EN

12.11.2020, 13:19 Wersja do druku

W naszym teatrze niepełnosprawność zostawia się za drzwiami

Widzowie często nie wiedzą, że w naszym teatrze grały osoby z niepełnosprawnościami. Ci ludzie grają piękne role, są przepełnieni emocjami, zapamiętują duże ilości tekstu, tworzą postaci, śpiewają, tańczą. Tu tkwi sekret. Nie ma specjalnego traktowania. Nie ma taryfy ulgowej - mówią dyrektor Teatru Arka we Wrocławiu Alexandre Marquezy i reżyser Agata Obłąkowska.




fot. mat. teatru

Jesteśmy po premierze spektaklu „Dziady" w Teatrze Arka im. Renaty Jasińskiej we Wrocławiu. Jeden z głównych aktorów cierpi na niepełnosprawność sprzężoną. Oznacza to, że ma dwa współwystępujące rodzaje niepełnosprawności wywołane jednym czynnikiem. Z pewnością trudno było mu zapamiętać tekst. Czy ryzykowne jest przydzielanie ról osobom niepełnosprawnym?

Alexandre Marquezy: Można powiedzieć, że staramy się pokazać je w jak najpiękniejszy sposób, i nie chcemy słuchać: „I tak dobrze, że tyle zrobili, mimo że się pomylili". Z niepełnosprawnymi osobami pracujemy już bardzo długo. To lata pracy, godziny prób i rozmów. Jak pyta pani, czy ryzykowne jest przydzielanie ról osobom niepełnosprawnym, to odpowiadam, że absolutnie nie mamy takich dylematów. Stać ich na wiele i za każdym razem udowadniają nam, że potrafią i mogą coraz więcej. My, pełnosprawni aktorzy, też przecież możemy się pomylić. Nawet jeżeli dochodzi do takich sytuacji, świetnie potrafią z tego wybrnąć. Jestem z nich dumny.

Agata Obłąkowska: Nie mamy obaw o grę aktorów z niepełnosprawnością. Integracja i tworzenie spektakli razem jest założeniem naszego teatru. Każdy dostaje dar, talent, każdy różny, ale są one rozdawane po równo niezależnie od tego, czy ktoś ma jakąś niepełnosprawność, czy nie. Wszyscy jesteśmy aktorami i wszyscy dajemy z siebie wszystko. W naszym teatrze niepełnosprawność zostawia się za drzwiami. Nie zawsze jest łatwo, ale to chyba spotyka każdego aktora borykającego się z trudną rolą. Każdy spektakl Teatru Arka udowadnia, że jak się tylko chce, to nie ma rzeczy niemożliwych. W „Dziadach" udało nam się stworzyć piętnastoosobowy zespół, który pięknie ze sobą współpracował na każdej płaszczyźnie. Jestem ogromnie szczęśliwa i dumna z pracy z tak wyjątkowymi i pięknymi ludźmi.

Jeden z aktorów mieszka w Domu Pomocy Społecznej i w covidowej sytuacji nie mógł go opuścić. Słyszałam, że ta osoba bardzo źle zniosła niemożność pojawienia się na scenie…

A.O.: Niestety to prawda. Jan Kot, człowiek obdarzony piękną duszą i światłem, nie może być z nami od początku pandemii. Wszyscy strasznie to przeżywają, Janek dzwoni i pisze, że tęskni, że chce być z nami. Niestety, mimo naszych starań nie udało się dostać pozwolenia, aby mógł pracować w teatrze jak zawsze. Coś, co było jego sensem, zostało mu odebrane, a teatrowi odebrano przyjaciela i aktora.

A.M.: Z powodu pandemii nie mógł wziąć udziału w premierze „Pinokia" i teraz „Dziadów". Jankowi jest bardzo ciężko, ale wie, że na niego czekamy.

Czy zaangażowanie osób niepełnosprawnych w „Dziadach" ma jakieś dodatkowe znaczenie dla tej sztuki? Dodaje jakąś wartość do przekazu Mickiewicza?

A.M.: Osoby z niepełnosprawnościami są bardziej wrażliwe, nie udają, co często można zarzucić aktorom pełnosprawnym. Nie udają, bo łatwiej jest nie udawać i to nic nie kosztuje.

A.O.: Musimy pamiętać, że podczas obrzędów Dziadów z czasów przedchrześcijańskich szczególną rolę odgrywali ludzie biedni, odmienni, którzy na co dzień byli w pewien sposób odrzuceni przez społeczność. Byli oni nazywani Dziadami (tak samo nazywano przodków, nieprzypadkowa zbieżność nazw), i podczas obrzędów zadusznych w wielu rejonach postrzegano ich jako postaci mediacyjne, łączące nas z tamtym światem. Przynoszono im jedzenie, napoje, ogrzewano i dawano schronienie. Teatr Arka posiada zespół integracyjny, w którym aktorzy również są w pewien sposób naznaczeni przez społeczeństwo, dlatego ten spektakl nabiera dodatkowych znaczeń. Inkluzja tak odmiennych wrażliwości daje nową jakość, dzięki której przesłanie „Dziadów" nabiera wyjątkowego znaczenia.

fot. mat. teatru

W Teatrze Arka im. Renaty Jasińskiej grają aktorzy, którzy chorują na autyzm, zespół Downa, porażenie mózgowe. Domyślam się, że nie chcą oni być traktowani inaczej, a jednocześnie z pewnością szczególnego traktowania wymagają, a może i taryfy ulgowej? Jak znaleźć balans?

A.M.: Taryfy ulgowej nie ma. Wszyscy pracujemy tak samo ciężko. Świętej pamięci pani Renata Jasińska mówiła: „Problemy macie zostawić za drzwiami. Tutaj jesteście w teatrze". Widzowie bardzo często nie wiedzą, że w naszym teatrze grały osoby z niepełnosprawnościami. Granice się zacierają, jesteśmy jedną drużyną.

A.O.: Praca jest najlepszą formą socjalizacji. I dlatego osoby, które społeczeństwo odrzuca i daje im łatkę, że na pewno nie dadzą sobie rady w normalnej pracy, kiedy są traktowane na równi z innymi, kiedy wymaga się od nich tego samego, co od aktorów po szkołach teatralnych, nagle udowadniają, ile mogą. Grają piękne role, są przepełnieni emocjami, zapamiętują duże ilości testu, tworzą postaci, śpiewają pieśni, tańczą... Tu tkwi sekret. Nie ma specjalnego traktowania. Czasem potrzebna jest dłuższa praca, więcej rozmów czy tłumaczenia, ale wymagania pełnego profesjonalizmu, kiedy wchodzą na scenę, są takie same jak w wypadku zawodowych aktorów. Dla mnie najpiękniejsze jest, kiedy widzę ich ciężką pracę i spełnienie. Zawsze mnie wzruszają premiery. Kiedy czasem obserwuję nasze aktorki i ich walkę o uwagę czy rolę, to widzę, że w teatrze mamy pełnokrwiste kobiety i to tym bardziej przekonuje mnie, że wszyscy jesteśmy tacy sami.

Przypominam sobie ubiegłoroczny świąteczny spektakl „Próby, czyli karp w galarecie". Popłakałam się, co w teatrze zdarzyło mi się po raz pierwszy w życiu! Przyglądałam się aktorom - tym, o których tutaj mówimy - i widziałam, że oni cieszą się grą aktorską po prostu jak dzieci z wielkim sercem i są autentyczni. Nigdy u aktora pełnosprawnego nie widziałam takiej miłości do aktorstwa.

A.O.: Tak, ja robiłam wówczas tylko choreografię. Wszyscy oddajemy serce przy każdym spektaklu. Kiedyś napisano o nas, chyba po występie na festiwalu w Sarajewie, że jesteśmy cudem teatralnym. To piękne słowa, które przepełniają nas dumą i dają siłę do codziennej walki.            

Tytuł oryginalny

W naszym teatrze niepełnosprawność zostawia się za drzwiami

Źródło:

Gazeta Polska nr 46

Wątki tematyczne