„Transakcja czyli w samotności pól bawełnianych” Bernarda-Marii Koltèsa w reż. Mariusza Wojciechowskiego. Pisze Łukasz Maciejewski w AICT Polska.
Inne aktualności
- Warszawa. Zmarł Leszek Szaruga 15.10.2024 18:07
- Kraków. „Ziemia jest płaska” w Starym Teatrze 15.10.2024 16:48
- Nowy RAPTULARZ: Długodystansowcy 15.10.2024 16:41
- Katowice. Teatr Śląski organizuje koncert charytatywny na rzecz powodzian 15.10.2024 15:46
- Warszawa. Generator Nowych Idei – open call dla debiutujących reżyserów i reżyserek 15.10.2024 15:16
- Szczecin. Premiera „Frankensteina” w reż. Grzegorza Jaremki w Teatrze Współczesnym 15.10.2024 15:12
- Warszawa. MKiDN: wybrano 20 tematów debat panelowych współKongresu Kultury 15.10.2024 15:08
- Gdańsk. Ważne nazwiska i słynne powieści. Teatr Wybrzeże zaprasza na nowy sezon 15.10.2024 14:59
- Warszawa. 16. Era Schaeffera – 27 października 15.10.2024 14:52
- Warszawa. Zbliża się premiera „Fausta” w Teatrze Narodowym 15.10.2024 14:12
- Warszawa. Rusza nowy cykl spotkań – Akademia Ateneum 15.10.2024 13:59
- Gdynia. Nadchodzące spektakle w Teatrze Gdynia Główna 15.10.2024 12:57
- Warszawa. „Rymkiewicz: Porwanie Europy”. Czytanie performatywne 15.10.2024 12:04
- Wrocław. Rozpoczyna się Bruno Schulz Festiwal 15.10.2024 11:26
PRZECIW TEMU CZASOWI
Różne rzeczy się przypominają.
Czasami, nie tak znowu często, żałuję, że czegoś nie zapisałem, nie zanotowałem, nie utrwaliłem.
Po latach już się nie da.
Zostają tylko wyziewy, krople, deszczówka, grochówka, las.
Można by z tego stworzyć księgę spektakli nieopisanych.
Tych najważniejszych i najlepszych.
Z filmem łatwiej, można nadrobić, dogonić, odtworzyć.
Z teatrem trudniej, a u mnie to zawsze szło w parze, w duecie, obok siebie. I teatr, i kino.
Uwertura za długa, bo chodzi w zasadzie o jedno zdanie, że lata temu, w 2003 albo w 2004 roku, na
nieczynnej już scenie za Teatrem Słowackiego, „Scenie za Bramą”, tak to się chyba nazywało,
obejrzałem jeden z najpiękniejszych spektakli.
I nie napisałem o nim nigdy, i chyba mało kto napisał, a wiem, że to było nie tylko moje
doświadczenie, że to się udzielało.
Misterium nieomal.
„Samotność pól bawełnianych” Bernard-Marie Koltèsa w reżyserii Mariusza Wojciechowskiego z
nim oraz z Radosławem Krzyżowskim w głównych rolach.
Zero scenografii, zero kostiumów, ale takie zero może stworzyć tylko wirtuozka, Jagna Janicka. I
zrobiła to.
Zero które było wszystkim.
Surowe, nieuładzone ściany, dom w rekonstrukcji lub dom w destrukcji, a może nie dom. Może
schron, może więzienie. To ostatnie raczej.
Dwóch mężczyzn, dwie postaci, klient-dealer, władca-podwładny, i słowa Koltèsa, postaci samej w
sobie fascynującej i tragicznej. Szpile, womity, gardłowanie.
O tym mówili, to sprzedawali, to kupowali.
Kilometry słów, przecinki zadyszki. I złość między nimi, i nienawiść, a to wszystko miłość,
przeklęte pożądanie.
Mariusz Wojciechowski zrobił to genialnie (aż tak), zagrał genialnie, Radek Krzyżowski to samo.
Ale właśnie Krzyżowski, ze świeżą jeszcze impulsywnością Rogożyna, którego grał wtedy w
kultowym „Idiocie” w reżyserii Barbary Sass, z przejęciem zadania, które było w poprzek tamtego,
był w tym spektaklu jakimś obłędnym rycerzem bez zbroi. Nagim, bezbronnym, namiętnym.
Rogożyn stający się Myszkinem.
„Przeciw temu czasowi, kiedy mnie wyminiesz” z „Sonetu” Szekspira.
Przeciw temu czasowi.
Było. Minęło. Szybko zdjęto ten spektakl z afisza, bo za trudny, nie sprzedawał się, a może inne
jakieś względy.
A jednak przetrwał. Nie wyminął.
Samotność pól bawełnianych.
„Przeciw temu czasowi”.