„Władca much” Williama Goldinga w reż. Piotra Ratajczaka w Och-Teatrze w Warszawie. Pisze Rafał Turowski na stronie rafalturow.ski.
Teatr podjął ryzyko zrealizowania spektaklu dla najtrudniejszego widza, czyli – dla nastolatka. Klasyczny tekst Goldinga dotyka co prawda kwestii uniwersalnych, ale szczególnie ważnych właśnie dla kilkunastolatka, borykającego się – niekoniecznie przecież na bezludnej wyspie – i z brakiem akceptacji i z zabieganiem o przyjaźń za wszelką cenę, zadającego sobie pytania o cenę lojalności, o odwagę i uczciwość wobec siebie. O to, co tak naprawdę jest w życiu ważne i – dlaczego jest ważne. O to, kiedy kończy się dzieciństwo, a z nim taryfa ulgowa, a kiedy zaczyna się dorosłość, i – co tak naprawdę to słowo znaczy. O to wreszcie - jak się rodzi i skąd się w nas bierze okrucieństwo. Jest więc Władca Much atrakcyjnie podanym moralitetem, będzie – jestem przekonany – świetną inspiracją do zupełnie dorosłych rozmów o życiu i całej reszcie, w szkole i poza nią.
W obsadzie głośne nazwiska najmłodszego pokolenia polskich aktorów, m.in bardzo dobra Helena Englert, naprawdę szkoda, że nie w większej roli; znakomity Ignacy Liss w budzącej grozę roli Jacka czy - Jędrzej Hycnar w najtrudniejszej roli Ralpha. Świetnie poradzili sobie także - z rolą Rogera Sebastian Dela, a Prosiaczka – Michał Lupa.