„Strachy, achy i kalorie!” Grzegorza Kasdepke w reż. Piotra Ratajczaka w Teatrze Lalek Guliwer w Warszawie. Pisze Rafał Turowski na stronie www.rafalturow.ski.
Fobii są setki – można się bać nie tylko pająków czy latania, ale i przegapienia przystanku, kurcząt, czosnku, kurzu, bezkresu, czy – masła orzechowego przyklejonego do podniebienia – że pozostanę jedynie w literce A na internetowej liście fobii.
Tata Igi na przykład ma straszne sny, otóż prześladuje go wciąż po tylu latach nauczycielka, pani Kwietniewska. Mama Filipa boi się psów. Większość dorosłych boi się tytułowych kalorii. Tak, strachy dotykają nas bez względu na wiek, a – dzieciaki doskonale wiedzą, że i ich rodzice mają lęki. Właśnie o tym jest to kolorowe, głośne, wesołe i ździebko szalone przedstawienie, w którym nie zabrakło też pewnej dość gorzkiej refleksji nad tym, że są i takie lęki, z którymi szczególnie trudno żyć i które trudno „oswoić” – jak lęk przed samotnością. Czy znajdziemy w sobie odwagę, żeby – tak jak nasi bohaterowie – przebić ścianę, za którą jest właśnie – ktoś, kto jest samotny, albo – tak bardzo się tej samotności boi?
Ten spektakl wydał mi się jednak nie tylko skierowanym do dzieciaków pewnego rodzaju przewodnikiem po lękach dorosłych, ale – i jakąś zachętą dla starszych widzów, żeby przed samym sobą się do własnych strachów przyznać i – żeby je jakoś polubić.
I warto wziąć sobie do serca zdanie Igi – stojącej przecież murem za swoim zlęknionym panią Kwaśniewską Tatą - która twierdzi, że właśnie niedoskonałości czynią nas wyjątkowymi. Że – kocha się kogoś także za jego wady.
Nie mam tylko pewności, czy wszystkie użyte przez autora skojarzenia będą dla 7-letniego widza w pełni czytelne, dworowanie z NFZ czy paragonów grozy wydało mi się jednak klarowne raczej dla opiekuna młodego widza niż dla niego samego.
Ale lękam się, że tu mogę się mylić.