EN

26.06.2024, 11:32 Wersja do druku

Wielkie boom, wielki napis, wielki Dorian

„Dorian" w reż. Roberta Wilsona z Nacionalinis Kauno Dramos Teatras (Litwa) i D’haus Düsseldorf (Niemcy) na 28. Międzynarodowym Festiwalu Teatralnym „Kontakt" w Toruniu. Pisze Sara Jarębska w „Gazecie Festiwalowej".

fot. Lucie Jansch/mat. MFT Kontakt

Na początku był chaos... czyli obezwładniający wybuch. Po jakimś czasie na scenie pojawił się mężczyzna. Nie przypominał on jednak Doriana z powieści Oscara Wilde’a, raczej wampira z filmu Nosferatu – symfonia grozy. Czarny płaszcz i zacieniony obraz sprawiały, że wyglądał jak tajemniczy gentleman z filmu noir, a jego sposób poruszania się przywodził na myśl zwierzę.

Bohater Doriana w reżyserii Roberta Wilsona dużo monologuje, ale tak samo ważna – o ile nie ważniejsza – jest tutaj zmieniająca się wielokrotnie warstwa wizualna i choreograficzna.

Spektakl rozpoczyna się w pracowni malarskiej, w miarę rozwoju akcji przenosimy się do innych, mniej lub bardziej spektakularnych, przestrzeni. Zmiany scenografii, podobnie jak przejścia w choreografii, powiązane są ze zmianami w psychice i zachowaniu Doriana. Ciało postaci uzależnione jest od kolejnych metamorfoz. Ruchy Doriana w pracowni malarskiej są zwierzęce, powolne, a jednocześnie – pełne napięcia. W scenie przy wyświetlanym na ekranie wielkim napisie „I rise up and I walk with myself” (który można przetłumaczyć jako „Wstaję i idę z samym sobą”) aktor jest statyczny, jednak już chwilę później – w kolejnej sekwencji – zaczyna tańczyć, a jego gesty stają się sprężyste i ożywione. Choreografia w Dorianie z jednej strony wzmacnia warstwę tekstową, z drugiej jednak chwilami wydaje się od niej istotniejsza. Dlatego, w moim odczuciu, to właśnie forma stanowi klucz do zrozumienia tej interpretacji Doriana.

Źródło:

Materiał nadesłany