„U mnie wszystko w porządku” wg scen. Norberta Bajana w reż. Cezarego Tomaszewskiego w STUDIO teatrgalerii w Warszawie. Pisze Wiesław Kowalski w Teatrze dla Wszystkich.
Ocena Recenzenta: 6,5/10
Drzwi z napisem „szafa” otwierają się, a na scenę Modelatorni Teatru Studio wchodzi Cezary Tomaszewski. Wita nas śmiech z puszki, jak z sitcomu, w powietrzu błyszczą cekiny. Scena wygląda jak fragment kabaretu, ale pod tą warstwą błysku i żartu kryje się coś znacznie głębszego. „U mnie wszystko w porządku” to spektakl o żałobie, pamięci i nieobecności – o tym, jak żyć dalej po odejściu kogoś bliskiego.
Punktem wyjścia jest solo-show Norberta Bajana, performera i komika, który występował z nim w Resorcie Komedii. Po jego śmierci Tomaszewski – partner artysty – wraca do tamtego materiału, rekonstruując go w nowym kontekście. Nie robi tego po to, by odtworzyć dawne show, ale by wejść z nim w dialog. Scena staje się miejscem spotkania: żywego i nieobecnego, wspomnienia i teraźniejszości, humoru i bólu.
Tomaszewski korzysta z prostych środków: piosenek, dymu, świateł, kilku rekwizytów. Najważniejsze są rzeczy – ubrania i przedmioty Bajana, układane starannie na krześle, jakby miały utrzymać jego obecność. Ten gest porządkowania, powtarzany z czułością, staje się rytuałem żegnania i przywoływania zarazem. Teatr staje się tu przestrzenią pamięci, w której można „być w zastępstwie” – bez udawania, że to to samo.
Na scenie Tomaszewskiemu towarzyszy Monika Obara – głos rozsądku, sumienia, a czasem narratorka przywołująca fakty i statystyki. „Co 40 sekund ktoś na świecie odbiera sobie życie” – mówi, a w tle uruchamia się licznik. W tym rytmie upływa czas spektaklu, czas żałoby, czas refleksji. Obara wprowadza wątki edukacyjne, obala stereotypy dotyczące samobójstw i przypomina, że każda taka śmierć zostawia za sobą krąg osób pytających: „czy mogłem zrobić więcej?”.
Estetyka spektaklu opiera się na niedopowiedzeniu i niepełności. Scenografia sprawia wrażenie porzuconej, piosenki urywają się w połowie, słowa zawieszają w powietrzu. To nie niedopracowanie, ale świadoma strategia – forma, która odpowiada emocjonalnej strukturze opowieści. Bo jak dokończyć coś, co zostało przerwane?
Szczególne znaczenie ma muzyka. Tomaszewski wykonuje piosenki Bajana, a w niektórych momentach słyszymy głos samego Norberta z nagrania. Te fragmenty tworzą swoisty duet – pomiędzy żywym a zmarłym, przeszłością a teraźniejszością. W tym wspólnym śpiewie zawiera się sens całego projektu: pamięć jako akt trwania.
„U mnie wszystko w porządku” nie jest spektaklem o śmierci, lecz o próbie dalszego życia – o uczeniu się mówić i śmiać, mimo że słowa i śmiech mają inny ciężar. Tomaszewski unika patosu, zamiast tego wybiera czułość i autoironię. Scena staje się przestrzenią, w której prywatne doświadczenie zyskuje wymiar wspólnotowy.
To teatr, który nie moralizuje, ale współodczuwa. Pokazuje, że żałoba może być formą obecności, a zastępstwo – gestem miłości. „U mnie wszystko w porządku” jest nie tyle hołdem dla Norberta Bajana, ile rozmową, która wciąż trwa.