"Koniec z Eddym" Édouarda Louisa w reż. Anny Smolar w STUDIO teatrgalerii w Warszawie. Pisze Michał Centkowski w Newsweeku.
Nowy spektakl Anny Smolar opowiada o wykluczeniu, ale też o sztuce, która może przywracać głos tym, którzy sami nie potrafią opowiedzieć o swoim losie. „Koniec z Eddym” oparty jest na głośnej autobiografii francuskiego pisarza Eduarda Louisa.
W pierwszej części przyglądamy się zniekształconemu przez pamięć artysty portretowi rodziny egzystującej gdzieś na biednej francuskiej prowincji. Za sprawą kostiumów groteskowe figury rodziców, rodzeństwa, szkolnych prześladowców, budują sugestywny obraz alienacji młodego bohatera, którego dojrzewanie nieodmiennie łączy się z bólem i wstydem. Wstydem w dużej mierze klasowym, bo związanym z biedą robotniczej rodziny. Duża w tym zasługa aktorów- poruszająca jest Dominika Biernat jako marząca o lepszym życiu siostra Eddy'ego, dla której rzeczywistość późnego kapitalizmu nie przewiduje roli innej niż ta, która staje się udziałem jej matki i pozostałych kobiet w miasteczku. Także Rob Wasiewicz w roli ciężko pracującego ojca, tworzy niejednoznaczny portret bezsilności człowieka pełnego goryczy i gniewu, których nie potrafi wyrazić. Od początku oglądamy na scenie dwóch Eddych - chłopaka z małego miasteczka (Daniel Dobosz) i Eduarda uznanego pisarza, uciekającego przed własną wstydliwą przeszłością (Sonia Roszczuk). Choć zabawa teatralnymi konwencjami chwilami wymyka się spod kontroli, spektakl porusza.
Do kogo należy ten wstyd - pyta Eduard w finale. Do świata, w którym bieda jest stygmatem, a szansa społecznego awansu - mitem- odpowiadają twórcy.