O perypetiach, spektaklach, działaniach performatywnych i rozmaitych innych aktywnościach łódzkiego Teatru Szwalnia pisze Joanna Królikowska na łamach „Teatru”.
Od ponad piętnastu lat Teatr Szwalnia pozostaje ważnym miejscem na teatralnej mapie Łodzi. Zgromadził publiczność ceniącą jego pracę i uczestniczącą w kolejnych premierach i wydarzeniach – widzów niezrażonych ponurym wyglądem budynku, niedogrzanym zimą wnętrzem czy niewygodnymi siedzeniami. Przychodzących do teatru, żeby się spotkać.
Pamiętam jedną z wizyt w Teatrze Szwalnia w Łodzi kilka lat temu późną jesienią lub zimą. O tej porze roku panował chłód i szybko zapadał zmrok. Szary, zaniedbany budynek Szwalni wyglądał jeszcze bardziej ponuro niż zwykle. Nie pierwszy raz w teatrze zabrakło ogrzewania. Ktoś w szatni tłumaczył sytuację i prosił, by zabrać na salę kurtki, ktoś inny proponował herbatę w kawiarence. W sali kolejna osoba rozdawała koce. Publiczność dzieliła się nimi – nie dla wszystkich wystarczyło, więc niektórzy przykrywali się wspólnie z osobami siedzącymi obok. Oglądaliśmy spektakl, w kurtkach, pod kocami, pocierając zziębnięte dłonie. A jednak nikt nie wyszedł w trakcie, nikt nie zrezygnował. W tym wychłodzonym teatrze byliśmy przecież razem, widzowie i aktorzy, wzajemnie ceniąc się za tę obecność. Widzowie aktorów za to, że w takich warunkach pracują i grają spektakle. Aktorzy widzów za to, że przychodzą i są gotowi w takich warunkach te przedstawienia oglądać.
Początki – ucieczka od instytucji
Na początku było Stowarzyszenie Targowa 62. Założone zostało w 2004 przez absolwentów Wydziału Aktorskiego Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej w Łodzi, zainteresowanych samodzielną, oddolną działalnością teatralną. Nazwa stowarzyszenia nawiązuje do adresu ukończonej przez nich uczelni, mieszczącej się przy ulicy Targowej 61/63. Numer 62 znajduje się naprzeciwko kampusu, na terenie parku Źródliska, przestrzeni odpoczynku i spotkań wielu studentów łódzkiej Szkoły Filmowej. To miejsce blisko uczelni, ale poza jej instytucjonalnymi ramami, a więc nieformalne, sprzyjające swobodzie. Tak jak działalność Stowarzyszenia Targowa 62. Jego twórcy zaczęli realizować własne spektakle i projekty edukacyjne, jeżdżąc po Polsce, a także korzystając z gościny łódzkiego Teatru Studyjnego, zarządzanego przez PWSFTviT. W tamtym czasie prowadzili Letnie Akademie Teatralne, głównie na Kaszubach – działania edukacyjne z dziećmi i młodzieżą z tamtejszych wsi. Jednak już wtedy zakładali, że chcieliby mieć swoje miejsce. Jednym z deklarowanych celów ich działalności było bowiem „stowarzyszenie ludzi pragnących bezinteresownie działać na rzecz kultury oraz stworzenie miejsca, w którym taka praca będzie się odbywać, a które w przyszłości stanie się ośrodkiem poszukiwań, współpracy i spotkań dydaktyczno-badawczych oraz promocji kultury teatralnej ziemi łódzkiej”[1]. Znalezienie miejsca, z którym Stowarzyszenie Targowa 62 mogłoby związać się na stałe, było tylko kwestią czasu.
Te dążenia umacniały doświadczenia zawodowe młodych aktorów w teatrach publicznych, zwłaszcza aktora Marcina Brzozowskiego. Stąd potrzeba założenia własnego teatru: "To był absolutny impuls, którego podłożem była praca w teatrze instytucjonalnym. Teatr Nowy [im. Kazimierza Dejmka w Łodzi – przyp. J.K.] stworzył mi piękne warunki pracy. Otwartość Zbigniewa Brzozy [ówczesnego dyrektora – przyp. J.K.], jego spokój i odwaga w traktowaniu mnie, dzikusa z zewnątrz, były nieocenione. Ale pracując w Teatrze Nowym, poczułem, że teatr instytucjonalny nie jest dla mnie, że mnie blokuje. Wchodzę w jakieś niepotrzebne ugrzecznienie, próbując się dopasować" [2].
Teatr instytucjonalny z jego strukturą i formalnościami okazywał się ograniczający dla tych, którzy chcieli swobodnie realizować własne pomysły i indywidualne poszukiwania artystyczne. Co więcej, stworzenie własnego miejsca miało być także, według Brzozowskiego: „Ucieczką od telenowelowo-filmowej szmiry, na usługach której – z poczuciem niezrozumienia i wyparcia – funkcjonowałem. Ucieczką od prowincjonalnego celebryctwa, konieczności uczestniczenia w koteriach, salonach i bezustannej pracy na rzecz budowania oczekiwanego przez producentów filmowych wizerunku”[3].
Z potrzeby uwolnienia się od ograniczeń i reguł funkcjonowania instytucjonalnego teatru oraz wymogów filmowego i telewizyjnego środowiska, a także w celu kontynuacji i rozszerzenia działalności Stowarzyszenia Targowa 62 powstał w 2009 Teatr Szwalnia. Jego założycielami byli aktorzy Marcin Brzozowski, Ewa Łukasiewicz, Jacek Malarski i Wacław Mikłaszewski. „Dlaczego Szwalnia? – Szycie i nici to ładne metafory, które dobrze pasują do tworzenia teatru, a zwłaszcza teatru w Łodzi. W innych miastach teatr się »robi«, u nas się »szyje«: z własnych nici, na własną miarę”[4] – wyjaśniał nazwę teatru Brzozowski.
Tworzenie miejsca
Nazwa teatru nawiązywała też do historii jego pierwszej siedziby. Założycielom udało się uzyskać od miasta lokal w kamienicy przy ulicy Stefana Jaracza 40, w dawnych zakładach szwalniczych. W przystosowanie go do działalności artystycznej trzeba było włożyć wiele wysiłku, pieniędzy i czasu. „To było absolutnie zrujnowane miejsce, pomalowane olejną farbą na seledynowe odcienie. Na środku stał podest, który rzekomo był ringiem bokserskim, bo wcześniej była tam szkoła walki. Trzeba było prawie wszystko skuć. Wstawałem o trzeciej rano i wywoziłem gruz 70 km za Łódź. Jeździłem po sześć razy dziennie, tam i z powrotem”[5] – wspominał Brzozowski proces przygotowania siedziby do działalności artystycznej. Pracowali nie tylko założyciele teatru, ale także wolontariusze, m.in. studenci ze Szkoły Filmowej. Dzięki ogromnemu zaangażowaniu twórców Szwalni i wspierających jej powstanie osób, 3 października 2009 Teatr Szwalnia zainaugurował działalność. I zrobił to w wielkim stylu – podczas inauguracji wystąpił Jan Peszek ze słynnym monodramem "Scenariusz dla nieistniejącego, lecz możliwego aktora instrumentalnego" Bogusława Schaeffera. Szybko jednak okazało się, że istnienie Szwalni jest zagrożone – po kilku miesiącach funkcjonowania, w połowie 2010 roku, trzeba było przerwać działalność, gdy okazało się, że lokal nie spełnia wymogów przeciwpożarowych. Dokonanie koniecznych prac remontowych, dostosowujących miejsce do przepisów BHP, pochłonęłoby spore pieniądze, a tych działający na własnych rachunek, niedotowany teatr po prostu nie miał.
Rozpoczęto poszukiwanie nowej siedziby. Ostatecznie stanęło na budynku dawnego łódzkiego Domu Kultury Kolejarza przy ulicy Andrzeja Struga 90. Miejsce to pełniło już teatralne funkcje, wcześniej mieściło się tam Centrum Edukacji Teatralnej Teatru Nowego. Jednak stan siedziby pozostawiał wiele do życzenia, znów trzeba było zacząć od remontu, prac przystosowawczych i zapewnienia teatralnego wyposażenia. I tak narodziło się Centrum Kultury Niezależnej Teatr Szwalnia, które zainaugurowało działalność w październiku 2011, a nową siedzibę otwierał ponownie Jan Peszek.
Otoczony blokami budynek przy ulicy Struga na jednym z osiedli na łódzkim Polesiu ma swój specyficzny klimat. Na pierwszy rzut oka szary i zniszczony lokal nie wygląda na teatr. Nie ma tu, jak w innych teatrach, eleganckiej fasady, przyciągającego wzrok wielkiego szyldu, świecącego neonu, informacyjnych afiszów z repertuarem czy kolorowych plakatów spektakli. Na zewnątrz jest trochę obskurnie, lecz gdy wejdzie się do środka półoficjalnym wejściem, znajdującym się na tyłach budynku, wtedy ujawnia się atmosfera stworzonego przez pasjonatów miejsca. We foyer stoją stare maszyny do szycia, a różnorodne meble – wysłużone krzesła, stoliki, fotele, kanapy – tworzą swoisty patchwork. Jest też mała kawiarenka i biblioteczka. Przytłumione światła wpływają na poczucie nieformalności miejsca, czasem wzmacniane także dzięki ustawionym na stolikach świecom. Zwłaszcza przed spektaklami i koncertami foyer zaczyna żyć swoim życiem, wypełnia się widzami, siadającymi przy stolikach, popijającymi herbatę, oraz szmerem toczonych rozmów.
Wszystkie trzy sceny Szwalni są bardzo kameralne. To miejsca dla małych inicjatyw artystycznych, przedsięwzięć raczej nie widowiskowych, prostych, ale często intymnych, charakteryzujących się wysokim stopniem zaangażowania ich autorów w opowiadane historie. Tu zawsze jest się blisko – blisko twórców, blisko innych widzów. Zgodnie z dewizą Szwalni – „teatr bliskiego kontaktu”. To przestrzeń sprzyjająca minimalnej oficjalności, współtworząca atmosferę nieformalnego spotkania.
Przez lata dawny Dom Kultury Kolejarza sprawiał gospodarzom wiele kłopotów. Twórcy Szwalni prowadzili więc regularne starania o środki od miasta lub Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego na remonty i doposażenie siedziby, a także zbierali pieniądze na portalu crowdfundingowym, starając się kontynuować swoją działalność przy ulicy Struga. Budowanie swojego miejsca, długa walka o jego zdobycie, a potem utrzymanie, to świadectwo zaangażowania i determinacji, a także zjednoczenia wokół wspólnej sprawy zarówno założycieli teatru, jak i dziesiątków współpracowników oraz osób wspierających Szwalnię wolontaryjnie w pozaartystycznej działalności. „One dawały różne rzeczy albo wspierały nas jakimiś zastrzykami finansowymi, albo remontowały nam za darmo, grzyb ze ściany likwidowały i kładły gładź”[6] – podkreślała zaangażowanie wielu osób, często pozostających w cieniu, współtwórczyni Szwalni Ewa Łukasiewicz. Również dzięki nim powstało miejsce, jak deklarują założyciele, otwarte dla wszystkich.
Ludzie Szwalni
Na czele Szwalni jako dyrektor artystyczny stoi Marcin Brzozowski – aktor i reżyser niezależny, wykładowca na Wydziale Aktorskim łódzkiej Szkoły Filmowej, reżyser wielu spektakli powstających w teatrze, inicjator realizowanych przez Szwalnię festiwali i akcji o charakterze teatralno-edukacyjnym. Ewa Łukasiewicz będąc aktorką, ale i pedagożką teatru, odpowiada za liczne projekty edukacyjne, opracowuje i prowadzi warsztaty w teatrze i poza nim. W realizacji wielu działań, od spraw organizacyjnych po artystyczne, wspierał grupę jej współzałożyciel, również absolwent aktorstwa i wykładowca w łódzkiej PWSFTviT, Wacław Mikłaszewski.
Wśród osób zaangażowanych na różnych etapach w prace Teatru Szwalnia zapisało się także grono łódzkich teatrolożek: Elżbieta Mentel – współorganizatorka projektów Szwalni; Katarzyna Skręt – również performerka, odpowiedzialna za wiele warsztatów dla dzieci i młodzieży, przygotowująca własne działania performatywne realizowane w teatrze; Patrycja Terciak – artystka wizualna, autorka działań z pogranicza teatru i sztuk wizualnych, realizatorka warsztatów. Z teatrem związał się łódzki artysta multimedialny Łukasz Cieślak, znany jako Łukasz z Bałut, wspierający Szwalnię w sprawach technicznych, fotograficznych i materiałach wideo, prezentujący w teatrze część swoich działań artystycznych (pełnił on także funkcję jego kierownika literackiego). Od kilku lat w działaniach Szwalni uczestniczy tancerka i choreografka Daria Szymańska.
Historię i program Szwalni tworzy również szerokie grono osób współpracujących. Bo jak deklarował Brzozowski: „Nie mamy stałego zespołu, ale mamy szeroko otwarte drzwi, dzięki czemu w tym miejscu pracują dziesiątki osób. I w tym znaczeniu to jest teatr dla wszystkich”[7]. Szwalnia nie ogranicza się wyłącznie do działalności teatralnej, jest miejscem otwartym na ludzi uprawiających wszelkie działania artystyczne. Tu spotykają się osoby reprezentujące różne dziedziny, nie tylko teatr, ale też muzykę, taniec czy sztuki wizualne. Co więcej, nie jest to przestrzeń wyłącznie dla twórców profesjonalnych. Działają tu zarówno zawodowcy, jak i amatorzy, wnoszący do teatru swoje autorskie propozycje. Nic dziwnego, że w Szwalni miejsce dla siebie znajdują ludzie młodzi, szukający przestrzeni do prowadzenia własnych działań i podejmowania, często pierwszych, prób realizacji swoich pomysłów. Od początku, dzięki powiązaniom Marcina Brzozowskiego z łódzką Szkołą Filmową, z teatrem współpracowali studenci i absolwenci tej uczelni, grając w przedstawieniach reżyserowanych przez Brzozowskiego, a także pokazując w Szwalni własne projekty teatralne. Pojawiają się też zaprzyjaźnieni artyści i grupy, twórcy działający w ramach fundacji i stowarzyszeń, szukający miejsca do prezentacji swoich działań, korzystający z gościny Szwalni.
Jak wyjaśniał zasady tej współpracy Brzozowski: "Moja strategia i pomysł na Szwalnię to „azespołowość”. […] chcesz to bierzesz klucz i działasz. Albo przychodzisz o umówionej godzinie i tańczysz. Nie musisz dołączać do grupy ani deklarować swojej przynależności. Szwalnia to marzenie i potrzeba wspólnej pracy przekazywana od wielu lat z rąk do rąk, z wyobraźni do wyobraźni. Osoby przychodzą i odchodzą, a Szwalnia trwa – jako miejsce, jako zbiór możliwości, przestrzeń dla skromnych i ważnych gestów i spotkań"[8]. Strategia otwartych drzwi stanowi więc podstawę funkcjonowania Szwalni, stwarzając warunki do współpracy z różnorodnymi artystami.
Praca poza instytucją
„Azespołowość” kształtują w dużym stopniu nie tylko kwestie ideowe, ale także organizacyjno-finansowe. Choć twórcy teatru uwolnili się od sztywnego gorsetu instytucji, musieli za tę wolność zapłacić brakiem stabilności finansowej i organizacyjnej. Działalność w ramach trzeciego sektora oznaczała od początku brak dotacji podmiotowej stanowiącej podstawę działalności instytucji. Stąd brak pieniędzy na opłacanie etatów pracowników i związany z tym brak stałego zespołu. To również brak finansów na podstawowe wydatki związane z utrzymaniem i użytkowaniem budynku.
Tę sytuację częściowo zmieniło włączenie Teatru Szwalnia w strukturę domu kultury – Poleskiego Ośrodka Sztuki (obecnie Miejskiej Strefy Kultury) w Łodzi, będącego instytucją miejską. Jak mówił w wywiadzie Marcin Brzozowski: „Możemy nieodpłatnie użytkować budynek, natomiast problemem jest brak dotacji na działalność merytoryczną i ciągła praca w wolontariacie wielu osób tworzących Szwalnię”[9]. Dzięki połączeniu Teatru Szwalnia z POS udało się trochę odciążyć Szwalnię finansowo, przenosząc koszty utrzymania siedziby na instytucję miejską. Nie rozwiązało to jednak problemu finansowania pracy artystycznej i wynagradzania twórców.
W takich warunkach działalność Szwalni jest w dużym stopniu realizowana w trybie projektowym, zależnym od programów grantowych i dofinansowań z budżetu Miasta Łodzi, Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, a także od pozyskiwania stypendiów artystycznych przez osoby współpracujące z teatrem na realizację konkretnych działań. W niewielkim stopniu wsparciem jest wpływ z biletów. Wiele działań realizowanych w teatrze, zgodnie z ideą otwartości i bliskości, jest bowiem darmowych dla uczestników, zaś wydarzenia biletowane są zazwyczaj w przystępnych dla publiczności cenach. Ten niekomercyjny charakter Szwalni pozostaje niezmienny od początku jej działania, zarówno w sferze organizacyjno-finansowej, jak i artystycznej.
Praca artystyczna i edukacyjna
Działalność artystyczną Teatru Szwalnia można podzielić na kilka nurtów. Jeden z nich wyznaczają spektakle powstające z inicjatywy członków teatru. Ze względu na system pracy oraz związane z tym możliwości finansowe przedstawienia grane są rzadko, po kilka, góra kilkanaście razy. Reżyserem większości z nich jest sam Brzozowski, ale w powstanie niektórych zaangażowani są także studenci i absolwenci Wydziału Aktorskiego PWSFTviT w Łodzi – to oni stanowią obsadę kilku przedstawień powstałych w Szwalni, wnosząc do budynku przy ulicy Struga 90 swoją młodzieńczą energię, dostając przy tym możliwość teatralnej praktyki poza murami szkoły. Przy ich udziale powstały chociażby: monodram "Novecento", "Bieżeńcy" na podstawie twórczości Swietłany Aleksijewicz, pokazujący świat po katastrofie w Czarnobylu, "Matka Joanna" na podstawie opowiadania Jarosława Iwaszkiewicza, "Łysa śpiewaczka" Eugène’a Ionesco (reż. Ewa Mirowska), "Wieczór Tischnerowski" na podstawie twórczości księdza Józefa Tischnera, zgłębiający góralskie tradycje, "Bóg" oparty na powieści "Bóg rzeczy małych" Arundhati Roy, poruszający problem dyskryminacji kobiet w Indiach, czy nowa wersja "Novecento" na podstawie powieści Alessandra Baricca.
W wielu przedstawieniach Brzozowskiego można zauważyć jego zainteresowanie trudnymi sytuacjami społecznymi lub politycznymi, zarówno na rodzimym gruncie, jak i w innych obszarach kulturowych. Ważny jest też aspekt relacji międzyludzkich, społecznych i międzykulturowych. W tym kontekście warto wspomnieć o spektaklach: "Spadając" – związanym z zamachem terrorystycznym na World Trade Center, "Jesteśmy" – przygotowanym we współpracy z kijowskim Teatrem Pralnia, dotyczącym relacji polsko-ukraińskich, "Wolny Kurdystan" – będącym efektem wyjazdu Brzozowskiego do irackiego Kurdystanu, pokazującym sytuację regionu i jego pragnących niepodległości mieszkańców, czy "non inlcusive" Marcina i Antoniny Brzozowskich, o budowaniu relacji między ojcem a córką oraz z otaczającym światem.
Niektóre spektakle powstały także z inicjatywy Ewy Łukasiewicz i wydają się spójne z jej działalnością warsztatową i potrzebą docierania do różnych grup odbiorczych. To chociażby przedstawienia skierowane do młodego widza, na przykład "Dom duszy" na podstawie fragmentów książek "Maum. Dom duszy" Heekyoung Kim i Iwony Chmielewskiej oraz "Rybka i słońce" Przemysława Wechterowicza, przygotowany wspólnie z Iwoną Dróżdż. To również przedstawienia ukierunkowane na osoby ze szczególnymi potrzebami, jak "Drugi pokój" na podstawie dramatu Zbigniewa Herberta z udziałem tłumaczy polskiego języka migowego, którzy nie tyle tłumaczą dialogi aktorów, ile sami są aktorami, co sprzyja udziałowi osób głuchych.
Obok spektakli linię programową Teatru Szwalnia tworzą także działania performatywne. Ten nurt zdominowała kobieca część Szwalni – Ewa Łukasiewicz, Patrycja Terciak i Katarzyna Skręt czy współpracująca z nimi często, a związana z Teatrem Kana, Weronika Fibich. Wiele działań łączy się z ważną dla grupy tematyką wielokulturowości i mniejszości narodowych. W tym nurcie powstał na przykład "Pobyt tolerowany" – akcja według koncepcji Fibich, zorganizowana w prywatnym mieszkaniu, we współpracy z czeczeńską rodziną, dotycząca sytuacji uchodźców. Z kolei Łukasiewicz zorganizowała działanie performatywne "NieObcy" we współpracy ze społecznością Romów. Część wydarzeń dotyczy także pracy z pamięcią – ludzi oraz miejsc. Wiele z nich związanych jest z wyjściem w przestrzeń Łodzi. W tym nurcie powstały m.in. "Rysunek z pamięci" z inicjatywy Weroniki Fibich, eksplorujący przestrzeń miejską na terenie dawnego getta Litzmannstadt, "Zapomniane. Kopernika 41" Patrycji Terciak – wydarzenie odbywające się w budynku przy ulicy Kopernika i przypominające historię Państwowej Szkoły Zawodowej dla dziewcząt, a potem miejsca kształcenia kolejarzy, spacer performatywny "Włókiennicza mówi" Patrycji Terciak po ulicy Włókienniczej, podejmujący kwestię losów mieszkańców poddawanej rewitalizacji ulicy, instalacja performatywna "YMCA – dla ducha i dla ciała" Katarzyny Skręt w przestrzeni nieczynnego basenu YMCA. Praca z pamięcią była także częścią chociażby instalacji performatywnej "Tsunami tendenko" Katarzyny Skręt – poświęconej katastrofie tsunami w Japonii i pamięci o wydarzeniu zapisanej w zmysłach, instalacji teatralnej "Kalejdoskop wspomnień" Ewy Łukasiewicz, będącej efektem warsztatów z osobami starszymi wspominającymi swoje dzieciństwo, czy wystawy performatywnej "13. Klatka" Weroniki Fibich i Patrycji Terciak na podstawie odnalezionych zdjęć amatora fotografii, będącej pracą z cudzą historią.
Ważną część programowej działalności Teatru Szwalnia stanowią także festiwale i przeglądy. To chociażby organizowany przez Stowarzyszenie Targowa 62 od 2006 roku, czyli od czasów sprzed powołania Szwalni, Ogólnopolski Festiwal Teatru Jednego Aktora MonoFest. Jest to przegląd monodramów o charakterze konkursowym, dobrze korespondujący z kameralną formułą działań Szwalni. Marcin Brzozowski, jako jego pomysłodawca, sam zaczynał swoją karierę aktorską od monodramu Clapham Junction, wykazując zainteresowanie tą formą. Jak wyjaśniał: "[…] festiwal jednoosobowych spektakli wymyśliłem z chęci wprowadzenia ich w łódzki obieg teatralny. Ta formuła teatru jest mi bardzo bliska. Niezwykle ciekawa, nie do końca zbadana, niekiedy traktowana przez twórców i publiczność nieufnie. Od pewnego aktora usłyszałem kiedyś, że monodram to teatr upośledzony, bo nie ma w nim partnera i dialogu, prawdziwego dramatu. Chcę udowodnić, że partnerem grającego w monodramie aktora jest widz, a często osoba znacząco nieobecna" [10]. Choć festiwal organizowany jest nieregularnie, w 2024 odbyła się już jego siódma edycja. Program festiwalu obok pokazów kilkukrotnie wypełniały też rozmowy z aktorami pracującymi nad monodramami i prowadzone przez nich warsztaty.
Istotnym elementem działalności Szwalni jest także organizowany od 2016, jak dotąd czterokrotnie, przegląd teatru dokumentalnego, zjawisk z zakresu sztuki dokumentu, non-fiction i verbatim – szwalnia.DOK. Jego powstanie wydaje się spójne z programem teatru i zainteresowaniami jego twórców, ujawniającymi się w wielu innych działaniach związanych z sytuacją społeczno-polityczną, mniejszościami, pamięcią czy historią miejsc. W programie wydarzenia pojawiają się nie tylko spektakle, ale także filmy, performanse i inne formy twórczości, pokazujące szerokie spektrum sztuki dokumentalnej, różnorodnej tematycznie i formalnie. Idea przeglądu nie pokrywa się więc z prostym rozumieniem teatru faktu, a sami organizatorzy nie ustanawiają sztywnych granic teatru dokumentalnego. Coś jednak łączy prezentowane podczas przeglądu wydarzenia. „Uobecnianie mikrohistorii, ewokujących indywidualny lub zbiorowy los, jest jednocześnie propozycją dla widza, by podjął złożone, wieloaspektowe doświadczenie przełamywania barier i nawyków poznawczych, egzystencjalnych, percepcyjnych, estetycznych”[11] – pisała Katarzyna Wielechowska o projekcie szwalnia.DOK, wskazując zarówno na dominację mikrohistorii w prezentowanych wydarzeniach, jak i na wysoce refleksyjną postawę widzów wobec nich.
Ogromną pracę wykonywaną przez Szwalnię stanowi działalność edukacyjna. Ta mało spektakularna i często niewidoczna dla postronnych sfera aktywności obejmuje dziesiątki warsztatów i projektów, jak chociażby „Szwalnia Kultury” czy „Szwalnia czyta dzieciom”. Niewątpliwe zasługi ma w dziedzinie edukacji i pracy warsztatowej Ewa Łukasiewicz, jako pedagożka teatru, ale także jako trenerka sensoplastyki. Jak przekonywała: „Do tej pory mogę sobie wybierać grupy, z którymi chcę pracować i których jestem ciekawa”[12]. Właśnie dzięki tej wolności wyboru, ale też ciekawości ludzi i świata, edukacyjne działania Szwalni trafiają do różnorodnych odbiorców. Teatr zaprasza do siebie lub wychodzi z wydarzeniami na zewnątrz, organizując warsztaty dla wielu grup wiekowych: dzieci, młodzieży, dorosłych i seniorów. W działalności warsztatowej uwzględniane były również grupy zagrożone wykluczeniem – w historii Szwalni znaleźć można warsztaty dla osób z niepełnosprawnościami, na przykład dla osób głuchych, a także dla dzieci i młodzieży w spektrum autyzmu, dla podopiecznych Monaru czy młodych uczęszczających do świetlicy społecznej. Często efekty tych działań można oglądać dzięki otwartym pokazom pracy warsztatowej, prezentowanym w teatrze. Teatralna praca u podstaw, choć mało widowiskowa, pozostaje niezmiennie istotna w codziennej działalności Szwalni.
Program teatru poszerzają wydarzenia pozateatralne, pokazy filmów, koncerty i wystawy oraz wszelkiego rodzaju akcje artystyczne. Wśród nich można wyróżnić wydarzenia związane z bliską dla twórców Szwalni ideą wielokulturowości czy potrzebą włączenia w działalność mniejszości narodowych lub etnicznych. Przez lata do teatru zapraszani byli przedstawicieli różnych kultur, odbywały się m.in. koncerty ukraińskie, romskie, kurdyjskie czy indyjskie. Zauważyć można także w programie Szwalni zwrot ku kulturze ludowej. Stąd chociażby częste koncerty zespołów grających muzykę tradycyjną. Ten nurt działań realizowany jest dzięki współpracy z łódzką Fundacją Po Staremu, zajmującą się kulturą tradycyjną. Z ich inicjatywy powstały „Pograjki Łódzkie”, czyli cykle warsztatowe dotyczące kultury ludowej oraz potańcówki, a także „Pogotowie kolędnicze” – realizowane w okresie świątecznym kolędowanie dla mieszkańców Łodzi, w które włączają się osoby związane ze Szwalnią. Warto również wskazać na próby nawiązania kontaktu z mieszkańcami pobliskiego osiedla. Choć nie są to działania regularne, udało się zorganizować warsztaty dla dzieci, dansingi dla sąsiadów, piknik, a także włączyć się w obchody osiedlowego Dnia Dziecka.
Tę wielość i różnorodność aktywności teatru komentował Brzozowski: „Puls szwalniowego życia nie jest mierzony ilością premier, przychodami kasowymi czy zdobytymi trofeami. Chodzi raczej o to, by działać teatrem na wielu polach, by swoją różnorodnością objąć jak największą grupę osób i ich potrzeb. Aby tworzyć przestrzeń spotkania”[13]. Właśnie te spotkania, niespektakularne i kameralne, odarte ze sztuczności i oficjalności, umożliwiają autentyczność i głębokie zaangażowanie uczestniczących w nich osób.
Publiczność Szwalni
Teatr Szwalnia pozostaje od ponad piętnastu lat ważnym miejscem na teatralnej mapie Łodzi. Zgromadził publiczność ceniącą jego pracę i uczestniczącą w kolejnych premierach i wydarzeniach – widzów niezrażonych ponurym wyglądem budynku, niedogrzanym zimą wnętrzem czy niewygodnymi siedzeniami. Przychodzących do teatru, żeby się spotkać. Doceniających, mimo skromnych warunków, autentyczność miejsca i ludzi w nim pracujących. Twórcy Szwalni dbają o odbiorców w prostych gestach, szukają kontaktu z nimi nie tylko w scenicznej wypowiedzi. To teatr, w którym artyści są nie tylko na scenie, ale także we foyer, w szatni, w kawiarence. Bo nie chodzi tylko o to, żeby zagrać spektakl czy koncert, ale też o to, żeby się spotkać, porozmawiać, wymieniać się doświadczeniami z widzami. Jak pisały związane z teatrem Katarzyna Skręt i Patrycja Terciak: „Szwalnia stała się przestrzenią dla tych, którzy zmęczeni gonitwą znaczeń i myśli, zapragnęli uspokoić oddech i usiąść przy wspólnym stole. Spotkać się w spojrzeniach, gestach, słowach i pieśni. Pozwolić sobie na bycie sobą, tu i teraz”[14].
[1] Stowarzyszenie Targowa 62; źródło: https://rejestr.io/krs/219915/stowarzyszenie-targowa-62, dostęp: 22.11.2024.
[2] „Dziwoląg z zewnątrz” i jego teatr, [z M. Brzozowskim rozmawia J. Rybus], „Gazeta Wyborcza – Łódź”, 11.02.2010. Cyt. za: Łódź. Teatr w szwalni, e-teatr.pl, 12.02.2010; źródło: https://e-teatr.pl/Lodz-teatr-w-szwalni-a86208, dostęp: 22.11.2024.
[3] M. Brzozowski, Słowo o Szwalni, [w:] Na krańcach świata. Szkice o Teatrze Szwalnia, red. K. Skręt, P. Terciak, Łódź – Lublin 2019, s. 9.
[4] M. Wasilewska, Teatr do szycia, „Gazeta Wyborcza – Łódź”, 22.09.2009. Cyt. za: Łódź. Nowa scena czyli Teatr Szwalnia, e-teatr.pl, 23.09.2009; źródło: https://e-teatr.pl/Lodz-nowa-scena-czyli-teatr-szwalnia-a77745, dostęp: 22.11.2024.
[5] „Dziwoląg z zewnątrz” i jego teatr, rozm. cyt.
[6] K. Kalinowska, K. Kułakowska, E. Wejbert-Wąsiewicz, E. Zimnica-Kuzioła, Teatr Szwalnia jako grupa płynna, [w:] tychże, Teatr bliskiego kontaktu. Studia przypadków grup teatralnych, Łódź 2024, s. 169.
[7] Szukam czegoś, co buduje, [z M. Brzozowskim rozmawia K. Flader-Rzeszowska], „Teatr” nr 12/2019.
[8] M. Brzozowski, Siła Szwalni, e-teatr.pl, 9.01.2015; źródło: https://e-teatr.pl/sila-szwalni-a191250, dostęp: 22.11.2024.
[9] Szukam czegoś, co buduje, rozm. cyt.
[10] Święto monodramów. Rozmowa z Marcinem Brzozowskim, [z M. Brzozowskim rozmawia I. Adamczewska], „Gazeta Wyborcza – Łódź”, 23.10.2014. Cyt. za: Łódź. Marcin Brzozowski o święcie monodramów, e-teatr.pl, 24.10.2014; źródło: https://e-teatr.pl/Lodz-marcin-brzozowski-o-swiecie-monodramow-a187529, dostęp: 22.11.2024.
[11] K. Wielechowska, Otwieranie przestrzeni, „Didaskalia. Gazeta Teatralna” nr 144/2018.
[12] K. Kalinowska, K. Kułakowska, E. Wejbert-Wąsiewicz, E. Zimnica-Kuzioła, Teatr Szwalnia jako grupa płynna, [w:] tychże, Teatr bliskiego kontaktu…, dz. cyt., s. 165.
[13] Szukam czegoś, co buduje, rozm. cyt.
[14] K. Skręt, P. Terciak, Promem na Gabriolę. Mit założycielski, [w:] Na krańcach świata…, dz. cyt., s. 64.