EN

30.05.2023, 17:21 Wersja do druku

Uwaga! Czułość!

„Sztuka kochania” Michaliny Wisłockiej w reż. Miry Mańki w Teatrze im. J. Kochanowskiego w Opolu. Pisze Ludwika Gołaszewska-Siwiak w Nowej Sile Krytycznej.

fot. Klaudyna Schubert / mat. teatru

Najnowszy spektakl Miry Mańki, obiecującej reżyserki młodego pokolenia, próbuje otulić widza czułością. W opolskiej „Sztuce kochania” twórcy posługują się ciepłym światłem, delikatną muzyką, nieprzesadzoną scenografią – serdeczność płynie ze sceny. Premiera Teatru im. Jana Kochanowskiego nie tyle detabuizuje to, o czym przez wieki się nie mówiło, ile jest apelem o odwagę w miłości. Przede wszystkim do siebie samego.

Osnowę przedstawienia stanowi podręcznik Michaliny Wisłockiej „Sztuka kochania”, wydany po raz pierwszy w 1978 roku. Książka, dzisiaj nieco zapomniana, na przełomie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych zrewolucjonizowała polską popkulturę, nadając zupełnie nowe tory dyskusji o seksualności. Zarówno jej lektura, jak i spektakl nie są „podręcznikiem technik seksualnych”, są próbą kompleksowego pokazania złożoności ludzkich relacji. Reżyserka, cytując obszerne fragmenty książki uzupełnia je o współczesne konteksty. Na scenie nie wydarza się nic perwersyjnego, działania aktorów są prostolinijne i delikatne, a przede wszystkim zabawne.

Spektakl pozwala zajrzeć do mózgu zakochanego mężczyzny. Zdeprymowany niepowodzeniem ostatnich podbojów miłosnych, postanawia sięgnąć po ostatnią deskę ratunku – książkę Wisłockiej. Obserwujemy fazy zakochania, każdej perypetii towarzyszy fachowy komentarz zaczerpnięty z poradnika. Scenariusz skonstruowany jest z absurdalnych etiud przeplatanych piosenkami. Twórcy śmiało hiperbolizują stereotypy, naigrywają się z kultury romantyczności, ale to obrysowanie zachowań grubą kreską i śmiechem zbliża ich do widza, delikatnie dotykając ukrytych pragnień.

On to postać zbiorowa, wciela się w nią sześciu wyśmienicie uzupełniających się aktorów: Bartosz Dziedzic, Karol Kossakowski, Leszek Malec, Radomir Rospondek, Kacper Sasin, Michał Świtała. Żaden ani na chwilę nie zatraca swej indywidualności. Wspólna gra daje im ogrom energii i radości, która udziela się publiczności. Zestawienie tak różnych osobowości aktorskich stworzyło wielobarwny wachlarz emocji, widz z łatwością odnajduje w nich siebie. Historia zostaje opowiedziana przy użyciu bardzo skromnych, ale zharmonizowanych rozwiązań scenicznych. Scenografia to jedynie podest i zawieszony nad nim ekran. Głównym środkiem wyrazu, obok słowa, staje się choreografia przygotowana przez Dominika Więcka.

Jedyną słabością spektaklu jest nie zawsze udane łączenie kabaretu z dydaktyzmem. Przedstawienie rozpoczyna się jak każde zakochanie – od hitchcockowskiego trzęsienia ziemi. Im bliżej końca dynamiczny wodewil ustępuje spokojnym scenom silnie nacechowanym edukacyjnie. O ile początkowo bawiąc uczy, tak pod koniec jedynie uczy.

Siedząc wśród premierowej widowni (w dużej mierze byli to odbiorcy dojrzali) miałam poczucie, że łączy nas ze sceną rozrzewnienie, wspólnota pragnień. I to jest zdecydowana siła spektaklu. Ciekawa jestem, jak „Sztuka kochania” zostanie odebrana przez widzów młodszych, do których też jest adresowana. Lekturę tego „teatralnego podręcznika” polecam każdemu. Niezależnie od wieku.

Ludwika Gołaszewska-Siwiak – studentka II roku filologii rosyjskiej na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. Absolwentka szkoły muzycznej I stopnia w Opolu (w klasie klarnetu) i krakowskiego Lart StudiO – Policealnego Studio Aktorskiego. Odbyła staż w Dzienniku Teatralnym.

Źródło:

Materiał własny