„Wyskubki” na podstawie wierszy i opowiadań Tadeusza Różewicza w reż. Pawła Kamzy we Wrocławskim Teatrze Współczesnym. Pisze Adam Zawadzki z Nowej Siły Krytycznej.
Wrocławski Teatr Współczesny zaprezentował „Wyskubki”, kolaż poezji i prozy Tadeusza Różewicza. Autor scenariusza i reżyser Paweł Kamza ogrywa bliskość relacji aktor–widz. Publiczność bierze udział w przedstawieniu, staje się jego częścią. Wszak „wyskubki” można tłumaczyć na dwa sposoby: wspólne darcie pierza przez gospodynie lub uczta z muzyką, dobrym jedzeniem i winem.
Na spektakl zaprasza Krzysztof Boczkowski, zagaduje wchodzących widzów, pyta na przykład, dlaczego tak ładnie się ubraliśmy. Widzowie zajmują miejsca przy stołach (po sześć osób), niektóre są łączone, tworząc małe podesty wykorzystywane przez aktorów. Gdy już wszyscy siedzą, słuchamy instruktażu: „Kiedy my śpiewamy – wy też śpiewacie, a kiedy mamy skubać, to skubiemy razem”. Każda grupa widzów dostaje arkusz szarego papieru i ma go rwać, wyskubywać jak pierze, do końca spektaklu.
Zaczyna się od zimy. Aktorzy dopytują się, jakie potrawy pojawiają się na naszych stołach wigilijnych i ile, że dwanaście to tylko liczba, w dodatku nieobowiązkowa. Kolejnymi przystankami są: Wielkanoc, noc Kupały, dożynki, na które przygotowuje się kukły wypchane słomą, czas zaduszny to rytuały podobne do Dziadów i wróżby na nowy rok. I tak spędzamy dwa lata w Gabrielowie, wsi rodzinnej Tadeusza Różewicza, wśród jego bliskich.
W roli Florentyny, zrzędliwej babki, oglądamy Miłosza Pietruskiego. Stanisława, córka Florentyny, zwana ciotką, adorowana jest przez czternastoletniego chłopca. Zina Kerste wyróżnia się nie tylko najbogatszą kreacją (szlachecką), ale również temperamentem, dosadnie aktorskim, głębokim tonem głosu. Jej siostra Stefania (Anna Błaut) zwana matką, to bardzo oszczędna osoba. Żałowała całej rodzinie kwaśnicy. Tylko żartobliwie, bo taki wydźwięk ma cały spektakl. Na poważnie brany jest tylko dzień zaduszny. Chrzestnej Jance, kolejnej córce Florentyny, objawia się anioł. Grana przez Dominikę Probachtę postać zdaje się żyć w sielankowym świecie. Julka, zwana młodą, jest córką Stefanii. Postać, w którą wciela się Ewa Niemotko to rezolutna dziewczynka, zadaje dużo pytań. Nie zna jeszcze życia, nie marzy o wielkomiejskim życiu. Zakochana jest w partyzantach, choć nie pamięta wojny. Jest jeszcze Matusek, chłopiec, który gapi się na samoloty. Grający go Krzysztof Boczkowski pojawi się też jako starsza gospodyni domowa.
Widzowie przerywają darcie papieru tylko na śpiewanie piosenek. Małe kawałeczki papieru lądują na stołach, na podłodze, aktorzy je podrzucają, obsypują się nimi w sposób, który zaprasza publiczność do wzięcia udziału. Do śpiewania zimowej piosenki nie trzeba było już nikogo zachęcać, wszyscy się włączyli. Na koniec zaproszeni przez aktorów widzowie chętnie tańczyli walca, tango, fokstrota i oberka. Sprzyja temu obecność na scenie kompozytora, Aleksander Brzeziński gra na keytarze (instrument klawiszowy podobny do gitary) gitarowe sample, wprowadza muzykę syntezatorową, przeplata techno i bluesa z melodiami ludowymi i klezmerskimi. „Wyskubki” to niemal musical. Utworem przewodnim jest „Kukułeczka kuka” w nowym opracowaniu słów i muzyki.
Przedstawieniem rządzi liczba cztery: cztery pory roku, cztery tajemnicze światy, z których przychodzą aktorzy (świecki – wieża z garnków, chłopski – tuby tekturowe, władzy – butelki na sznurkach, wiedzy – książki). Scenografka Iza Kolka nazywa siebie tkaczką, gdyż do zbudowania dekoracji wykorzystała zalegające w magazynach teatru stare kostiumy i rekwizyty. Pomieszała stroje z różnych epok. Inspirowała się też naturą. Scenę na Strychu wypełnia miła domowa atmosfera. Zabrakło tylko poczęstunku.
***
„Wyskubki”
na podstawie wierszy i opowiadań Tadeusza Różewicza
adaptacja i reżyseria: Paweł Kamza
Wrocławski Teatr Współczesny, Scena na Strychu, premiera: 3 czerwca 2022
występują: Anna Błaut, Zina Kerste, Ewa Niemotko, Dominika Probachta, Krzysztof Boczkowski, Miłosz Pietruski