„Iwona, księżniczka Burgunda” w reż. Adama Orzechowskiego z Teatru Wybrzeże w Gdańsku na XXXI Festiwalu Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych w Łodzi. Pisze Jacek Cieślak w „Rzeczpospolitej”.
„Iwona, księżniczka Burgunda” Witolda Gombrowicza w reżyserii Adama Orzechowskiego ma już na koncie m. in. Grand Prix Festiwalu Gombrowiczowskiego w Radomiu, zaś w przeddzień rozpoczęcia łódzkiego festiwalu, tradycyjnie otwierającego sezon najważniejszych imprez teatralnych, ogłoszono, że Adam Orzechowski, reżyser spektaklu i dyrektor Teatru Wybrzeże, został Laureatem Nagrody im. Zygmunta Hübnera „Człowiek Teatru” 2025.
Kandydaturę Adama Orzechowskiego zgłosiła jako prezeska Unii Polskich Teatrów, z poparciem zarządu, Ewa Pilawska, jednocześnie dyrektorka artystyczna Międzynarodowego Festiwalu Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych, szefowa łódzkiego Teatru Powszechnego. Nagrodę ustanowiła Fundacja Teatru Myśli Obywatelskiej im. Zygmunta Hübnera.
Festiwal Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych otwarty
Trudno sobie wyobrazić lepsze rozpoczęcie festiwalu, zwłaszcza pod hasłem „Wspólnota?”, „Iwona księżniczka Burgunda” jest bowiem nie tylko wyjątkową inscenizacją pierwszego dramatu Gombrowicza, ale też - w brawurowym wykonaniu zespołu trójmiejskiego Wybrzeża - odpowiada wprost na pytanie, czy wspólnota społeczna, narodowa, globalna, a także teatralna - istnieje.
Brawurowość wykonania bierze się stąd, że Adam Orzechowski bodaj jako jedyny reżyser miał odwagę ujawnić, że dotychczasowe inscenizacje Gombrowicza… męczyły go, a wręcz nudziły. Gombrowicz wielkim dramatopisarzem nie był? Wcześniejsze wystawienia „Iwony" Adama Orzechowskiego o tym nie przekonywały.
Nie da się ukryć, że dramaty autora „Iwony” nie uwodzą pogodną aurą, zaś reżyserzy widzieli w nich najczęściej partytury posępnych niedopowiedzeń, ciężkiego milczenia księżniczki, która wybija świat z rytmu i „wywleka” problemy wszystkich. Oglądaliśmy zazwyczaj udrękę wynikającą z relacji ludzkich, wynikającą z kulturowej i społecznej formy - z ludzką gębą w roli głównej.
Bywało więc onirycznie, koszmarnie, ale na pewno nikt nie zaprosił do realizacji „Iwony” zespołu opartego na dętej orkiestrze, która gra w sposób zwariowany jak na Bałkanach.
„Iwona", czyli tańczcie z nami
Otwarcie spektaklu, grywanego we foyer (w Łodzi była to ogołocona przestrzeń Sceny Kameralnej) jest podporządkowane transowej muzyce i tańcowi, pośród którego Król Ignacy (Grzegorz Gzyl) ujawnia po gombrowiczowsku tajemnicę i śmiesznostkę arystokracji: czy to król, czy książę, służący czy chłop - „cztery litery” ma takie same. W domyśle: hierarchia społeczna jest wymyślona jako klucz do tworzenia układu podległości.
Spektakl po mocnej rozgrzewce, gdy do tańca porywani są przez aktorów widzowie – przenosi się na scenę, którą zdominowała wielka królewska kurtyna – kurtyna królewskiego teatru (scenografia i kostiumy Magdalena Gajewska).
Opowiadając resztę trzeba się pilnować, by nie spoilerować suspensów. Dlatego lepiej zaznaczać kwestie i stawiać pytania. Czy szalona radość egalitarnej zabawy jest prawdziwa? A może z czasem przemija i wobec obnażenia ceremoniału władzy – konieczna jest rekonstrukcja hierarchii, porządkująca życie społeczne, międzyludzkie relacje, a nawet miłość?
Gombrowicz a Zełenski
Uchylę tylko rąbka tajemnicy: gdy (po szalonym karnawale) król Ignacy wymawia kwestię, że chciałby zobaczyć ukłon Szambelana – możemy się poczuć jak prezydent Zełenski w Owalnym Gabinecie, gdy wymagano od niego garnituru i podziękowania, pełnego ukorzenia się. Niesamowite jest to, że spektakl miał premierę w maju poprzedniego roku, gdy wielu liczyło na zwycięstwo Demokratów. A jeszcze bardziej to, że Grzegorz Gzyl gra... Donalda Trumpa w spektaklu Wybrzeża w reżyserii Adama Orzechowskiego „Powarkiwanie Drogi Mlecznej" z lipca 2021 r.
Co dzieje się z Iwoną, graną z wyjątkowym skupieniem i ograniczeniem aktorskich pokus do popisu przez Magdalenę Gorzelańczyk? Układ scena-widownia tak działa, że wszyscy możemy się poczuć albo gnębioną bohaterką albo (jeśli ktoś jest konformistą) uznać, że nie ma miejsca na indywidualizm i niezależność.
Warto pamiętać jak nazywała się szalona bałkańska orkiestra Gorana Bregovicia: nosiła nazwę Weselno-Pogrzebowej.
A już w piątek 21 marca kolejny spektakl festiwalu, czyli „Wczoraj byłaś na zielono” wg prozy Elizy Kąckiej w reżyserii Anny Augustynowicz z Teatru Dramatycznego w Warszawie.
„Rzeczpospolita” jest patronem medialnym XXXI edycji Międzynarodowego Festiwalu Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych w Łodzi.