„Znieważeni” Sándora Máraiego w reż. Przemysława Bluszcza w Teatrze Ateneum w Warszawie. Pisze Tomasz Miłkowski w „Przeglądzie”.
Monodram powstał z fascynacji prozą Sandora Maraia, zwłaszcza czwartą częścią cyklu „Dzieło Garrenów", nawiązującego do kluczowych dla Europy wstrząsów politycznych związanych z dojściem Hitlera do władzy. Autor stawia tezę, że lekceważenie kultury i całego dorobku ludzkości, a także lekceważenie potrzeb jednostki legło u podstaw tego niebezpiecznego zwrotu, bohaterem czyni zaś wrażliwego intelektualistę wpatrzonego we wzorce zachodniej kultury.
Dariusz Wnuk z talentem przekazuje intencje autora, daje też pokaz dojrzałego warsztatu (m.in. scena, w której rekonstruuje psychopatyczny styl przemówień Hitlera), trzymając widza w napięciu i zapraszając do refleksji, do snucia analogii między sytuacją sprzed niemal wieku, gdy Europa znalazła się na krawędzi, i dzisiejszym światem zmagającym się z rozpętaną przez Putina wojną w Ukrainie.
A jednak w monolog bohatera wkrada się pewien dysonans - konserwatyzm Maraia, jego homofobiczne przekonania i arystokratyzm duchowy (jedynie „stary" Zachód ma prawo do przywództwa) rodzą pytania, czy to nie są idee, które dzisiaj przypominają nawoływania populistów i przeciwników racjonalnej myśli.