski przeniósł Adam Sajnuk. W postać Fornalskiego wcielił się wówczas Mariusz Drężek, który w rozmowie z PAP przyznał, że choć zna i ceni filmową rolę Wilhelmiego, to pracę nad postacią opierał głównie na powieści. – Chcieliśmy opowiedzieć o współczesnych mechanizmach korporacyjnych, hierarchii i drodze prowadzącej do awansu zawodowego oraz związanych z nią uwikłaniach i poświęceniach, które zarówno wtedy, gdy powieść powstawała, jak i teraz wydają się dość podobne – powiedział aktor PAP.

– Zależało mi, by Fornalski nie był postacią jednoznacznie opresyjną. Chciałem go uczłowieczyć, pokazać jego złożoność. Oczywiście znałem film Majewskiego ze wspaniałą kreacją Wilhelmiego, jednak punktem wyjścia była dla mnie powieść Worcella, w której moja postać opisana jest nieco szerzej – zaznaczył Drężek.

W ostatnim czasie po „Zaklęte rewiry” sięgnął także Igor Gorzkowski. Premiera jego sztuki odbyła się 8 listopada w kaliskim Teatrze im. Wojciecha Bogusławskiego. Co ciekawe, w interpretacji Gorzkowskiego główną bohaterką jest kobieta o imieniu Roma - w tej roli Kinga Bobkowska. „Roma, tak nazywa się nasza bohaterka, szuka gęstych relacji, jakiegoś celu w życiu. Myślę, że tego wszystkiego, czego szukają dziś młodzi ludzie. To rzecz gęsta od relacji i emocji. Obserwujemy podziały i hierarchie, ale najważniejsze jest to, jak ten świat funkcjonuje wewnątrz, a potem jak wchodzi w kontakt z widzem, który staje się częścią restauracyjnej rzeczywistości” – opowiadał reżyser.

Bobkowska podkreślała, że mierzenie się z legendą Marka Kondrata z filmowej wersji „Zaklętych rewirów” to dla niej ogromne wyzwanie. - Gram postać dziewczyny, która stara się o pracę w restauracji i jest przekonana, że stać ją na więcej. Najtrudniejsze było przejście przez wachlarz emocji tej bohaterki, która zderza się z rzeczywistością i hierarchią, jaka tam panuje” – powiedziała PAP aktorka.

Źródło:

PAP

Sprawdź także