„Tango” Sławomira Mrożka w reż. Wawrzyńca Kostrzewskiego w Teatrze Polskim w Warszawie. Pisze Temida Stankiewicz-Podhorecka w „Naszym Dzienniku”.
Wystawione niedawno w Teatrze Polskim w Warszawie „Tango" w reżyserii Wawrzyńca Kostrzewskiego wpisuje się w dwie daty: 110 lat od powstania tej sceny oraz dziesiątą rocznicę śmierci autora, Sławomira Mrożka. Od chwili powstania (1964 r.) do dziś dramat ten przeszedł długą drogę, na której zdarzały się rozmaite sytuacje społeczno-polityczne, łącznie ze zmianą ustroju. I od tychże sytuacji niejednokrotnie zależała interpretaq'a reżyserska sensów i znaczeń zawartych w tekście sztuki. Reżyserzy często wydobywali na pierwszy plan te znaczenia i sensy, które w danym okresie korespondowały z rzeczywistością pozateatralną. Nie sprawiało to większej trudności, wszak w „Tangu" jest kilka pięter, z których reżyser może wybrać do zagospodarowania i wyeksponowania to, co uważa, iż w danym momencie zagra najdobitniej, czyli w zależności od tego, co aktualnie dzieje się w życiu politycznym i społecznym.
Wawrzyniec Kostrzewski w swojej inscenizacji nie próbował - i słusznie -wpisywać spektaklu w przestrzenie stricte polityczne czy natrętnie wplatać wątki tyczące bieżącego życia społecznego, generowane głównie przez dominującą dziś na scenach teatralnych ideologię lewicowo-liberalną, zwłaszcza odnoszącą się do genderyzmu, tzw. różnorodności płciowej, feminizmu itp. Trzeba powiedzieć, że taka postawa reżysera to dziś w pewnym sensie rodzaj odwagi. Obecnie, jak wiadomo, w środowisku teatralnym i w ogóle w kulturze da się zauważyć coś, co można by określić jako moda lub, co gorsza, jako nieformalny wręcz „przymus" propagowania tego typu nurtów wyniszczających sztukę i człowieka. Przykładów mamy aż nadto.
Przedstawienie Wawrzyńca Kostrzewskiego wolne jest od tego typu trendów uwłaczających sztuce, a niestety, masowo obecnych w dzisiejszym teatrze. Wolne jest także od postmodernistycznej dekonstrukcji utworu stosowanej dziś hurtem przez wielu reżyserów. Wawrzyńca Kostrzewskiego zainteresowała konwencja gatunku, w jakim można wyrazić dramat Mrożka, która wpisana jest zarówno w strukturę utworu, jak i w jego treść. Reżyser spojrzał na „Tango" przez pryzmat farsy. I w tym kierunku konsekwentnie poprowadził swoje przedstawienie, od czasu do czasu łącząc farsę z elementami groteski, co podniosło dramaturgię spektaklu.
„Tango" to dramat wielotematyczny. Opowiada o rodzinie, o konflikcie pokoleń, kryzysie wartości, o totalnej wolności burzącej ład i prowadzącej do kompletnego chaosu, o nieudanej próbie przywrócenia tradycyjnych wartości, o rewolucji obyczajowo-artystycznej, o kryzysie inteligencji, o braku zasad itd., itd. „Tango" jest także o anarchii wywiedzionej wprost z nadmiaru wolności i utraty moralności. Można powiedzieć, iż tekst Mrożka ma swoje odzwierciedlenie w różnych przestrzeniach naszego życia, w zależności od tego, z jakiej perspektywy na nie spojrzymy.
Oto kilkupokoleniowa rodzina, w której więzi między poszczególnymi jej członkami zakłóca różna postawa wobec życia. Najmłodszy Artur (Paweł Krucz) nie aprobuje sposobu życia rodziców, ojca Stomila (Adam Cywka) i matki Eleonory (Ewa Makomaska), którzy będąc za młodu hippisami, nadal chcą być „nowocześni", kultywują brak wszelkich zasad, chaos wynikający z totalnej wolności i sprzeciw wobec tradycji oraz jej obyczajów. Artur, intelektualista, nie może się odnaleźć w tym bezideowym świecie i próbuje przywrócić tradycyjne wartości oraz obyczaje jako coś, co ma wartość trwałą i do czego będzie można się odnieść. W tym celu zamierza wziąć tradycyjny ślub z Alą (Anna Cieślak) i uzyskać błogosławieństwo babci. Jednak do ślubu nie dochodzi, bo Artur traktował rzecz wyłącznie jako formę, która ma przywrócić światu normy. A tu nie wystarcza forma, potrzebna jest idea. Ale zmiana na siłę nie pomoże. Także nie pomoże wuj Eugeniusz pamiętający wprawdzie świat, w którym panowały zasady, ale jest zbyt tchórzliwy, by o nie walczyć (świetnie poprowadzona rola przez Jerzego Schejbala). Intelektualista Artur przegrywa z prymitywnym prostakiem Edkiem, dla którego świat wartości znaczy mniej więcej to, co sobie zanotował w kajecie: „Ja cię kocham, a ty śpisz". I to caiy jego wysiłek intelektualny, ale wystarcza mu, aby przejąć władzę. I to w sposób absolutny. Dobra, bez przerysowania, wyważona rola Marcina Jędrzejewskiego.
Właściwie wszyscy aktorzy świetnie wkomponowali grane przez siebie postaci w zaproponowaną przez reżysera strukturę spektaklu. Szkoda tylko, że Anna Cieślak w roli Ali przyjęła zgrzytliwy i „piszczący" sposób mówienia. Ale najlepsza rola, doskonale zagrana, należy do wybitnej aktorki Haliny Łabonarskiej jako babci Eugenii, osoby pełnej dynamiki, z inteligentnie wyrażanym poczuciem humoru. A interesująca muzyka syna aktorki, Piotra Łabonarskiego, współtworząca rytm spektaklu, dodaje temu dobremu przedstawieniu specjalnego klimatu.