Długie trwanie niektórych przedstawień sprawia, że otaczająca je rzeczywistość jest w stanie całkiem przemodelować ich odbiór. Czy dwa lata eksploatacji spektaklu to dużo? Czasem okazuje się, że tak. To, co kilka lat temu bawiło, teraz powoduje, że chce się wyć z bezsilności. Pisze Joanna Ostrowska w portalu Kultura u podstaw.
Jeszcze w latach 80. ubiegłego wieku polski aktor i artysta kabaretowy Tadeusz Ross stworzył piosenkę pod znamiennym tytułem: „Życie przerosło kabaret”, w której ostrze satyry wymierzone było w ustrój słusznie miniony. Ponieważ ustroju jako takiego krytykować nie można było (żadna władza tego nie lubi), podśmiechiwano się z uciążliwości życia codziennego, które wynikały z permanentnych niedoborów rynkowych. Podmiot liryczny tego utworu zastanawiał się, w imieniu większej społeczności:
„Z czego już dziesiąt lat się śmiejemy / Że znów nie dowieźli mleka? (…) Czy warto jeszcze mówić o sklepach, / Czy warto śmiać się z nieurodzaju? / Czy długo można pisać o cepach, / Które nie młócą dla kraju? / Czy dziś do śmiechu może być powód, / Czy jest tu jeszcze coś do odkrycia”.