EN

14.06.2024, 08:41 Wersja do druku

Warszawa. Lena Frankiewicz: „Feblik” w Teatrze Narodowym będzie spektaklem o wolności i miłości

To będzie przedstawienie o wolności i miłości - powiedziała PAP Lena Frankiewicz, reżyserka spektaklu „Feblik” na podstawie dramatu Małgorzaty Maciejewskiej. Premiera na Scenie Studio Teatru Narodowego w Warszawie – w piątek.

fot. Maciej Landsberg, projekt: Elipsy; Archiwum Artystyczne Teatru Narodowego

"Feblik" Małgorzaty Maciejewskiej w reż. Leny Frankiewicz to trzecia po "Jak być kochaną" (2019) i "Pikniku pod Wiszącą Skałą" (2021) realizacja reżyserki w Teatrze Narodowym w Warszawie.

"Słowo feblik zostało zaczerpnięte z Lalki Bolesława Prusa. Pochodzi od francuskiego słowa la faiblesse, które oznacza słabość, a w tym wypadku oznacza ono słabość do kogoś. Rodzaj afektu, zauroczenia, które się może przerodzić w głębokie, piorunujące uczucie albo wyparować lub przekierować się na kogoś innego" - wyjaśniła Lena Frankiewicz, dodając, że "młodzież powiedziałaby dziś, że ma na kogoś krasza".

"Myślę, że tytuł sztuki Małgorzaty Maciejewskiej odnosi się do miłosnej chemii, zauroczenia" - zaznaczyła twórczyni przedstawienia.

Reżyserka podkreśliła, że "w spektaklu postać Manii przebywa bardzo długą drogę". "Przez prawie dwugodzinny spektakl dotyka wszystkich możliwych stanów, z którymi mierzy się wciąż nieuformowany młody człowiek. Ma odwagę eksplorować świat, ma odwagę się buntować, doświadczać, sprawdzać, identyfikować tę swoją tożsamość" - powiedziała. "U Manii ten feblik się przemieszcza - on nie jest ukierunkowany do końca w jedną stronę" - wyjaśniła.

Akcja rozgrywa się w baśniowo-mitycznej przestrzeni polskiej wsi. "To jest świat podszyty zabobonem, w którym relacje społeczne i rodzinne są bardzo okrzepłe i wpisane w schematyczne konstrukty. Często ludzie tkwią w nich dla wygody" - mówiła. "Ale najważniejsze jest chyba to, że ta cała wspólnota wiejska jest podszyta lękiem i nieufnością wobec wszystkiego, co nieznane" - tłumaczyła. "Dlatego umiejscowienie tego innego w ciele młodej Manii wydało mi się bardzo ciekawym zabiegiem autorki. I to był główny powód, z jakiego zdecydowałam się zrealizować to przedstawienie" - powiedziała Lena Frankiewicz.

"Ta dorastająca dziewczyna okazuje się dla tej wiejskiej społeczności kimś obcym, Innym, tym kimś zagrażającym; nagle niewygodnym elementem, które dawniej gdzieś tam się plątał pod nogami, a teraz zaczyna nazywać rzeczy po imieniu, demaskować tę absurdalną rzeczywistość" - mówiła. "W pewnym sensie Mania funkcjonuje w przedstawieniu niczym Gombrowiczowska Iwona, w której ta zapyziała społeczność się przegląda i to się staje dla tej wspólnoty niewygodne" - oceniła reżyserka.

W przedstawieniu podczas projekcji pojawiają się zdjęcia kur. Nieruchome kury tkwią także na scenie. Babka Manii namawia wnuczkę, by zachowywała się biernie. Mówi: "kura na nic nie czeka, dlatego dostaje...". "To ważne w tym tekście, bo kury są tutaj taką metaforą świata, który trzyma się przy ziemi, który nie ma odwagi pofrunąć, dba tylko o to, żeby społeczne rytuały zostały zachowane i były pielęgnowane" - powiedziała. "Z kolei Mania chce polecieć, ona żąda więcej" - podkreśliła Frankiewicz.

"Za tę swoją postawę Mania zostaje surowo ukarana obchabazianiem, czyli rodzajem zabobonnego rytuału" - mówiła. "Myśmy na próbach to wyimprowizowali. Mieliśmy całą próbę poświęconą temu, jak to obchabazianie powinno wyglądać. W istocie polega ono na wyrywaniu wszystkich tych wolnomyślicielskich idei i autonomicznych pomysłów z Manii, przycięcie jej równo pod oczekiwania rodziny i wsi" - powiedziała twórczyni przedstawienia, dodając, że "scena jest bardzo ekspresyjna i okrutna wobec Manii".

Przypomniała, że "w przedstawieniu do wsi z Zamku przybywają Cyganie". "Co istotne, ci Cyganie grani są zresztą przez tych samych aktorów, którzy grali tę konserwatywną, wiejską wspólnotę" - mówiła. "Ci Cyganie są jej rewersem. Są grupą nomadyczną, wędrującą, wyzwoloną, a w naszym spektaklu nabierają trochę cech hipisowskich" - wyjaśniła. "Można by nawet powiedzieć, że są nieco queerowi" - dodała Frankiewicz.

"Nikt we wsi nie jest ciekawy prawdy, którą w spektaklu jest cygański artefakt, a którego chcą doświadczyć Mania i jej przyjaciółka Kasiula. Kasiula jest najbardziej zagadkową postacią tego dramatu, która trochę inspiruje i namawia Manię do tych bardziej radykalnych gestów. Jest spiritus movens nocnej wyprawy do Zamku, wejścia i sprawdzenia, co tam jest" - wyjaśniła reżyserka.

Muzykę do przedstawienia skomponował Miłosz Pękala. "Muzyka w spektaklu ma podążać za światem wewnętrznym postaci. Nie chciałam, żeby była ilustracyjna, ale żeby prowadziła w zakamarki duszy głównej bohaterki" - powiedziała Lena Frankiewicz. "Dlatego szukaliśmy z kompozytorem takiej tkanki muzycznej, która podejmowałaby motywy ludowe, ale także je przetwarzała" - tłumaczyła. "Skojarzyliśmy te motywy ludowe z mocnym, grunge'owym brzmieniem lat 90., np. z Nirvaną" - oceniła reżyserka, dodając, że "efektem jest nieoczywista, mieniąca się wieloma barwami fonosfera spektaklu".

"Ta muzyka bardzo mnie zainspirowała. Gdy wymyślałam sceny - to po prostu włączałam sobie propozycje muzyczne Miłosza i one same pojawiały się przed moimi oczami" - mówiła. "Mam wrażenie, że te melodie i dźwięki to także jest wielka wartość tego spektaklu. Przynajmniej dla mnie, bo jestem słuchowcem" - wyjaśniła Lena Frankiewicz.

W spektaklu wykorzystano oryginalną wersję utworu "Territorial Pissings" z płyty "Nevermind" zespołu Nirvana.

"Wiejska wspólnota zawieszona w bezczasie i jej odmalowany poetyckim językiem wszechświat – tajemniczy, fascynujący i dziwnie bliski, bo uniwersalne są mechanizmy funkcjonowania w dusznej społeczności" - czytamy w zapowiedzi spektaklu.

Jak wyjaśniono, "dorastające dziewczyny Mania i Kasiula – ich świeżość i budząca się do życia seksualność wystawiają zastaną rzeczywistość na próbę". "Mania przenikliwie przygląda się porządkowi konserwowanemu przez wspólnotę. Rzeczywistość wpisana jest tu w cykl przyrody, wiara splata się z zabobonem, a naczelną wartością człowieka jest przydatność. Naruszenie ładu społecznego niesie ze sobą ryzyko" - napisano na stronie Teatru Narodowego.

"Bardzo ważna wydaje mi się płaszczyzna, na której ten tekst tak głęboko rezonuje z obecną sytuacją młodych ludzi, którzy, jak wiemy, są dzisiaj w wielkim kłopocie. To wszystko niedosłownie, niejednoznacznie i niepublicystycznie jest ujęte w tym dramacie. To wielki krzyk o zrozumienie i uważność świata dorosłych, o nowy rodzaj porozumienia" - powiedziała reżyserka, cytowana w zapowiedzi spektaklu.

Utwór Małgorzaty Maciejewskiej zwyciężył w 1. Konkursie o Nagrodę Dramaturgiczną im. Tadeusza Różewicza, którego organizatorem jest Teatr Miejski w Gliwicach.

Reżyseria - Lena Frankiewicz. Dramaturgia - Małgorzata Maciejewska. Scenografię zaprojektowała Barbara Hanicka, a kostiumy - Michał Dracz. Muzykę skomponował Miłosz Pękala. Choreografię opracowała Agnieszka Kryst. Za reżyserię światła odpowiada Aleksandr Prowaliński, a za projekcje wideo - Mateusz Zieliński.

Występują: gościnnie Elżbieta Zajko (Mania), Beata Fudalej (Babka), Anna Grycewicz (Matka), Joanna Gryga (Bartkowa), Magdalena Warzecha (Doktorka), Anna Chodakowska (Ladzia), gościnnie Aleksandra Sroka (Kasiula), Paweł Tołwiński (Ojciec), Piotr Grabowski (Pleban), Robert Jarociński (Wonuliss, Ostępowy) i Hubert Łapacz (Tomek).

Premiera - 14 czerwca o godz. 19 na Scenie Studio Teatru Narodowego w Warszawie. Kolejne przedstawienia - 15-16 i 26-27 czerwca.

Źródło:

PAP