Magdalena Grzebałkowska, autorka znakomitych biografii Beksińskich, Komedy i Twardowskiego, powiedziała w niedawnej telewizyjnej rozmowie z Mariuszem Szczygłem, że biografia musi być niewygodna dla bohatera, pokazywać go na koturnach i w szlafroku, nie pozbawiając jednocześnie godności i zasług. „Primadonna. Biografia Bogusława Kaczyńskiego” napisana przez Bartosza Żurawieckiego, a wydana w marcu bieżącego roku przez Wydawnictwo Agora pierwszą cechę („niewygodę”) posiada jak najbardziej, co do kolejnych zaś wyznaczników – można dyskutować.
Ponieważ postać Bogusława Kaczyńskiego większości osób, jak mniemam, sięgających po tę książkę jest doskonale znana, warto na początku króciutko przedstawić autora jego biografii. Bartosz Żurawiecki to krytyk filmowy, dziennikarz (autor felietonów i recenzji filmowych w dwumiesięczniku „Replika”), pisarz (m.in. powieść „Trzech panów w łóżku, nie licząc kota”), dramaturg („Dialogi o gwałcie”), a przy tym mężczyzna nieheteronormatywny (wśród osób, którym składa podziękowania w końcówce książki wymienia swojego męża Macieja), o czym wspominam bynajmniej nie dla sensacji czy chęci postponowania biografa, ale dlatego, że sam Bogusław Kaczyński też był osobą homoseksualną, co skrzętnie ukrywał i próbował wyprzeć ze swego życia do tego stopnia, iż nawet zawarł związek małżeński z kobietą. Że była to jedynie „przykrywka” dla jego prawdziwej orientacji seksualnej stanowiło dla ogromnej liczby osób z tzw. środowiska tajemnicę poliszynela. Ale nie gejostwo Kaczyńskiego stanowi największy problem dla autora „Primadonny”, a po lekturze jego książki także dla wielu, którzy znali tego wymuskanego, elokwentnego prezentera muzyki klasycznej z takich programów telewizyjnych, jak „Operowe qui pro quo”, „Zaczarowany świat operetki” czy „Rewelacja miesiąca”. Okazuje się bowiem, że Bogusław Kaczyński to wielki konfabulant i mistyfikator, który swój obraz kreował na kształt własnych wyobrażeń, uciekając się do licznych przekłamań czy wręcz zmyśleń.
Bartosz Żurawiecki demaskując Kaczyńskiego odwołuje się do wiarygodnych źródeł i prostuje historie stworzone przez bohatera swojej książki. Meandry jego konfabulacji pozwala autorowi odkryć sam… Kaczyński, który w licznych wywiadach i książkach o charakterze autobiograficznym zmienia wersje informacji i opowieści podawanych jako autentyczne. A tych „nieścisłości” w życiorysie prywatnym i zawodowym było aż nadto. Począwszy od rzekomego rodowodu ziemiańskiego i sielskiego dzieciństwa poprzez przyjaźń czy choćby znajomości z diwami operowymi, z Marią Callas, Birgitt Nilsson czy Ada Sari na czele, aż po różne wersje pierwszego udaru. Żurawiecki sięga też do książek pamiętnikarsko–wspomnieniowych znanych osobistości (na przykład Ireny Dziedzic, Maria Fołtyn), a także pozyskuje wypowiedzi osób żyjących, które na różnym etapie życia i działalności Kaczyńskiego (telewizja, dyrektorowanie w Teatrze Roma, kierowanie festiwalami w Łańcucie i Krynicy czy prorektorowanie w Akademii Muzycznej) się z nim zetknęły. Są wśród nich Jerzy Domaradzki (reżyser), Tomasz Raczek (krytyk filmowy), Grzegorz Bayer (śpiewak), Edyta Piasecka (śpiewaczka), Joanna Rawik (piosenkarka), Piotr Nędzyński (znawca opery). Dokonania Kaczyńskiego oceniają w książce Żurawieckiego osoby posiadające ogromną wiedzę na temat opery, choć zawodowo niezwiązane z muzyką (prof. Ewa Łętowska, dla której Kaczyński był raczej popularyzatorem muzyki poważnej, a nie autorytetem). Jeden z rozmówców autora „Primadonny” nazywa nawet Bogusia, jak powszechnie o nim mówiono w środowisku, sympatycznym dziadziusiem sypiącym jak z rękawa anegdotami. Wiele nowego do wiedzy i obrazu tego zmarłego w 2016 roku „pierwszego celebryty PRL–u” wnoszą te wypowiedzi, które pokazują Kaczyńskiego jako człowieka: egocentryka, lansującego tak naprawdę bardziej siebie niż artystów, o których opowiadał (barwnie i ze swadą, to trzeba przyznać) często nie do końca prawdziwe historie, megalomańskiego, łatwo popadającego w złość, obrażającego się, traktującego innych niekiedy instrumentalnie, ale przy tym bardzo pracowitego, dobrego organizatora, ambitnego, umiejętnie wykorzystującego dla własnych celów koniunktury polityczne. Tę dwoistość natury Kaczyńskiego świetnie też pokazuje okładka książki Bartosza Żurawieckiego zaprojektowana przez Joannę Kosk–Florczak. Oryginalne jest też opracowanie graficzne, za które odpowiada Maciej Trzebiecki.
Generalnie „Primadonna. Biografia Bogusława Kaczyńskiego” Bartosza Żurawieckiego to biografia napisana zgodnie z zasadami warsztatu twórcy tego typu publikacji: odbrązawia głównego bohatera, czyniąc go prawdziwszym poprzez pokazanie cech, które trudno było dostrzec oglądając Kaczyńskiego na telewizyjnym ekranie. A jednocześnie nie odbiera mu zasług, jakim niewątpliwie było wzbudzanie zainteresowania blichtrem świata teatru operowego i muzyki klasycznej. Chwała autorowi za to, że nie uległ powszechnemu w Polsce przekonaniu, że o umarłych albo dobrze, albo wcale, którym kierowali się ci, co odmówili Żurawieckiemu wypowiedzi do książki. Przez to jego praca jest niezwykle interesująca, wciągająca od pierwszych zdań. Podczas lektury miałem wrażenie (pewnie mylne), że autor ma żal do bohatera, że chcąc kreować się na kogoś innego, tak mało, by nie powiedzieć: nic nie zrobił dla środowiska LGBT+, które było ich wspólnym środowiskiem.
Bartosz Żurawiecki, Primadonna. Biografia Bogusława Kaczyńskiego, Wydawnictwo Agora, Warszawa 2024, s. 390