EN

28.01.2025, 12:17 Wersja do druku

Wiwisekcja przemocy w Teatrze Muzycznym Capitol

„Gry wstępne” Jolanty Janiczak w reż. Wiktora Rubina w Teatrze Muzycznym Capitol we Wrocławiu. Pisze Ewa Mecner na blogu Artystyczne Spojrzenie.

fot. Łukasz Giza, mat. teatru

„Gry wstępne” w reżyserii Wiktora Rubina, na podstawie scenariusza Jolanty Janiczak to  historia oparta na faktach. Spektakl, którego premiera odbyła się 25 stycznia na Scenie Ciśnień Teatru Muzycznego Capitol we Wrocławiu to mroczna, niemal psychopatyczna opowieść o naiwnych blogerach podróżujących po Stanach Zjednoczonych szlakiem parków narodowych, a także trzech kobietach - ofiarach przemocy i ich partnerach-mordercach. Ta cienka niebieska  linia, oddzielająca to, co jeszcze normalne i dopuszczalne od tego, co zbrodnicze i przemocowe, stała się w tym spektaklu kunsztownie wykreowaną pięciolinią - brawurowo zagraną balladą o przemocy, która rodzi się powoli, podsycana chorobliwą  miłością matki i coraz większym wyalienowaniem chłopaka, nie mającego przyjaciół, samotnika, którego całym światem jest jego dziewczyna.

Znakomita jest w tym spektaklu Katarzyna Pietruska grająca nie tylko kochającą i wspierającą  matkę  Patty (młoda aktorka Paulina Walendziak wciela się w rolę zdeterminowanej blogerki chcącej podbić świat wyjątkowo realistycznie - aż ma się ochotę krzyknąć: "Uciekaj od tego chłopaka!, "Ratuj się!", gdy zabawne przekomarzanki pary zmieniają się niespodziewanie w pełne brutalności kłótnie), ale  równocześnie - po zmianie peruki - staje się matką Brada, psychopatycznie zapewniającą syna, że z miłości pomoże mu w razie czego ukryć ślady zbrodni. "Gry wstępne" zaczynają się od zaginięcia Patty, zaledwie kilka tygodni po wyruszeniu w podróż relacjonowaną w social mediach. Nagle spektakl staje się filmem, a raczej teatrem, drogi, w którym bohaterowie ruszają w podróż, podczas której nic nie idzie tak, jak powinno. Podróż Patty i Brada to powolne objawianie się różnic temperamentów i narastanie spirali przemocy. Para naiwnych blogerów rusza starym vanem (na scenie od początku widzimy takie samochodowe "truchło") w podróż, która nie jest rozkoszną instagramową historyjką, gdzie piękne krajobrazy i serduszka przesyłane są internetowym obserwatorom, lecz natrafianiem na katastrofy w różnych częściach kraju, który tylko pozornie jest tak spokojnym, urokliwym i bezpiecznym miejscem. Patty jest czyścioszką, przeszkadza jej nawet niewielki bałagan robiony przez Brada. Nieustannie sprząta i poprawia to, co jej chłopak nabałaganił. Nieustannie strofowany Brad jest coraz bardziej wkurzony. Kocha Patty, ale nie radzi sobie z sytuacją. Rafał Derkacz grający Brada znakomicie pokazuje jak taki maminsynkowaty samotnik,  tworzący do szuflady nieśmiały artysta, wykonujący z uporem maniaka nikomu niepokazywane upiorne rysunki i  szukający swojej drogi życiowej, nagle staje się nieobliczalnym i niebezpiecznym przemocowcem. Scena duszenia Patty jest w tym spektaklu wyjątkowo wstrząsająca, bo w tle dodatkowo widzimy czas, odliczany od początku aktu agresji do śmierci dziewczyny.

Gry wstępne Patty i Brada początkowo są lekko niepokojące. Dopiero po jakimś czasie skazani na siebie zakochani zaczynają ze sobą walczyć, najpierw werbalnie, a potem dochodzi do regularnego bicia. Paulina Walendziak grająca Patty ma w sobie coś, co przyciąga widza, który kibicuje jej i ma nadzieję, że uda jej się przerwać ten coraz bardziej chory związek. To jak szybko zmienia się pełna życia, ciekawa świata młoda blogerka w dżinsach z otworami w kształcie serduszek na kolanach i z czerwonym plecakiem - serduszkiem ze skrzydełkami, pełna miłości i nadziei, jest po prostu przerażające. Wyobrażenia Patty o tym, jak funkcjonuje świat social mediów są naiwne i pełne stereotypów. Dziewczyna rusza w świat z chłopakiem, którego tak do końca nie zna i początkowo bardzo mocno go idealizuje, choć dostrzega sygnały, że z nim jest coś nie tak, że on nie ma żadnych przyjaciół, i  interesuje się dziwnymi  rzeczami i osobliwymi miejscami. Patty słucha go, ale go nie słyszy albo go nie rozumie. Rafał Derkacz doskonale pokazał tę powolną przemianę i coraz mocniej ujawniającą się osobowość ukształtowaną przez bezkrytycznie zakochaną w nim matkę."Czy da się coś z nas ocalić?" monologuje Patty coraz bardziej przerażona zachowaniem Brada. "Bez ciebie jestem nikim", przyznaje Brad. To się nie może skończyć dobrze. Kiedy Patty uświadamia sobie, co się między nimi dzieje, jest już za późno.

Muzyka na żywo Krzysztofa Kaliskiego (i momentami z towarzyszeniem także Rafała Derkacza) sprawia, że akcja zatopiona jest w coraz bardziej przerażającej historii, tym okrutniejszej, że nie odosobnionej. Parze głównych bohaterów towarzyszą trzy postacie -  Desdemona (Helena Sujecka, nie do poznania w makabrycznym makijażu), Carmen (Katarzyna Granecka) oraz Anna Mendieta (Julia Wrona). Dwie pierwsze postaci są fikcyjne, a ostatnia żyła naprawdę i była zamordowaną przez partnera artystką wizualną. Songi tych trzech postaci opowiadają o tym, jak żyły i jak zginęły, zabite przez partnerów, którzy odziani w czarne eleganckie garnitury cały czas śpiewają o swych ukochanych partnerkach...

"Gry wstępne" są musicalem na temat niezwykle poważny i wciąż aktualny, ale przecież z takich tematów także słynie Teatr Muzyczny Capitol (choćby "Priscilla, Królowa Pustyni", w której Rafał Derkacz rewelacyjnie zagrał rolę naiwnego marzyciela). Songi w "Grach wstępnych" prowadzą akcję i ją komentują. Kostiumy Marty Szypulskiej to prawdziwy odjazd - zwłaszcza te zaprojektowane dla postaci Desdemony, Carmen i Any Mendiety, tworzących swoisty chór grecki, śpiewający i tańczący ze swymi eleganckimi partnerami. W tych kostiumach znajdziemy i elementy stylu gothic, i industrial, a także coś z hip-hopu. Niezwykłe są też stroje Patty i Brada, bo stanowią mieszankę stylową, odzwierciedlającą ich charaktery, temperamenty i fascynacje. Rudowłosa Patty i jej serduszka jest bardzo daleko od Brada, pozującego na wycofanego ekscentrycznego artystę (muzyka, fotografa i rysownika), który w rzeczywistości jest zafascynowany tym, co  mroczne.

"Gry wstępne" to spektakl o zdegenerowanej miłości i zbrodni, która ją wieńczy, gdy ofiara bagatelizuje niebezpieczeństwo i lekceważy sygnały ostrzegawcze. Świat widziany przez Patty jest piękny, urzekający i przyciągający, a relacje w social mediach zdają się olśniewające i bezpieczne. Natomiast świat Brada jest raczej światkiem, w którym istnieją tylko jego oczekiwania, jego pragnienia, coraz bardziej zaborcza miłość do Patty i jego próby zamknięcia jej w swojej własnej ograniczonej rzeczywistości. To  wiwisekcja przemocy, która pojawia się w sytuacji, gdy para zostaje sam na sam ze sobą i swoimi fobiami czy obsesjami. To właściwie pierwszy tak poważny i mroczny spektakl, jaki widziałam w Teatrze Muzycznym Capitol. Musical o miłości, przemocy i zbrodni, która dzieje się także w świecie rzeczywistym, wszak scenariusz oparty został na faktach.

Tytuł oryginalny

Wiwisekcja przemocy w Teatrze Muzycznym Capitol

Źródło:

blog Artystyczne Spojrzenie
Link do źródła

Autor:

Ewa Mecner

Data publikacji oryginału:

27.01.2025