„Z ręką na gardle. Piosenki z repertuaru Ewy Demarczyk” w reż. Anny Sroki-Hryń w Teatrze Współczesnym w Warszawie. Pisze Reda Paweł Haddad w Teatrze dla Wszystkich.
Śpiewający człowiek, a szczególnie śpiewająca kobieta to magia naturalis w swoim czystym żywiole. Zmienna, dzika, odważna i śmiała. Jest świętością, prawdą, energią, w najbardziej namacalnej formie. Piosenka może być miłością, krzykiem, skargą, zwykłym komunikatem wyrażonym w niecodziennej formie, a także elementem wtajemniczenia w nieśmiertelność i wieczność przeczuwaną w dźwiękach i rytmie. Tesla mówił, że jeśli chcesz zrozumieć świat musisz myśleć w kategoriach częstotliwości i wibracji. USA ma Jamesa Browna, Warszawa piosenki zebrane przez Stanisława Grzesiuka, a Kraków legendę – Ewę Demarczyk.
Śpiew jest życiem – powiedziałby Grotowski
Jesteśmy na statku, niesieni falami morza i rewelacyjnymi talentami wykonawców. Aktorzy są tutaj fenomenalni. Zaangażowani, zdeterminowani, matematycznie dokładni i jednocześnie pełni szczerego żywiołu. Jakość ich głosów, determinacja i precyzja wykonania elektryzuje. Senne (i bardzo pasujące do tego, być może ostatniego na tym statku balu, światło) i przypominające czasami klimaty Piny Bausch i tańca współczesnego choreografie (Ewelina Adamska-Porczyk) sprawiają, że stopniowo wchodzimy w stan głębokiego zahipnotyzowania dźwiękiem, ruchem, zespołowością wykonania, a piosenki nagle łączą się w jeden muzyczny sen. Fabuła opisana przez autorkę scenariusza i reżyserkę gdzieś umyka, ale to nie jest tutaj najważniejsze.
Chcę śpiewać, grać spektakle, spotykać się z ludźmi. To jest dla mnie najważniejsze, bo nie lubię nagrań, rejestracji telewizyjnych. Nie uznaję sztuki dla sztuki, gdyż śpiewam dla ludzi, z którymi chcę mieć dobry kontakt i myślę, że daję im sporo. Zresztą, oni też mi wiele dają.*
To co w przedstawieniu wyreżyserowanym przez Annę Srokę-Hryń podoba mi się najbardziej, to nie piosenki Ewy Demarczyk, lecz zespół aktorów i muzyków. Artyści zgrupowani pod szyldem „Z ręką na gardle” mogą w tym składzie zagrać i zaśpiewać wszystko. Skala ich głosu, wokalna moc i muzykalność żarzy się na scenie Teatru Współczesnego jak naładowany energią kryształ (kierownictwo muzyczne i aranżacje Jakub Lubowicz, przygotowanie wokalne Monika Malec). Chciałbym zobaczyć ich także w innym, mniej zmitologizowanym repertuarze, bo talent tych twórców nie ma żadnych granic. Znakomita jest scenografia (Grzegorz Policiński), która z małej Sceny w Baraku Teatru Współczesnego tworzy autonomiczne, spójne uniwersum zagubionego gdzieś na morzu statku i uwięzionych pod pokładem, jakby nieco kantorowskich postaci, które siłują się ze swoimi pragnieniami, marzeniami oraz miłością. Mocno na wyobraźnię działa zawieszony w rogu sceny bujający się na falach żyrandol i dekadenckie światło (reżyseria światła Piotr Hryń) oraz kostiumy (Sabina Czupryńska).
Śpiew to magia naturalna
„Z ręką na gardle. Piosenki Ewy Demarczyk” to piękne przedstawienie muzyczno-choreograficzne, które angażuje wszystkie zmysły, błyszczy efektownym i świetnym warsztatowo zespołowym wykonaniem. Autentyczność i kreatywność tego widowiska daje nadzieję, że piosenki „Czarnego Anioła” nigdy nie zostaną zapomniane.