W 100. rocznicę urodzin Tadeusza Różewicza jego najbardziej znany utwór sceniczny zostanie po raz pierwszy wystawiony w mieście, w którym powstał i w którym autor mieszkał prawie dwie dekady. Premiera już w najbliższą sobotę.
ROZMOWA Z REŻYSEREM PAWŁEM SZKOTAKIEM
MARTA ODZIOMEK: W didaskaliach do „Kartoteki" czytamy: „Czas akcji: współcześnie. Miejsce akcji: pokój, przez który przechodzi ulica". Co to znaczy w pana inscenizacji?
PAWEŁ SZKOTAK: Różewicz ukończył pisanie „Kartoteki" w 1959 r. i ja jako reżyser spektaklu mam na myśli współczesność tamtego czasu. Nie „aktualizuję" tej sztuki, jej akcja dzieje się mniej więcej wtedy, gdy pisał ją Różewicz. Jest w niej wiele odniesień do II wojny światowej, do lat 50. XX w.
Uwspółcześnianie „Kartoteki" nie byłoby dobre. Ten tekst sam w sobie ma dużo znaczeń i obserwacji, które mogą być dziś aktualne. Na przykład Bobik - człowiek, który zosta! sprowadzony do roli psa - to taka postawa, którą dziś pewnie dość często niestety obserwujemy...
Co do miejsca akcji -jest nim jaźń Bohatera, jego pamięć, marzenia i pragnienia. W tym sensie przechodzi przez scenę nie tylko ulica, ale są to też ważni ludzie, których kiedyś spotkał.
Po pierwszym wystawieniu „Kartoteki" niektórzy dostrzegli w Bohaterze „romantycznego polskiego samotnika". A jakiego bohatera pan dostrzega?
- To, co go spotkało, a dotknęły go dwa potężne doświadczenia - wojny i stalinizmu - prócz szeregu katastrof osobistych, które sobie już sam zafundował, spowodowało, że dostrzegamy u niego jakiś syndrom wypalenia. On się ciągle próbuje ze sobą rozliczać, prowadzi wewnętrzny rozrachunek, ma głęboką depresję.
Jeśli chodzi o doświadczenie czasu wojny - dziś już wiemy dzięki badaniom naukowców, że kolejne pokolenia mogą dziedziczyć wojenną traumę, mimo że wydarzyła się dawno, zanim jeszcze pojawiły się one na świecie. Polacy mają najwyższy poziom stresu pourazowego w Europie. Odziedziczyliśmy go transpokoleniowo i transmitujemy dalej. Prawdopodobnie w każdej polskiej rodzinie wojna odcisnęła swój ślad, Holocaust dokonał się na naszej ziemi. Trauma ta rzutuje na szereg wyborów i postaw, których dziś dokonujemy jako państwo, naród, ludzie. Wojna, która jest bezpośrednim doświadczeniem dla Bohatera „Kartoteki", dla widza współczesnego jest doświadczeniem zapośredniczonym - ale na pewno nie jest mu obojętna. A komunizm, czy może raczej stalinizm, to kolejne potężne doświadczenie, które przeorało umysły oraz sumienia wielu ludzi w Polsce i po prostu ich złamało. Ono też nie jest obojętne dla wielu postaw, które dziś obserwujemy.
Krytycy wskazują, że „Kartoteka" jest utworem ponadczasowym.
- „Kartoteka" jest uniwersalną sztuką i jednocześnie jednym z tekstów, które pozwalają zrozumieć, kim jesteśmy i dlaczego jest nam tak ciężko. Po II wojnie światowej powstały dwa teksty, które tak znakomicie mówią o problemach Polaków i jednocześnie problemach jednostki w konfrontacji ze społeczeństwem. Pierwszy to „Kartoteka", a drugi to „Dzień świra" Marka Koterskiego. Gdyby ktoś chciał zrozumieć polskość powojenną, nasze komplikacje, urazy, traumy i śmieszności, to powinien szukać odpowiedzi właśnie w tych tekstach. My, Polacy, w nich możemy się przeglądać. Tak się składa, że udało mi się niedawno zrealizować „Dzień świra" w Teatrze im. Osterwy w Gorzowie, wkrótce będzie miał swoją premierę, przesuniętą z powodu pandemii. Pracując nad „Kartoteką", miałem z tyłu głowy jeden i drugi tekst.
To uniwersalne, ale też bardzo polskie - ten rodzaj napięcia, jaki mamy z postawami romantycznym. Przesiąkamy nimi, one nas budują, są dla nas ważne, ale jednocześnie niesłychanie utrudniają nam życie. Historia pokazała nam, że mit romantycznego chłopaka, który walczy z karabinem, okazał się mitem prowadzącym do klęski, wielokrotnie podważanym przez historię. Dziś na pewno wymaga poważnego namysłu.
Różewicz w „Kartotece" w zasadzie konstruuje bohatera w sposób antyromantyczny - on nie działa, głównie leży w łóżku, rozlicza się ze sobą. To bohater uwalany krwią nie tylko wroga, więc to nie są rzeczy romantyczne.
Odwołania do polskiego mitu są w Polsce silne i obecne, ale dziś są często odwołaniami karykaturalnymi i smutnymi. Wystarczy przywołać marsz narodowców upamiętniający powstanie warszawskie. To przykład schizofrenicznej, pokrętnej, ale też jakże polskiej realizacji tego mitu.
Warto, by młodzi ludzie zapoznali się z „Kartoteką" - ciekawi mnie, na ile są dla nich ważne problemy w niej zawarte. Czy są oni już uwolnieni od naszych traum, czy też nas ojcowie i dziadkowie zainfekowali ich historią? Bardzo chciałbym, by byli od nich wolni.
Łóżko, pokój, zamknięcie, siedzenie, leżenie, nierobienie. Te przedmioty i stany psychiczne kojarzyć się mogą z pandemią.
- To prawda, takie doświadczenie niemożności akurat mogłoby być bliskie osobom, które doświadczyły zamknięcia, ale my nie przywołujemy go w sposób dosłowny. „Kartoteka" ciężko zniosłaby przenosiny w inny czas, jest w niej jednak dużo konotacji związanych z wojną, z trudnymi relacjami polsko-niemieckimi. Jeśli rzecz miałaby się dziać w 2021 r„ to wyglądałoby to dość dziwnie.
Tekst tej sztuki jest bardzo dobrze napisany od strony literackiej, jest w nim jakaś tajemnica. Różewicz przy użyciu zaledwie kilku zdań znakomicie oddaje portrety osób, które odwiedzają Bohatera.
Jeśli mamy do czynienia ze świetną literaturą w teatrze, to warto jej zaufać. W naszych poszukiwaniach postanowiliśmy nie dopisywać żadnych innych tekstów do sztuki Różewicza, chcieliśmy natomiast zrozumieć co autor chciał przekazać w użytych w niej słowach i obrazach.
Okres prób do „Kartoteki" w Teatrze Miejskim w Gliwicach był fascynujący. Przygotowywałem się do nich wiele tygodni, a mimo to jeszcze sporo zaszyfrowanych w tekście znaczeń odkryłem podczas prób z aktorami.
Będzie to teatr dobrze osadzony w literaturze, do którego - mam nadzieję - widz tęskni...
Istotnym elementem „Kartoteki" jest kreacja głównego bohatera. Na kogo pan postawił i dlaczego?
- W mojej realizacji w rolę Bohatera wciela się Przemysław Chojęta, aktor niezwykły, obdarzony wielką wrażliwością, ale i dociekliwością oraz inteligencją. Szereg godzin razem przegadaliśmy i przepróbowaliśmy. Myślę, że będzie to przemyślana I głęboko przeżyta propozycja aktorska, cieszę się, że taki aktor jest w zespole Teatru Miejskiego. Znałem możliwości Przemysława Chojęty, bo miałem okazję i radość pracować z nim wcześniej kilkukrotnie.
Czy to był pański pomysł, by wystawić „Kartotekę", czy też został pan zaproszony do Teatru Miejskiego, by wyreżyserować ten właśnie tytuł?
- To zasługa i pomysł dyrektora Grzegorza Krawczyka, ale cieszę się, że ta propozycja trafiła do mnie. Myślę, że wartością samą w sobie jest fakt, iż tekst, który powstał w Gliwicach, zostanie w tym mieście - po raz pierwszy - wystawiony na scenie. Różewicz mieszkał tu przez prawie 20 lat, całkiem niedaleko siedziby teatru. I dlatego też w naszej realizacji będzie pewna niespodzianka z tym związana - odważyłem się w jednym momencie na ingerencję w tekst i będzie on hołdem dla czasu, który Tadeusz Różewicz spędził w Gliwicach, jak również dla samej śląskości.
Urządził sobie pan przed próbami spacer śladami Różewicza po Gliwicach?
- Tak, odwiedziłem miejsce, gdzie mieszkał, i te miejsca, do których chodził, gdy tu żył. W teatrze w Gliwicach podobno był tylko raz, jego żona chodziła tam częściej, więc pewnie wielkim fanem operetki, która tu wtedy funkcjonowała, nie był. Ale możemy sobie wyobrazić, że siedział na którymś z tych krzeseł...