„Kiedy piszę dla dzieci, zawsze staram się jakoś pogodzić realny świat, w którym żyją, z jakąś nadzieją na to, jak ten świat powinien wyglądać. Na to poszukiwanie nadziei poświęcam większość czasu, bo musi ona być możliwie realistyczna i komunikować się z młodym odbiorcą, który powinien odnosić wrażenie, że to, co pozytywne, jest w zasięgu ręki” – z Ivorem Martiniciem, chorwackim dramatopisarzem, rozmawia Martyna Lechman.
Martyna Lechman: Zacznijmy od początku. Dlaczego piszesz? Co najbardziej pociąga cię w pisaniu?
Ivor Martinić: Piszę, żeby próbować samemu sobie objaśnić świat, w którym żyję. Wierzę, że poprzez język można dotrzeć do pewnych prawd. Pociąga mnie odkrywanie możliwości tkwiących w języku; to, w jaki sposób mogę coś za jego pomocą wyrazić, a co temu wyrażaniu się wymyka. Mam poczucie, że poprzez taką grę z językiem jestem w nieustającym poszukiwaniu prawdy.
Od jak dawna towarzyszy tobie to poczucie? Kiedy zacząłeś pisać i czy zawsze był to dramat? Nie jest to najpopularniejszy gatunek literacki. Dlaczego nie specjalizujesz się na przykład w prozie?
Już jako uczeń szkoły podstawowej pisałem pierwsze sztuki teatralne. Byłem członkiem grupy teatralnej, która ciągle potrzebowała tekstów do przedstawień, więc postanowiłem sam tworzyć dla niej takie teksty. Kiedy poszedłem do liceum, zacząłem wnikliwie studiować poezję – w tamtym okresie należałem do Klubu Literackiego dla młodzieży w Splicie, gdzie główny nacisk kładziono na ekspresję poetycką. Wtedy odszedłem od teatru i dramatu. Po ukończeniu szkoły średniej przez przypadek, pod wpływem impulsu, zapisałem się na dramaturgię do Akademija dramske umjetnosti [Akademia Sztuki Dramatycznej] w Zagrzebiu i bardzo dużo czasu zajął mi powrót do pisania sztuk teatralnych. Pamiętam, że mój pierwszy dramat napisany na studiach był naprawdę zły, ledwo zdałem egzamin. Mój drugi tekst to „Tu jest napisany tytuł dramatu o Antem” – od tej sztuki wszystko się ruszyło, na nowo odnalazłem się w dramacie.
Skoro już wspomniałeś o „Tu jest napisany tytuł dramatu o Antem”, przejdę od razu do pytania: czy pisząc, stawiasz sobie cel, masz konkretnego odbiorcę? Pytam szczególnie o odbiorcę, bo twój tekst właśnie ukazał się po polsku w 51. numerze „Nowych Sztuk dla Dzieci i Młodzieży”, czyli antologii chorwackich dramatów dla młodzieży. Czy faktycznie napisałeś ten tekst z myślą o młodym odbiorcy?
Kiedy piszę, zwykle stawiam sobie kilka celów, które w większości mają związek z czymś, nad czym pracowałem wcześniej – może jakieś pytanie pozostało bez odpowiedzi, może nie do końca zrozumiałem jakąś postać, więc wracam do nich w innej formie. Ze względów praktycznych ważne jest dla mnie to, żeby wiedzieć, dla jakiego teatru piszę, czy mój tekst będzie wystawiony na dużej scenie, czy na mniejszej, kameralnej. Istotna jest dla mnie wiedza o tym, jaką drogą moje zdania będą docierały ze sceny do widza – czy będzie on siedział blisko sceny, czy daleko. Ta wiedza pomaga mi ocenić, jak bezpośredni w wyrazie muszę być i jak gęsto mogę pisać. Kolejny ważny dla mnie aspekt to świadomość pisania dla osób, które będą mój tekst realizować na scenie. Potrzebuję tej świadomości, żeby swoją pracą móc otworzyć światy przed reżyserem, kostiumografem, scenografem. Podsumowując, mogę powiedzieć, że dla mnie ważna jest architektura, odbiorca, ale w sensie jego umiejscowienia w stosunku do aktora i zespołu realizatorów przedstawienia. Sztuki „Tu jest napisany tytuł dramatu o Antem” nie pisałem konkretnie dla młodych ludzi, bo to był mój pierwszy tekst, napisany w czasach, kiedy jeszcze nie mogłem o tym myśleć. Ale mogę powiedzieć, że wystawiano go zarówno w teatrach dla dorosłych, jak i w teatrach dla młodzieży.
Tekst „Tu jest napisany tytuł dramatu o Antem”powstał w 2006 roku.Dużo się od czasu jego napisania zmieniło, choć uważam, że brzmi dzisiaj niezwykle aktualnie. A jak bardzo zmieniło się twoje postrzeganie tego dramatu?
Wydaje mi się, że sztuka ta jest znowu aktualna ze względu na wojnę w Ukrainie. Zarówno ja, jak i wielu moich znajomych w Chorwacji przeżywamy retraumatyzację. Mam na myśli to, że żyjąc pomiędzy Chorwacją a Hiszpanią – jako ktoś, kto przeżył wojnę, podobnie jak wiele osób w Chorwacji – rozumiem cały kompleks wydarzeń, przez które przechodzą teraz Ukraińcy. My w Chorwacji już wiemy, że wojna tak naprawdę nigdy się nie skończy, że jej konsekwencje będą dalekosiężne i głęboko tragiczne dla wielu przyszłych pokoleń. Mój tekst „Tu jest napisany tytuł dramatu o Antem” o tym właśnie mówi – o następstwach, o ofiarach wojny, o ludziach, którzy po wojnie muszą dalej żyć. Sztuka obecnie grana jest jeszcze tylko w Argentynie, gdzie publiczność uznaje ją za sztukę współczesną, mimo że od jej napisania minęło już siedemnaście lat.
Chciałbym kiedyś wrócić do tego dramatu. Jego tytułowy bohater jest realną osobą, chciałbym wiedzieć, co dzisiaj robi, jak żyje. Skontaktowałem się z nim dawno temu, kiedy tekst był już gotowy, ale po tym, jak go poinformowałem o napisaniu sztuki na podstawie jego historii, nie utrzymywaliśmy dalej kontaktu. Nie wydawało mi się, żeby był tym specjalnie zainteresowany, więc nie nalegałem.
Czy prawdziwy Ante ma na imię Ante? Czy spotkaliście się osobiście? I co najważniejsze – jak udało ci się z nim skontaktować?
Tak, Ante ma na imię Ante także w prawdziwym życiu. Skontaktowałem się z nim tylko przez Facebooka, nigdy nie spotkaliśmy się osobiście.
Wróćmy do samej sztuki. Postaci w swoich kwestiach komentują wydarzenia, swoje działania i uczucia, a czasem działania i uczucia innych postaci. Ten zastosowany przez ciebie zabieg skojarzył się Mariji Barna–Lipkovski, reżyserce belgradzkiego spektaklu na podstawie twojej sztuki, z pewnego rodzaju psychodramą. Jak sama twierdzi, zdawało się jej, że taka jest intencja autora, że w pewnym sensie całemu społeczeństwu potrzebna jest psychoterapia za pomocą dramy. Czy to skojarzenie odpowiada twoim zamierzeniom?
Dramat powstał metodą improwizacji – mojej jako pisarza z kolegami z dramaturgii na Akademii Sztuki Dramatycznej. Rozdzieliłem pomiędzy kolegów role żywych ludzi i uczyniłem z nich bohaterów dramatycznych. Dzięki temu tekst z pewnością ma w sobie elementy psychoterapii. Ponieważ jednak pisałem go w bardzo młodym wieku, kiedy to pojęcie psychoterapii było mi jeszcze dalekie, nie korzystałem świadomie z żadnych narzędzi psychoterapeutycznych, ale jako dramaturg, wykorzystując dramatyczne możliwości sytuacji i postaci, próbowałem rozwiązać prawdziwą, udokumentowaną traumę na poziomie dramatu, a nie realnego świata. Właśnie z tego powodu ten tekst posiada taką, a nie inną strukturę.
Bezpośrednią inspiracją do napisania „Tu jest napisany tytuł dramatu o Antem”był artykuł z chorwackiego czasopisma „Jutarnji list” [„Gazeta Poranna”]. Możesz to rozwinąć? Przeczytałeś artykuł i pomyślałeś – świetny temat na dramat?
Dramat powstał na drugim roku akademii, gdzie corocznym zadaniem było napisanie tekstu scenicznego na podstawie artykułu prasowego. Bazą dla mnie stał się artykuł dotyczący dzieci wojny – tylko w jednej części odnosił się on do Antego, który w pewnym sensie stał się symbolem wojny, ponieważ ukazało się kilka artykułów prasowych o nim i jego życiu. W związku z tym sztuka powstała z połączenia prawdziwego życia i mojej chęci pisania o nim. I stanowiła moje zaliczenie zajęć.
Oprócz artykułów w gazecie – co cię inspiruje? Tematy przychodzą do ciebie same czy musisz ich aktywnie poszukiwać?
Tematy przychodzą same, wynikają jedne z drugich. Jakoś tak się dzieje, że wszystko, czego nie udało mi się zgłębić w poprzednim dramacie, przelewa się na ten, który dopiero zaczynam pisać. Z podjęciem decyzji, jakim się zająć tematem, raczej nie mam problemu, wydaje mi się, że jest więcej takich, o których nie chcę pisać. Teraz mam już podejście bardziej realistyczne, więc wiem, że z wieloma tematami sobie nie poradzę albo przynajmniej nie w taki sposób, w jaki bym chciał.
A czy wiesz dokładnie, które tematy są ci dalekie?
To dla mnie bardzo trudne pytanie. Nigdy tak naprawdę nie myślę o czymś, co jest dla mnie odległe lub niejasne, bo mnie to nie interesuje. Jest wiele tematów, które chciałbym poruszyć, a ciągle udaje mi się zająć tylko niektórymi z nich. I na tym się skupiam.
W takim razie może zdradzisz, jaki temat lub jakie tematy są teraz dla ciebie gorące?
W tej chwili są mi coraz bliższe idee dystopijne. Myślę, że doświadczenie pandemii i globalnej kwarantanny całkowicie przewartościowało nasze przekonania, i zauważyłem, że coraz częściej autorzy tworzą dystopijne historie. Ja zawsze tworzyłem teksty w rodzaju realizmu poetyckiego, ale obecnie ciągnie mnie do napisania dystopii, fantazji, czegoś nowego, żeby zrobić sobie przerwę od pisarstwa dramatycznego. Wierzę, że wszyscy dzielimy nasze życie na przed i po pandemii.
Jak wygląda twój proces pisania? Czy bardziej przypomina samotność przy komputerze, czy pracę z aktorami na scenie?
Nie należę do tych pisarzy, którzy pracują z aktorami na scenie. Kiedy sam reżyseruję, lubię coś zmieniać w zależności od sytuacji na próbie, ale nie uwzględniam tego w ostatecznej wersji sztuki. Tekst dramatyczny i tekst przedstawienia to dla mnie dwa zupełnie różne teksty. Moje pisanie tekstu dramatycznego odbywa się w domu, w samotności – to moje intymne spotkanie z teatrem, bez udziału innych ludzi. W ten sposób powstaje zupełnie inny tekst, od tego, który mógłby powstać na próbach. W pewnym sensie piszę tak, jakbym wyznaczał zadania wszystkim realizatorom spektaklu. Zdania, które piszę, mają świadomość tego, że zostaną wypowiedziane, a potem przeczytane. Ale spektakl, który powstaje na podstawie mojej sztuki, musi się od niej odsunąć, aby mógł powstać. Moja praca nad spektaklem polega jedynie na napisaniu do niego dramatu.
Powiedziałabym, że dobrze ci to wychodzi. Poza krajami byłej Jugosławii twoje teksty były wystawiane w Londynie, Brukseli, nawet w Buenos Aires. Jak dochodzi do takich realizacji? Kto pierwszy się z tobą kontaktuje? Tłumacz sztuki? Teatr? Reżyser?
Do tej pory na całym świecie odbyło się około pięćdziesiąt realizacji moich sztuk. Najczęściej wystawiane są w Argentynie, tam odbyło się dziesięć premier. A powodem, dla którego tak się zadziało, jest fakt, że moja pierwsza sztuka wystawiona w tym kraju – „Mój syn chodzi, tylko trochę wolniej” („Moj sin samo malo sporije hoda”) – odniosła ogromny sukces. Zdobyła wiele nagród, została zagrana ponad pięćset razy i pozostawała w repertuarze przez ponad dziesięć lat. Z tego powodu Argentyńczycy zainteresowali się wystawianiem także innych moich sztuk. A ponieważ Argentyna jest centrum teatralnym Ameryki Łacińskiej, nie ma dziś w Ameryce Południowej kraju, w którym przynajmniej jedna z moich sztuk nie zostałaby wystawiona. Obszar Ameryki Łacińskiej to dla mnie najważniejszy obszar, w którym moje sztuki cieszą się ciągłym zainteresowaniem. Oczywiście często zdarzają się premiery w innych krajach Europy, poza Chorwacją, ale zdarzają się, ponieważ na przykład reżyser zobaczył realizację mojego tekstu w innym kraju i zdecydował się go wystawić we własnym. Ale nie ma w Europie tak regularnego, ciągłego zainteresowania moimi tekstami, jak właśnie w Ameryce Południowej.
A jak twój dramat trafił do Argentyny?
Tekst został zaproszony na festiwal dramatu europejskiego w Buenos Aires, gdzie reprezentował Chorwację. Od tego wszystko się zaczęło.
Jak często zdarza ci się oglądać sceniczne realizacje swoich tekstów – szczególnie te w Ameryce Południowej? Czy coś cię w nich zaskakuje? Jakbyś porównał realizacje lokalne z bardziej odległymi geograficznie?
Jak tylko jest taka możliwość, oglądam. Wszystko zależy od tekstu. Jeśli jest to realizacja jednej z moich nowszych sztuk, to moje zainteresowanie jest większe, bo wtedy coś może mnie zaskoczyć, mogę odkryć coś, z czego nie do końca zdawałem sobie sprawę, a dopiero po zobaczeniu spektaklu dociera do mnie, o czym właściwie napisałem tekst. Trudno odpowiedzieć w prosty sposób, czym różnią się realizacje krajowe od zagranicznych. Na pewno z tych zagranicznych dowiaduję się wiele o teatrze danego kraju, ale także o tym, jak teatr wymyka się globalizacji i trendom, że zmienia się bardzo powoli. Dzięki temu sposób, w jaki mój tekst jest wystawiany w Hiszpanii, może bardzo różnić się od tego, jak jest wystawiany na przykład w Niemczech. Podobnie stosunek publiczności do teatru jest w każdym kraju inny i silnie wpływa na sam teatr – różnicę widzę ogromną począwszy od widowni argentyńskiej, która uwielbia teatr, po, powiedzmy, widownię na Bałkanach, gdzie teatr jest ważny, ceniony społecznie, ale nie ma w nim wielkich gwiazd aktorskich i takiego rodzaju uwielbienia dla teatru, jaki zdarza się na innych obszarach.
Czy zdobytą wiedzę o teatrze zagranicznym wykorzystujesz później przy pisaniu kolejnych sztuk?
Na jakimś poziomie podświadomości z pewnością tak. Tak samo jak każde moje doświadczenie w pewien sposób wpisane w moją pracę. Ale nie potrafię wyjaśnić, jak to dokładnie przekłada się na moje pisanie. Wiem tylko, że nie da się pisać ogólnie i że bardzo ważne jest dla mnie, żeby moim początkowym impulsem podczas pracy był teatr chorwacki, czyli język chorwacki.
Sam wyreżyserowałeś kilka swoich własnych dramatów: „Bilo bi šteta da biljke krepaju” [„Byłoby szkoda, gdyby kwiatki padły”], „Drama o Mirjani i ovima oko nje” [„Dramat o Mirjanie i tych wokół niej”] czy „Jackpot”. Ciekawi mnie: kto wyszedł z taką inicjatywą? Jak oceniasz to doświadczenie? Czy w reżyserowaniu fakt, że pracuje się nad własnym tekstem, był dla ciebie pomocny?
Przygodę z reżyserowaniem swoich tekstów zacząłem od wspomnianej sztuki „Bilo bi šteta da biljke krepaju” – to dramat, który napisałem, gdy przeprowadzałem się z Zagrzebia do Barcelony, gdzie mieszkam od ostatnich siedmiu lat. W przypadku tego dramatu miałem problem, jak go napisać i gdzie umieścić – czy akcja ma rozgrywać się w Zagrzebiu, kiedy ja sam już mieszkam w Barcelonie? Albo jak napisać, że dzieje się w Barcelonie, jeśli pisać mogę tylko po chorwacku? Dlatego postanowiłem wziąć ten dramat w swoje ręce, żeby samemu wystawić go zarówno w Zagrzebiu, jak i w Barcelonie i w pewnym sensie odnaleźć siebie, wystawić go autentycznie w środowiskach, w których pracuję – jako reżyser, ale i, w obu tych przypadkach, jako wykonawca na scenie. Chociaż wykonawca to nie końca dobre określenie – trafniej byłoby powiedzieć: pisarz na scenie. Tę samą procedurę powtórzyłem w „Drama o Mirjani i ovima oko nje”, gdzie biorę udział w przedstawieniu przez telefon, zawsze na żywo, oraz w tekście „Sretna drama mladića iz najopasnije zemlje svijeta” [„Szczęśliwy dramat młodego mężczyzny z najniebezpieczniejszego kraju świata”], gdzie na scenie uczestniczę w rozmowie z aktorem i współtwórcą dramatu Guillermo Mirandą, który opowiada o swoim życiu jako uchodźcy z Salwadoru.
Czy czytasz lub oglądasz współczesne dramaty chorwackie? I klasykę? Masz swoich klasycznych ulubieńców?
Oczywiście. Od ponad dziesięciu lat jestem członkiem redakcji portalu dramatycznego Drame.hr, w którym publikujemy twórczość chorwackich autorów, dzięki czemu doskonale orientuję się we wszystkim, co dzieje się w chorwackim dramacie. Mamy świetnych dramaturgów, od Espiego Tomčicia, Vedrany Klepicy, Dino Pešuta z młodszego pokolenia po Ivanę Sajko, Tenę Štivičić czy Tomislava Zajca z nieco starszego pokolenia. Z klasycznych dramatów zawsze w jakiś sposób wracam do „Mewy” Czechowa – ten tekst mówi o teatrze, dlatego zawsze uderza w jakiś słaby punkt każdego z nas, kto w teatrze pracuje.
Chorwację określiłabym jako miejsce, w którym ma miejsce prawdziwa hiperprodukcja ciekawych tekstów dramatycznych. Jak oceniłbyś obecną sytuację młodych dramaturgów w Chorwacji? Powstaje wiele ciekawych tekstów, ale czy mają one szansę zostać opublikowane?
Scena żyje, ciągle zachodzą zmiany. Z drugiej strony nadal jest sporo niezadowolenia, pewne realne problemy od lat się nie zmieniły, na przykład to, że bardzo niewiele teatrów ma etat dramaturga, przez co teatry rzadko opracowują teksty dramatyczne. Jednak biorąc pod uwagę, że mam już dwudziestoletnie doświadczenie, wiem, że nigdy nie było lepiej. Mamy dużo świetnych inicjatyw, a scena teatralna jest niezwykle różnorodna i mam poczucie, że teraz jest największa jak dotąd szansa na premierę nowego tekstu. Coraz częściej autorzy dramatów odważają się reżyserować. Jestem najlepszym przykładem na to, że to przynosi efekty w postaci realizacji – wyreżyserowałem trzy z czterech moich sztuk, które obecnie można oglądać w Zagrzebiu. Podjąłem decyzję, że nie chcę czekać, aż ktoś wystawi moje teksty, aż jakiś reżyser zaproponuje pomysł na nie. Ivana Vuković, Ivan Penović, Olja Lozica – to tylko niektórzy dramatopisarze, którzy wystawiają własne sztuki.
Nie tylko piszesz i reżyserujesz własne dramaty. Jesteś też autorem wielu scenariuszy i adaptacji klasyki dziecięcej dla teatrów, takich jak na przykład „Brzydkie kaczątko”, „Księga dżungli”, „Piotruś Pan”, „Alicja w Krainie Czarów”. Jak wygląda proces powstawania adaptacji? Co można dzisiaj przekazać młodemu widzowi za pomocą klasyki?
Kiedy piszę dla dzieci, zawsze staram się jakoś pogodzić realny świat, w którym żyją, z jakąś nadzieją na to, jak ten świat powinien wyglądać. Na to poszukiwanie nadziei poświęcam większość czasu, bo musi ona być możliwie realistyczna i komunikować się z młodym odbiorcą, który powinien odnosić wrażenie, że to, co pozytywne, jest w zasięgu ręki.
Czy śledzisz chorwacki teatr dla dzieci i młodzieży? Jakie zjawiska są według ciebie dla niego charakterystyczne?
Ponieważ od siedmiu lat nie mieszkam w Chorwacji, obawiam się, że nie jestem najlepszą osobą, by ocenić, jak sobie radzi chorwacki teatr dziecięcy. Jest kilka osób, które zajmują się nim z sukcesem, i są to przede wszystkim artyści skupieni wokół Gradsko kazalište Žar ptica [Teatr Miejskiego Ognisty Ptak] w Zagrzebiu czy Gradsko kazalište lutaka [Miejski Teatr Lalek] w Splicie.
Czy sądzisz, że teatr może dzisiaj wywołać realną zmianę w myśleniu młodych odbiorców? Nawiązać z nimi dialog? Być dla nich ważny?
Teatr musi wierzyć, że to możliwe. Często pracuję z młodymi ludźmi na warsztatach i zawsze fascynuje mnie ich otwartość na zmiany, skłonność do przyjmowania sugestii, do podejmowania dialogu. Wydaje mi się, że młodzi ludzie coraz częściej myślą o swoich emocjach, że słusznie są krytyczni wobec poprzednich pokoleń. Wierzę w dialog, uważam, że zawsze można go nawiązać i że niezwykle ważne jest jego rozwijanie.
Jesteś także autorem scenariusza filmu „Plavi cvijet” [„Niebieski kwiat”], który wyreżyserował Zrinko Ogresta. Czy możesz opowiedzieć coś więcej o tym doświadczeniu?
„Plavi cvijet” to filmowa adaptacja mojej sztuki „Drama o Mirjani i ovima oko nje”. W pewnym momencie swojego życia chciałem dowiedzieć się trochę więcej o pisaniu scenariuszy i wydawało mi się, że mógłbym to zrobić, biorąc swój dobrze znany dramat i próbując zobaczyć go z innej perspektywy, przez kamerę filmową. Proces był długi, byłem zaskoczony, jak bardzo musiałem wymyślić ten dramat na nowo, jak bardzo film wymaga wyraźnego myślenia obrazami, a nie tylko myślenia językiem. Dla mnie ta scenariopisarska przygoda była niezwykle stymulująca. Dowiedziałem się wiele o sobie jako pisarzu. Przez przypadek pokazałem scenariusz reżyserowi Zrinko Ogrestowi, który zdecydował się go zrealizować, a po niecałych dwóch latach od tej decyzji film trafił do kin. Polubiłem pisanie scenariuszy, ostatni projekt, w którym wziąłem udział, to film krótkometrażowy „Stane” Antonety Alamat Kusijanović, którego byłem współscenarzystą. Właśnie niedawno zaprezentowaliśmy go na Festiwalu Filmowym w Wenecji.
Jak bardzo zmieniło się twoje myślenie o pisaniu od debiutu? Jak oceniasz miejsce, w którym obecnie znajdujesz się jako twórca?
Cieszę się, że poszerzyłem swoje horyzonty, że nie ograniczyłem się tylko do pisania, ale zacząłem reżyserować, produkować, a także aktywnie tworzyć dla filmu. To wszystko razem zmieniło moje pisanie, stało się ono bardziej otwarte, a ja sam jestem mniej fanatyczny, nabrałem odwagi w pisaniu sztuk dla publiczności. Paradoksalnie, choć pisania nie traktuję już z taką śmiertelną powagą, jak kiedyś, biorę też większą odpowiedzialność za wszystko, co przedstawiam odbiorcom. Na początku mojej kariery miałem dużo pewności siebie, ale teraz jestem spokojniejszy i bardziej zrelaksowany.
Co cię aktualnie twórczo zajmuje? Czy czujesz, że istnieje jakiś ważny problem, którego jeszcze nie poruszyłeś? Forma, z którą chciałbyś się zmierzyć?
Z pewnością chciałbym spróbować swoich sił w reżyserii i tworzeniu takich spektakli, które komunikują się bezpośrednio z widzem, tworząc za każdym razem niepowtarzalne wydarzenie. Interesuje mnie teatr jako wydarzenie. Oznaczałoby to, że spektakl zależy w dużej mierze od publiczności, ale także to, że sam spektakl zawiera elementy zaskoczenia również dla wykonawcy. Aktualnie taki teatr żywo mnie interesuje.
Nie pozostaje mi nic innego jak życzyć tobie takiego właśnie teatru i podziękować za rozmowę.
Tłumaczenie: Martyna Lechman
Ivor Martinić – chorwacki autor dramatów, dramatów radiowych i scenariuszy, dramaturg oraz reżyser. Jego sztuki zostały przetłumaczone na około 20 języków, są wystawiane w teatrach na całym świecie (zwłaszcza w krajach hiszpańskojęzycznych) i drukowane w antologiach współczesnego dramatu chorwackiego. Debiutował w 2007 roku dramatem„Tu jest napisany tytuł dramatu o Antem”. Stworzył wiele adaptacji teatralnych dla najmłodszych. Na podstawie jego sztuki „Drama o Mirjani i ovima oko nje” [„Dramat o Mirjanie i tych wokół niej”] powstał scenariusz filmu „Plavi cvijet” [„Błękitny kwiat”]. W 2019 roku uruchomił niezależną organizację artystyczną T25, w której jako reżyser bada relacje między aktorem a tekstem dramatycznym w spektaklu. Martinić jest współzałożycielem portalu z bazą dramatów Drame.hr, współinicjatorem pionierskiego projektu dramatopisarsko-teatralnego „MONOVID-19” oraz aktywnym członkiem Savez scenarista i pisaca izvedbenih djela [Związek Scenarzystów i Pisarzy Utworów Scenicznych; SPID]. Współrealizował cykl warsztatów z młodzieżą „Zdrowie psychiczne jako proces twórczy”.
Martyna Lechman –absolwentka Wydziału Reżyserii Dramatu Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Krakowie (obecnie AST) na specjalności dramaturg teatru. Współpracuje z reżyserami i reżyserkami przy realizacji spektakli dla dzieci, młodzieży oraz dorosłych w teatrach w całej Polsce. Laureatka Nagrody Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego dla studentów szkół artystycznych za wybitne osiągnięcia artystyczne. Laureatka nagrody Złota Maska 2018 za scenariusz do spektaklu „Zakonnice odchodzą po cichu”. Tłumaczka, głównie dramatów bośniackich, chorwackich i czarnogórskich. Współredaktorka publikacji „Obudź mnie, gdy to się skończy. Wybór nowych dramatów z Bośni i Hercegowiny”, która ukazała się w 2020 roku i która zawiera dwa przetłumaczone przez nią dramaty. W czasopiśmie „Dialog” (2022, nr 9) ukazał się dramat Ivora Martinicia, który przetłumaczyła wraz z Gabrielą Abrasowicz. Autorka dramatów, adaptacji oraz scenariuszy do takich spektakli jak m.in. „Śpią wystawy” (Teatr im. Juliusza Słowackiego w Krakowie), „Don Kichot” (Grupa Coincidentia & Teatr Pinokio w Łodzi), „Dziadek do orzechów. Nowe historie” (Teatr im. Wilama Horzycy w Toruniu), „Piotruś Pan” (Teatr Pinokio w Łodzi), „Proces” (Teatr Lalek Banialuka im. Jerzego Zitzmana w Bielsku-Białej), „Szewcy” (Białostocki Teatr Lalek).