EN

25.06.2024, 10:21 Wersja do druku

Iwan Wyrypajew: Putin jest jak terrorysta, chcę grać dla Muska

– Nie wiem, co z Rosją, ale wiem, co z Europą: pokazała, że nie jest wobec Rosji zdecydowana – mówi Iwan Wyrypajew, reżyser autorskiej sztuki „Mahamaya Electronic Devices”. Premiera 26 i 27 czerwca w stołecznym Dramatycznym. Rozmawiał Jacek Cieślak w „Rzeczpospolitej”.

fot. Tomasz Waszczuk/ PAP

To, co teraz przygotowałeś, to podobno nie jest spektakl, tylko eksperyment psychologiczny po angielsku.

Oczywiście, że to jest spektakl – to moja sztuka „Mahamaya Electronic Devices”. Najpierw w języku ukraińskim, została wyreżyserowana przez Mykolę Mishina z Dniepru z ukraińskimi aktorami, potem wersja rosyjskojęzyczna w mojej reżyserii, następnie otrzymaliśmy zamówienie z Ministerstwa Kultury Mołdawii na sztukę w języku rumuńskim w Kiszyniowie, a teraz otrzymujemy zamówienia z różnych krajów i wystawiamy tę sztukę w różnych językach. Przed nami premiery na Litwie i w Estonii, negocjujemy z Grecją, Francją, Niemcami, a wszystko to jest dziełem naszej fundacji.

Czyli to jest teatralny format?

Tak, napisany dla czterech aktorów z muzyką elektroniczną autorstwa Jacka Jandrasika z bardzo piękną grafiką komputerową polskiej firmy Full Metal Jacket i scenografią autorstwa ukraińskiej scenografki Mily Gogenko. Dramaturgia składa się wyłącznie z pytań i odpowiedzi, które dotyczą wszystkich najważniejszych tematów naszego życia – m.in. śmierci, Boga, aborcji, zakazów, cenzury, sztucznej inteligencji – i mają służyć stworzeniu idealnej formuły życia.

Co z tego wynika?

Że nie da się tego zrobić, bo każda odpowiedź wywołuje nowe pytania. Jeśli cię spytam, czy aspiryna jest dobrym, czy złym lekarstwem, to zaczniemy od aspiryny, a dojdziemy do tego, czym jest dobro, czym jest zło i co to jest sens życia.

Chcesz pokazać, że nasz sposób komunikacji – coraz bardziej ogólny, hasłowy – do niczego nie prowadzi?

W momencie, gdy ludzki mózg jest przegrzany i zawiesza się jak komputer, możemy dojść do wniosku, że sensem życia jest samo życie, czyli trwanie. Drzewo nie myśli, ale żyje tak samo jak my. To coś pozawerbalnego – poza religią, filozofią, nauką, cywilizacją. Ludzkość zbudowała wiele myślowych konstrukcji, kolejne zastępują wcześniejsze, ale to tylko nowa siatka pojęć. Jest też nasze „ja”, które ma swoje granice. Przez nie się komunikujemy – to jest nasza narodowość, język, światopogląd i wartości. Ich konflikt teraz możemy obserwować na przykładzie wojny Izrael–Palestyna czy Rosja–Ukraina. Chodzi czasami o konflikty terytorialne, ale ostatecznie o wartości. Ukraińcy nie chcą żyć w systemie, który jest dziwnym połączeniem agresywnej okupacji rosyjskiego imperium, stalinizmu i putinizmu. Mój przykład też jest dobry – jestem Rosjaninem, ale tak jak Ukraińcy nie chcę żyć w takim rosyjskim systemie. Podkreślam: ostatecznie chodzi nie tylko o terytorium, lecz także o wartości, dlatego wojna może trwać dziesiątki lat. Idźmy dalej – Izrael na swoim terytorium też jest podzielony: blisko połowa Izraelczyków ma przeciwne poglądy niż rządzący. Podobnie jest w Polsce. Taka sama sytuacja występuje w Ameryce i wielu innych krajach. To wspomniany konflikt wartości. Jedni są etnocentryczni i zajmują ich tylko kwestie lokalne, narodowościowe – perspektywa innych jest światocentryczna. Komuś jest bliski los tylko dzieci polskich, a inni przejmują się losem dzieci na całym świecie. Ktoś się czuje mieszkańcem swojej małej ojczyzny, a ktoś całej planety, bo żyjemy połączeni jednym ekosystemem.

Porozumienie na świecie jest niemożliwe?

Jestem ewolucjonistą i uważam, że człowiek przejdzie na wyższy poziom rozwoju – świat się będzie zmieniał na lepsze. To kwestia czasu. Ewolucja jest zauważalna gołym okiem. Sto lat temu zabicie człowieka nie było obwarowane tyloma ograniczeniami, co teraz. Nawet przestępca ma prawo do obrony i procesu. Sfera praw człowieka, humanizująca działanie aparatu sprawiedliwości, się poszerza. To zasługa demokracji i świadomości, że każdy z nas jest częścią większej społecznej całości. Rasizm, nietolerancja ograniczają się – na szczęście. Kolor skóry czy preferencje seksualne nie są podstawą wykluczenia tak często jak kiedyś. Każdy ma prawo być sobą, a to zasługa właśnie ewolucyjnego rozwoju cywilizacji. Oczywiście ten proces ewolucji jest bardzo powolny, być może zbyt powolny, a być może wojna nuklearna lub problemy klimatyczne zabiją planetę, zanim ludzie osiągną kolejny poziom ewolucji, ale co robić? Każdy musi robić, co może.

Zwłaszcza po agresji Rosji w Ukrainie starałeś się włączać do pracy ukraińskich artystów. Z jakim zespołem pracujesz teraz?

Działamy na rzecz wspomnianej Fundacji Teal House. Fundacja powinna zarabiać i dawać pracę uchodźcom z Ukrainy i innych krajów, aby mogli pracować w swoim zawodzie. Nie tylko aktorom, ale także tym, którzy zajmują się scenografią, światłem, dźwiękiem i obsługą prób. Do fundacji trafia procent ze sprzedaży biletów. Natomiast w innych krajach – w Estonii czy na Litwie – fundacja pozyskuje tantiemy za granie spektaklu przez inne zespoły. Warszawscy widzowie zobaczą aktorów z Australii, Anglii, Ukrainy, Mołdawii, Rosji i Polski. Warunkiem udziału jest granie po angielsku, zamierzamy bowiem pojechać na tournée po Europie i Ameryce. Naszym celem jest San Francisco w 2025 r., gdzie chcemy zagrać dla ludzi pokroju Sama Altmana czy Elona Muska lub z ich środowiska, zajmujących się sztuczną inteligencją. Sztuka bardzo mocno dotyczy problemów AI.

Chcesz grać dla nieformalnego lidera cywilizacji przyszłości?

Nie wiem, czy Musk przyjdzie. Ale na pewno powstanie spektakl dla ludzi, którzy zarządzają przyszłością związaną ze sztuczną inteligencją.

Ciekawe, czy chodzą do teatru?

Myślę, że nie lubią teatru. Dlatego nasz spektakl nie jest typowym teatralnym przedstawieniem, w którym aktorzy udają innych ludzi, tylko show w formie rap-stand. Chodzi o publiczność, która szuka sensu przy pomocy teatru, ale sam teatr nie jest dla niej celem i głównym sensem spotkania.

Powiedz, jaki projekt realizujesz we Francji.

To jest bardzo ciekawa rzecz – nowa wersja „Don Juana” Moliera zamówiona przez koproducentów z Tuluzy, Festiwalu Awiniońskiego i ich partnera z Paryża. Chodzi o stworzenie tekstu, który dziś mógłby napisać Molier. Problem w tym, że Molier to przede wszystkim radykalny autor, który kpił z palących problemów swoich czasów. Większość jego utworów była zakazana przez cenzurę bądź miała z nią kłopoty. Jednak większość jego kiedyś niecenzuralnych żartów teraz nie działa, bo były kontekstualne, czyli osadzone w realiach rządów Ludwika XIV. Kogo dziś zbulwersuje, że Don Juan przespał się z mężatką? Wtedy to bulwersowało. Albo drwiny z religii i Kościoła? Prawie każdy dziś to robi! Moim zadaniem jest znalezienie nowych bulwersujących ekwiwalentów. Pracuję z francuskim specjalistą od Moliera, który czuwa nad zachowaniem struktury tekstu. Chcę zachować znaczenie każdej sceny Moliera, akcję, temat. To musi być Molier. Tylko taki, jaki byłby dzisiaj. To był mój pomysł i jestem zaszczycony, że Francuzi zgodzili się powierzyć mi tak trudne i odpowiedzialne zadanie, ponieważ Molier jest jednym z głównych francuskich autorów.

Podaj przykład.

„Don Juan” zaczyna się od sceny, gdy Sganarel, służący Don Juana, mówi, że kto nie wącha tytoniu, ten nie zna smaku życia. Dziś to nic nie znaczy. Tymczasem Ludwik XIV niedługo przed premierą „Don Juana” zakazał wąchania tytoniu. Wyobraź sobie, że przychodzi król na premierę, a ze sceny chwalą to, czego on właśnie zakazał. Piorunujący efekt. Na tym opierał się teatr Moliera. Mój Sganarel będzie uchodźcą z Bangladeszu i mówi, że kto nie palił sziszy, nie może być dobrym człowiekiem, i tylko narody, które ją palą, mogą się cieszyć uznaniem. Jak wiadomo, szisza to rozrywka arabska, zaś we Francji do głosu dochodzi Front Narodowy. Zobaczymy, jak ta wybuchowa zbitka zadziała. Don Carlos będzie Czeczeńcem, bo kto inny może zabić w odruchu zemsty, zaś Donna Elwira – czeczeńską muzułmanką, bo na jakiej społeczności może zrobić wrażenie porwanie kogoś z religijnej sfery, jaką kiedyś był klasztor. Zobaczymy, jak działa cancel culture. Dlatego Don Juan, który w czasach Moliera kwestionował religię, teraz sprzeciwia się ultralewicowo-liberalnej moralności.

Co z Rosją?

Nie wiem, co z Rosją, ale wiem, co z Europą: pokazała, że nie jest wobec Rosji zdecydowana. Główne pytanie, na które musimy wszyscy odpowiedzieć, brzmi: kim jest dla nas Putin? Czy jest politykiem, z którym można prowadzić rozmowy, bo niezależnie od tego, że się nam nie podoba, reprezentuje władzę w Rosji, czy też traktujemy go jak szefa terrorystycznej organizacji, takiej jak Hamas lub Hezbollah. Jeśli ktoś reprezentuje organizację terrorystyczną, a jak tak uważam, trzeba go traktować jak terrorystę. Wtedy wychodzimy poza ramy lokalnego konfliktu pomiędzy Ukrainą i Rosją, a rozwiązujemy problem wojny pomiędzy organizacją terrorystyczną a cywilizacją, która skutecznie broni swoich wartości, wykluczających napaść na sąsiednie państwo. Obecnie dochodzi do absurdów: wiele miesięcy traci się na to, czy można bronić się rakietami przed Rosją, która bombarduje rakietami miasta Ukrainy. Albo na szukanie odpowiedzi, czy można użyć zachodnich pocisków w odległości 50 czy 200 kilometrów. Część Rosjan mimo wojny komfortowo się urządziła, zajmuje mieszkania czy miasta Ukraińców, a Europa jest zakładnikiem własnego komfortu.

Co ja mogę zrobić? Mam w Rosji wyrok ośmiu lat więzienia. Dla mnie to terroryści. Ale bardzo ważne jest również rozróżnienie między narodowością a zaangażowaniem w terroryzm. Człowieka nie definiuje narodowość, orientacja seksualna czy kolor skóry. I ważne jest, abyśmy w Europie o tym pamiętali, ponieważ to właśnie dla tych ideałów walczymy z reżimem Putina.

Tytuł oryginalny

Iwan Wyrypajew: Putin jest jak terrorysta, chcę grać dla Muska

Źródło:

„Rzeczpospolita” online

Link do źródła

Autor:

Jacek Cieślak

Data publikacji oryginału:

25.06.2024

Wątki tematyczne