EN

4.12.2023, 16:41 Wersja do druku

Triumf manipulacji

„Kredyt” Jordiego Galcerána w reż. Marcela Wiercichowskiego w Teatrze Bagatela w Krakowie. Pisze Mateusz Leon Rychlak w Teatrze dla Wszystkich.

fot. Patrycja Wiercichowska / mat. teatru

,, Prawda pogrzebana jest pod warstwą
gmachów pełnych kłamstw.’’
-Noam Chomsky

Największa bzdura, podana z należytym przekonaniem, może stać się zarzewiem bardzo poważnych kłopotów. Trudno uwierzyć w coś nieprawdopodobnego, ale jak się tak głębiej zastanowić… to wszystko nabiera sensu. Zwłaszcza jeśli ktoś jest bardzo zdeterminowany, by nas przekonać i np. jest to petent w sprawie kredytu. Co gdy uwierzymy nagle w zdolności manipulatora? O tym opowiada najnowsza produkcja Teatru Bagatela pt. ,,Kredyt’’ w reż. Marcela Wiercichowskiego.

Od końca ostatniego sezonu Bagatela otwiera się ponownie na pomysły nieco mniej znanych twórców, a nawet debiutantów (tak było w przypadku spektaklu ,,Zimne Ognie’’ Macieja Sajura). Tym razem sięgnięto po tekst prosto ze słonecznej Hiszpanii. I tutaj pojawił się pewien powiew świeżości z uwagi na to, że fabuła przynosi sporo niespodzianek, operując wzorcami, które są raczej nieznane w Polsce, a mimo to bawią i co najważniejsze zaskakują. Spektakl zaczyna się w momencie, w którym podobny tekst osadzony w polskiej kulturze umieszczony byłby przynajmniej w połowie, po przebrnięciu przez dosyć długi fragment poświęcony absurdom biurokracji. W tym przypadku nasi bohaterowie od razu postawieni są w konkretnej, podbramkowej sytuacji, a akcja od pierwszych chwil jest wartka, choć z czasem tempo nie ulega zmianie, zatracając poczucie narastania napięcia w drugiej części.

Bohaterowie na samym początku są ustawieni w bardzo konkretnej pozycji względem siebie, co już po paru pierwszych minutach zostaje natychmiast odwrócone do góry nogami, a z czasem jeszcze się pogłębia. Zarówno Marcel Wiercichowski jako petent Adam i Jakub Bohosiewicz jako dyrektor banku w pierwszych chwilach porzucają nabudowaną otoczkę pierwszego wrażenia, zbudowaną przez kostiumy i powierzchowność aktorów. Na skutek umiejętności manipulacyjnych Adama nagle rolę petenta zaczyna przejmować dyrektor, hierarchia się odwraca, a największym wrogiem dyrektora okazuje się być on sam. Manipulacja i nieudolne próby zapobieżenia czemuś, co nigdy miejsca nie miało stanowi główną oś zbudowania dramaturgii tego spektaklu.

Pewnym wyzwaniem dla twórców może być kameralność. Z jednej strony mniejsza liczba aktorów eliminuje problem skomplikowanej choreografii czy skomplikowanych scen grupowych, mniej jest nieporozumień komunikacyjnych pomiędzy aktorami, z drugiej strony cała dwuosobowa obsada znajduje się przez cały spektakl na widelcu publiczności, którą zwyczajny dialog, nawet najzabawniejszy, może za chwilę znudzić. By uniknąć efektu ,,gadających głów’’ zdecydowano się zatem sięgnąć po okazjonalne efekty świetlne albo multimedialne, podkreślające pewne kluczowe momenty lub wyrywające ze statycznej estetyki. Elementy te stanowiły bez wątpienia urozmaicenie, jednak nie miały jakiegoś szczególnego wpływu na przebieg przedstawienia.

Trudno napisać coś odkrywczego o tego typu spektaklu. Ogólnie rzecz biorąc jest on poprawnie przeprowadzoną komedią, zabawną i momentami zaskakującą, lekką propozycją na teatralnej mapie Krakowa, nieco odmienną pod względem operowania następstwem wydarzeń i pozbawioną rozpoznawalnych nawiązań kulturowych (może z kilkoma małymi wyjątkami).

Źródło:

Teatr dla Wszystkich

Link do źródła