Logo
Magazyn

Teatr-laboratorium pięknego i twórczego eksperymentu

2.10.2025, 14:08 Wersja do druku

Rozmowa z Beniaminem Bukowskim, dyrektorem Teatru Polskiego im. Hieronima Konieczki w Bydgoszczy.

fot. PAP/Tytus Żmijewski

Objął pan dyrekcję Teatru Polskiego w Bydgoszczy z zastanymi już planami repertuarowymi. Na ile wewnętrznie pan je akceptował i jak dalece satysfakcjonowały pana efekty zrealizowania tych planów?

Zarówno samo ogłoszenie konkursu, jak i objęcie przeze mnie funkcji w kontekście planowania sezonu wydarzyły się oczywiście późno, chociaż wynikało to z zupełnie zrozumiałych przyczyn: nieoczekiwanego zaproszenia Wojciecha Farugi, poprzedniego dyrektora, do kierowania Teatrem Dramatycznym w Warszawie i tym samym konieczności znalezienia nowej osoby, która objęłaby bydgoską scenę.

Było to duże wyzwanie, ale jednocześnie szansa i zaszczyt. Ekscytujący i szalony czas, w którym trzeba było stworzyć wizję pokierowania Teatrem Polskim, zapytać samego siebie, w jaki sposób wejść w dialog z tradycją tej sceny, a w jakim stopniu zaproponować coś nowego, autorskiego.

W punkcie wyjścia wraz z moją zastępczynią, Sandrą Lewandowską, zadeklarowaliśmy przede wszystkim chęć tworzenia teatru, który wpisany jest mocno w strukturę miasta i z myślą o mieszkankach i mieszkańcach miasta, działa: w synergii, dyskusji, współtworzeniu. To poniekąd powrót do idei Pawła Łysaka, stawiającego na eksplorację tematów lokalnych. Chcemy, by Teatr Polski, a to w dużej mierze jego cecha charakterystyczna, na przestrzeni ostatnich kilkunastu, jeśli nie kilkudziesięciu lat, był zaangażowany społecznie. Postanowiliśmy przyglądać się problemom, które są dla Bydgoszczy ważne, i mierzyć się z nimi na scenie.

Jednocześnie czuliśmy, że obejmujemy placówkę, która wypracowała w poprzednich latach swój niepowtarzalny styl, z rewelacyjnym zespołem aktorskim, zgranym zespołem technicznym i administracyjnym, z szeregiem ważnych spektakli nagradzanych na polskich i zagranicznych festiwalach. Jeśli coś było tu do poprawy, a zawsze coś jest do poprawy, niezależnie, jak sprawnie funkcjonuje dany teatr, to przede wszystkim widzialność w samej Bydgoszczy. Rozmowy w tramwajach, sklepach, taksówkach i księgarniach często obfitowały w zdziwienie moich interlokutorów faktem, że Teatr Polski działa. Zatrudniliśmy pedagoga teatru, zaczęliśmy prowadzić warsztaty, grać poza siedzibą, zorganizowaliśmy świetnie przyjęte silent disco na zamknięcie sezonu. Ostatnio coraz częściej słyszę w mieście rozmowy ludzi ekscytujących się tym, co dzieje się w Polskim. Uważam to za wielki sukces!

Wracając do pytania, faktycznie trzy z czterech premier sezonu zostały zaplanowane przez naszych poprzedników: „Fight Club, czyli męskie kręgi” Marcela Osowickiego w adaptacji Jakuba Zalasy, „Zemsta” Aleksandra Fredry w westernowym odczytaniu Radka Rychcika i „Zmory” Jana Jelińskiego na podstawie legendarnej, skandalizującej powieści inicjacyjnej Emila Zegadłowicza.

To trzy ważne i mocne tytuły. Cieszy mnie, że przy ich programowaniu została zachowana proporcja między uznanymi i młodymi reżyserami, między klasyką i współczesnością. Debiut Marcela Osowickiego wpisuje się we współczesne pytanie o kryzys męskości, spektakl spotkał się z bardzo życzliwym przyjęciem naszej publiczności.” Zemsta” z miejsca stała się frekwencyjnym hitem. Choć część spektakli zagraliśmy gościnnie w Teatrze Kameralnym, posiłkując się jego znacznie większą publicznością, bilety na wszystkie pokazy rozchodziły się w przeciągu kilku godzin od uruchomienia sprzedaży. W końcu „Zmory”, które mierzą się z trudnym tematem dorastania, robiąc to jednocześnie z wdziękiem i nieraz komediową lekkością. W październiku spektakl będzie miał już swój pierwszy pokaz festiwalowy w ramach Festiwalu Bliscy Nieznajomi – Queer Fest w Poznaniu.

Nasz pierwszy sezon postanowiliśmy z dyrektorką Lewandowską, nieco przewrotnie i prowokacyjnie, przeprowadzić pod hasłem „Jeszcze lepiej”. Wychodzi jednak na to, że trzy odziedziczone premiery pozwalają nazwać go raczej „męskim sezonem”, skupiającym się na mężczyznach-reżyserach i opowieściach prowadzonych z perspektywy męskich bohaterów. Uzupełnionym przez nas o czwartą premierę, wędrującą po różnych przestrzeniach Bydgoszczy „Fabrykę Absolutu” w reż. Judyty Berłowskiej. To opowieść o współczesnej nadprodukcji, o chęci zysku za wszelką cenę, o splocie wielkiego kapitału, ideologii i polityki, które prowadzą nasz świat ku katastrofie. A jednocześnie spektakl mocno osadzony w realiach lokalnych, z bydgoską Łuczniczką jako jedną z bohaterek. Zagraliśmy już „Fabrykę Absolutu” w dwóch skrajnie odmiennych przestrzeniach: undrgroundowym klubie Mózg i dostojnej Auli Copernicanum Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego. Pod koniec sierpnia dostaliśmy zaproszenie do zaprezentowania spektaklu plenerowo przy bydgoskiej IV śluzie w ramach festiwalu Kanał Kultura, co bardzo nas cieszy, bo podróż po Brdzie wpisana jest w fabułę przedstawienia. Kolejnym przystankiem repertuarowym, już we wrześniu, będą Młyny Rothera.

Na ile miniony sezon wpłynie na pana pomysły artystyczne? Będą jakieś zbieżności w zakresie problematyki czy podejmowanych tematów?

W kolejnych sezonach chciałbym skoncentrować się na realizowaniu naszej wizji programowej. I jednocześnie odpowiadaniu na otaczającą rzeczywistość, która zmienia się na tyle dynamicznie, że ciężko z kilkuletnim wyprzedzeniem podejmować decyzje dotyczące tego, o czym chcemy opowiadać z zapraszanymi twórczyniami i twórcami.

Dlatego miniony sezon traktuję raczej jako cenną wskazówkę na temat tego, co już się nam udało, a co wymaga jeszcze pracy niż jako punkt odniesienia tematycznego. Jeśli w kwestii pomysłów artystycznych będzie w kolejnych sezonach współgrało z tym, co zaproponowaliśmy teraz, to chęć tworzenia repertuaru w taki sposób, by, na miarę naszych możliwości i budżetu, był możliwie pojemny: promował i współczesną polską dramaturgię, i twórcze powroty do klasyki, by stawiał i na odważne debiuty, i powroty twórców i twórczyń związanych już z bydgoską sceną.

Kilka rzeczy zapowiedzianych w pierwszym sezonie w pełnej skali zacznie funkcjonować w sezonie nadchodzącym: Teatralna Rada Widzów i Widzek, do której niedawno ogłosiliśmy nabór, pełnowymiarowa oferta edukacyjna, cykl spotkań z filmem Kino/Teatr.

Czy sukcesy Teatru Polskiego będą miał jakiś wpływ na przyspieszenie przez decydentów i wykonawców prac remontowych?

Wiemy, że przedłużająca się inwestycja jest frustrująca dla wszystkich: dla nas, dla bydgoskiej publiczności, a przede wszystkim dla zespołu pracowniczego teatru, który musi od kilku lat działać w skrajnie trudnych warunkach. Nie jest tak, że działamy na pół gwizdka. Przeciwnie, dajemy z siebie dwieście procent, by teatr mógł funkcjonować, by miał zróżnicowany repertuar, obudowany ciekawymi działaniami kontekstowymi. Tyle, że ta praca wiąże się w obecnej sytuacji z kilkukrotnie większym wysiłkiem.

Na opóźnienie otwarcia naszego głównego gmachu wpływa szereg czynników. Pierwszy etap prac modernizacyjnych, obejmujących całość budynku z wyłączeniem sceny miał zakończyć się dwa lata temu. Wiemy, że przed nami jeszcze kilka miesięcy wytężonej pracy. Nie chciałbym wchodzić w tym miejscu w skomplikowane wyjaśnienia, ale czynników, które wpływają na taki stan rzeczy jest co najmniej kilka. Na etapie, na którym przejęliśmy tę inwestycję, niemal wszystkie decyzje – prawne, architektoniczne, estetyczne – zostały już podjęte. To, co nam pozostaje, to nadzór i robienie, co w naszej mocy, by nie dochodziło do kolejnych opóźnień. Jednocześnie to skomplikowany proces, wymagający szczegółowej wiedzy prawnej i architektonicznej, konstruowania dziesiątek pism, kosztorysów i aneksów, nie mówiąc o godzinach cotygodniowych narad budowlanych. Nigdy nie będę w stanie wystarczająco podkreślić roli i zaangażowania mojej zastępczyni, Sandry Lewandowskiej, w proces nadzorowania i koordynowania tych prac ze strony teatru.

Pragnę natomiast podkreślić, że czujemy duże wsparcie ze strony organizatora. Na obecnym etapie miasto robi wszystko, co w jego mocy, by pomóc nam jak najszybciej i jak najefektywniej zakończyć modernizację. Otrzymaliśmy środki na niezbędne prace dodatkowe, a inwestycja jest traktowana w sposób priorytetowy. Poziom zaangażowania prezydium miasta i bydgoskiego wydziału inwestycji zasługują na najwyższy szacunek. Nie tylko działamy na pełnych obrotach w kwestii zakończenia prac, ale przygotowujemy się uruchomienia drugiego etapu modernizacji, modernizacji sceny, a nawet wybiegamy w przyszłość w kwestii poszerzenia przestrzeni wykorzystywanych przez teatr – mam nadzieję, że będziemy mogli chwalić się tym w niedalekiej przyszłości.

Teatr Polski otrzymał z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego 127 tys. zł. na realizację projektu „Sztuka wyrażania”. Od kiedy rzecz ta będzie wdrażana?

To inicjatywa rozpisana na kilka najbliższych miesięcy, choć przygotowywaliśmy się do niej znacznie wcześniej. Praca już trwa: dobieramy teksty, poszukujemy osób, które zaprosimy do ich reżyserowania, jesteśmy w kontakcie z placówkami edukacyjnymi, które zadeklarowały chęć współpracy.

Projekt rozpoczynamy już we wrześniu, nabór startuje w sierpniu. „Sztuka wyrażania" zakłada prezentacje 4 tekstów będących adaptacją współczesnej dramaturgii dla dzieci i młodzieży, 4 dyskusje kontekstowe oraz 36 warsztatów podzielonych na trzy bloki: komunikacja, autoprezentacja, nowe dramaty – tematy/problemy. Wszystkie wydarzenia będą odbywać się w szkołach, które zgłosiły się bądź zgłoszą do projektu.

Co inspiruje dzieci i młodzież do uczestnictwa w tego typu zajęciach?

Dzieci i młodzież w przestrzeni ostatnich lat doświadczyły tego samego co my, dorośli: wyizolowania społecznego związanego z pandemią koronawirusa i lockdownem. Później doszła do tego niepewność związana z sytuacją geopolityczną na świecie i z wojną za naszą wschodnią granicą. A przecież znaczna część bydgoskiej młodzieży to obecnie młodzież ukraińska: osoby, które doświadczyły podwójnego dramatu, dramatu wojny i dramatu społecznego wyobcowania, konieczności odnalezienia się w obcym dla siebie kraju, jego języku i kulturze.

To, z czym nie radzimy sobie jako dorośli, jest jeszcze trudniejsze dla dzieci i dla nastolatków. Mam wrażenie, że te pokolenia, bardziej niż pokolenia poprzednie, odczuwają deficyt i rozkład więzi społecznych, z którym przychodzi się nam obecnie mierzyć. Teatr, jako bezpieczna przestrzeń spotkania, może być dla nich narzędziem zobaczenia siebie nawzajem, wspólnej pracy, poznawania się na nowo.

Zaplanowane przez nas czytania, dyskusje i warsztaty ukierunkowane są na rozwój osobisty, społeczny, pobudzanie empatii oraz umiejętności krytycznego myślenia. Naszym celem jest stworzenie młodym ludziom bezpiecznej oraz demokratycznej przestrzeni do rozwoju kreatywności, budowania otwartości w kontakcie z drugim człowiekiem. Wydarzenia będą miały partycypacyjny charakter i ten realny wpływ i sprawczość są dziś inspirujące. Wspólne czytanie i analizowanie tekstów dramatycznych w grupie stwarza przestrzeń do wymiany myśli i doświadczeń, dzielenia się swoimi refleksjami oraz poznawania perspektyw innych uczestników/uczestniczek.

Poza wszystkim, będzie to przede wszystkim dobra zabawa. Wyłamanie się ze schematów, jakie często towarzyszą nam w szkole, opartych o zamkniętą formułę lekcji, wpasowanie się w szablony programu i systemu oceniania. To, z czym przychodzimy do szkół, to radykalna, a jednocześnie mądra i odpowiedzialna wolność.

Kto te zajęcia będzie prowadził?

Inicjatorką całego programu jest Sandra Lewandowska, do jego koordynacji został włączony nasz pedagog teatralny, Cezary Markiewicz. Do realizacji czytań performatywnych zaprosiliśmy reżyserki i reżyserów, którzy przygotują prezentacje dramaturgii polskiej, szwedzkiej, niemieckiej i chorwackiej. Dyskusje i warsztaty poprowadzą twórczynie i twórcy związani z Bydgoszczą, w tym nasz zespół aktorski oraz specjalistki i specjaliści, którzy w swoich działaniach wykorzystują m.in. pedagogikę teatru czy improwizację.

Czy mają państwo już przygotowany konkretny program działania?

Mamy zaplanowane już konkretne wydarzenia na wrzesień. Czytamy tekst pt. „Tu jest napisany tytuł dramatu o Antem” Ivora Martinića dla młodzieży oraz „Ptasi lot” Anah Filou dla dzieci. Nad pozostałymi wydarzeniami trwają intensywne prace.

Ile czasu w jednym sezonie poświęcone zostanie na taką edukację i jaka będzie częstotliwość zajęć?

Chcemy, żeby edukacja była stałą i integralną częścią naszej teatralnej działalności. Zależy nam na tym, by nasza oferta działań dodatkowych była skierowana do publiczności w każdym wieku i z różnymi potrzebami. Zaczęliśmy intensywnie już w tym sezonie: grupy zapraszane do teatru, zajęcia prowadzone przez naszego edukatora w szkołach, warsztaty w konwencji escaperoom, przeznaczony dla kobiet program „Soma w ruchu” naszej aktorki Katarzyny Pawłowskiej. Zakładamy, że oprócz jednorazowych inicjatyw, na które pozyskaliśmy środki, takich jak „Sztuka wyrażania”, działania z zakresu edukacji teatralnej będą odbywały się przez kilka dni w każdym tygodniu w sezonie.

Czy będą to zajęcia dla uczestników odpłatne?

Staramy się, by większość naszych działań edukacyjnych kierowanych do najmłodszej widowni była albo całkowicie bezpłatna albo wiązała się z symboliczną opłatą. Wychodzimy z założenia, że naszą misją, jako publicznej instytucji kultury, jest zapewnienie równego dostępu do naszej oferty wszystkim osobom zamieszkałym w Bydgoszczy i okolicach, niezależnie od ich sytuacji ekonomicznej czy szczególnych potrzeb.

Nie wykluczamy jednak i działań odpłatnych: w przypadku wydarzeń publicznych będą to niewielkie kwoty: z naszego doświadczenia ludzie często zapisują się na zajęcia bezpłatne, po czym się na nich nie pojawiają. Wychodzimy z założenia, że nawet wydatek kilku czy kilkunastu złotych skłoni uczestników i uczestniczki do tego, by skorzystać z wykupionych zaproszeń. To kwestia wzajemnego szacunku i tego, by móc efektywnie prowadzić warsztaty.

W końcu, planujemy też działalność komercyjną, która pozwoli nam wejść we współpracę z lokalnym biznesem. Z jednej strony będzie ona źródłem finansowania dla naszej działalności misyjnej, z drugiej okazją do wymiany doświadczeń, uczenia się i udoskonalania. A wiemy, że mamy do zaoferowania wiele: od warsztatów z autoprezentacji, działań integrujących, aż po ofertę spersonalizowaną pod potrzeby określonych przedsiębiorstw.

Czy w swojej pracy jako reżyser, dyrektor podejmował pan taką działalność już wcześniej, w innych teatrach?

Jako reżyser kilkukrotnie brałem udział w organizowanych przez Instytut Teatralny warsztatach Lato w Teatrze, gdzie w placówkach w mniejszych miejscowościach organizowaliśmy wakacyjne zajęcia teatralne dla dzieci i młodzieży, zakończone pokazami różnych form teatralnych. To był niezwykły i piękny czas, w którym wiele nauczyłem się od uczestniczek i uczestników. I jednocześnie był to czas bardzo poruszający: można było obserwować, jak ważny może być teatr dla młodych ludzi – jak daje im pewność siebie, narzędzia do opowiadania o świecie, jak otwiera ich i daje im swobodną przestrzeń wypowiedzi.

W końcu, w Narodowym Starym Teatrze w Krakowie, gdzie pracowałem jako zastępca dyrektora ds. artystycznych, rozbudowaliśmy znacznie dział edukacji teatralnej, związany ściśle z interaktywnym muzeum teatralnym MICET, prowadzonym przez związaną od lat ze Starym Teatrem Annę Litak. Zatrudniliśmy dwóch młodych i pełnych energii, a jednocześnie doświadczonych edukatorów, ponadto koordynatorkę ds. dostępności. Okazało się, że w bardzo krótkim czasie te działania przyciągnęły do teatru rzesze ludzi, którzy wcześniej do niego nie przychodzili, czując się wykluczeni, nie odnajdując interesujących ich tematów w ofercie repertuarowej, albo zwyczajnie czując, że nie potrafiliby odnaleźć się w instytucji kultury, skoro nie chodzili do niej do tej pory. Moje doświadczenie mówili zatem: działania pedagogiczne to nie tylko najlepszy, to wręcz niezbędny sposób, by rozbudzać w ludziach miłość do teatru.

Obserwował pan tego typu przedsięwzięcia prowadzone w innych teatrach?

Istnienie działu edukacji lub stanowiska pedagoga teatru jest dziś w większości większych teatrów publicznych właściwie standardem. Od kilku lat działają studia umożliwiające uzyskanie dyplomu pedagoga teatralnego. O teatrze myśli się dzisiaj szerzej: to nie tylko miejsce, w którym pokazujemy spektakle, a publiczność to bierni odbiorcy. To miejsce dyskusji, partycypacji, wymiany myśli. Teatr publiczny służy nie tylko pielęgnowaniu naszej kultury, choć to oczywiście bardzo ważna misja. To także przestrzeń, która może i powinna kształtować nas jako świadomych obywateli, czujących odpowiedzialność za swój kraj, za swoje miasto, za czynne kształtowanie rzeczywistości, w której żyjemy. Jeśli demokracja coraz częściej traci swój partycypacyjny charakter i zmienia się we własną karykaturę; jeśli media społecznościowe czy dyskurs polityczny coraz częściej bombardują nas przekazem spłyconym, antagonizującym, nastawionym na afektywność i eliminującym krytyczne myślenie, to właśnie w teatrze, również przy pomocy działań edukacyjnych, możemy tworzyć jedną z przestrzeni przeciwwagi dla tego trendu.

Moja zastępczyni, Sandra Lewandowska wywodzi się ze środowiska pedagogiki teatralnej, przez lata działała, i wciąż, mimo natłoku obowiązków, działa w tym obszarze. Zajmujący się pedagogiką dział stworzyła niemal od podstaw w Teatrze im. Jana Kochanowskiego w Opolu, wcześniej działała w teatrze i w Centrum Sztuki Dziecka w Poznaniu. Nie na darmo zdecydowaliśmy się na start w duecie: jej doświadczenie i rola, jaką edukacja ma u nas odgrywać są ściśle związane z naszą wizją działania Teatru Polskiego.

John Dewey, szczególnie bliski mi amerykański filozof i pedagog, pisał o sztuce jako o doświadczeniu, z pomocą którego możemy nieustająco przekształcać samych siebie i świat dookoła nas. Chciałbym, żeby nasza instytucja była dla Bydgoszczy takim właśnie laboratorium pięknego i twórczego eksperymentu!

Tytuł oryginalny

Teatr- laboratorium pięknego i twórczego eksperymentu

Źródło:

„Sceny Polskie” nr 22

Autor:

Anita Nowak

Wątki tematyczne

Sprawdź także