„Irena” Piotra Piwowarczyka i Mary Skinner w reż. Briana Kite'a z Teatru Muzycznego w Poznaniu w Teatrze Polskim w Warszawie. Pisze Tomasz Miłkowski w „Przeglądzie”.
Dramat muzyczny „Irena", czyli rzecz o Irenie Sendlerowej, niosącej pomoc żydowskim dzieciom w czasach Zagłady, okazał się prawdziwym sukcesem. Choć projekt obciążony był pewnym ryzykiem - trudno przezwyciężyć psychiczną barierę opowiadania w musicalu o czasach Holokaustu - twórcy znaleźli sposób, aby przemówić do emocji widzów i zachować właściwe proporcje między tragizmem tematu i naturalną dla gatunku lekką formą podania. Zarówno wyważone libretto, w stylu amerykańskim, tchnące tradycją sięgającą „West Side Story", jak i piękna muzyka autorstwa Włodka Pawlika, odwołująca się do motywów i jazzowych, i klezmerskich, a także prosta scenografia nawiązująca do rysunków dziecięcych sprawiły, że oglądało się tę historię i słuchało z zapartym tchem.
Wykonawcy nie szczędzili talentu, aby przekonać do, wydawałoby się, banalnej, ale i wzniosłej tezy spektaklu, że życie ma sens, jak stanowi fundamentalny motyw libretta i muzyki. Olśniewająco wywiązała się ze swych zadań Oksana Hamerska w roli Ireny Sendlerowej, zarówno młodej, jak i sędziwej, dając popis nie tylko możliwości wokalnych i wrażliwości emocjonalnej, ale też warsztatu aktorskiego dużej miary. Płynnie przechodziła - bez żadnych zmian charakteryzacji czy kostiumu - od postaci Sendlerowej seniorki do dziewczęcej, pełnej entuzjazmu działaczki okupacyjnego podziemia.
Spektakl wyprodukowany przez Teatr Muzyczny w Poznaniu znalazł w Warszawie wdzięczną publiczność - to przecież opowieść o tym umęczonym mieście i obrońcach jego honoru. Wielkie gratulacje dla poznańskiego zespołu.