Logo
Recenzje

Ministranci i kibole

23.09.2025, 11:34 Wersja do druku

„Krzyżacy” Henryka Sienkiewicza w reż. Jana Klaty w Teatrze im. Stefana Jaracza w Olsztynie. Pisze Kamila Zębik.

fot. Karolina Jóźwiak

Jan Klata jest zawsze na wojnie, a adwersarz zwykle pozostaje ten sam: ciało zbiorowe pt. Polacy. Portret Polaków namalowany przez Sienkiewicza w „Krzyżakach” (ale bardzo nie tylko w „Krzyżakach”) to wizja, z którą należy się potykać, podtykać widzowi pod nos z pytaniem, czy naprawdę „my z niego wszyscy” i co dla nas z tego wynika. Tak, to o Mickiewiczu było, ale większości polskich zjadaczy chleba to bardziej Sienkiewicz niż Mickiewicz umeblował historyczno-patriotyczną wyobraźnię.

To, co dramatycznie przeziera z krytycznej lektury tekstu „Krzyżaków”, ewidentnie wbrew intencjom Sienkiewicza, i co Klata wydobywa na wstydliwe światło dzienne, to portret Polaka infantylnego, o uproszczonej wizji świata, przefiltrowanej przez religijne komunały. Bohaterowie to wykarmione kościelną papką (i w przeciwieństwie do zakonników krzyżackich szczerze w nią wierzące) poczciwe szlacheckie kmiotki z Maryją na ustach, pozbawione narzędzi krytycznego namysłu nad rzeczywistością. Mężny Zbyszko to niepanujący nad emocjami mix ministranta i kibola.

Z kwestii podniosłych „nie oddamy ani guzika” (90 lat temu), z kwestii prześmiewczych Kleyffowe „jak gonili hitlerowca, to mu opadały spodnie” (ponad 50 lat temu) – u Klaty cały czas tkwimy zadowoleni w niewoli komunałów, również, a może przede wszystkim, tych Sienkiewiczowskich. Chocholi taniec w takt Roty (Konopnicka, prawie 120 lat temu) trwa i nie zwalnia tempa (za to z myślenia – jak najbardziej). Więc było ku pokrzepieniu serc, a wyłazi portret zbiorowej niedojrzałości i głupoty. Zdobionej popkulturową sieczką wizualną i zapętlonymi obrazami historycznymi kształtującymi od dziesięcioleci polską wyobraźnię. Ishbel Szatrawska i Jan Klata byli w swojej adaptacji Krzyżaków konsekwentni. Fabuła jest wierna oryginałowi, czytelna, spójna, logiczna i opowiedziana w komiksowym skrócie. I tylko tam, gdzie polski triumfalizm przekracza granice rozsądku, czyli przy samej grunwaldzkiej bitwie, robią skrót. Unik. Rycerze obu stron przez cały (krótki) drugi akt spektaklu biją się, biją się i bum. Koniec spektaklu. Szczęśliwie i konsekwentnie oszczędzono nam sienkiewiczowskiej tromtadracji. Bez zwycięstwa i chwały. Całkiem słusznie, skoro nie tylko nie udało się Polsce zdyskontować tego bezdyskusyjnego zwycięstwa, ale… Tyle w kwestii treści.

W kwestii formy jest oszczędnie, twórczo i świeżo. Dziesięć lat temu obecny naczelny Teatru kuratorował projektowi Mikro Teatr. Były to spektakle 16-minutowe, kilku zaledwie aktorów, jeden rzutnik video, walizka rekwizytów i minimalny budżet. W realizacji bywało różnie, ale wśród spektakli Mikro Teatru jest też absolutnie genialna adaptacja „Dziadów” w wykonaniu Jana Sobolewskiego. Cudowne ćwiczenie z samoograniczenia, by użyć słów Tomasza Platy. „Krzyżacy” Klaty to taki mikro teatr w skali makro. Dowód na to, że ze sznurka i patyka jednak można zrobić pełnokrwisty teatr. Scenografia Mirka Kaczmarka jest minimalna, właściwie kubik białych ścian, niemal całkowity brak rekwizytów. Zbroje ze srebrnych tanich puchówek. Rycerze krzyżaccy mają na plecach czarny krzyż, „nasi chłopcy” – naszyte na tyłach kurtek coś, co przypomina orłokurę Chrobrego (chociaż ja tam wyczytuję i ONRowską falangę). Białogłowy – suknie z białej folii. Ustrzelony przez Jagienkę bóbr znika w supermarketowej torbie. Nawet się dziwię, że śnieg padający na bohaterów przez połowę spektaklu nie zamienił się w pierze i walkę na poduszki w scenie bitwy pod Grunwaldem. Cała ta taniość jakoś mi pasuje do oceny naszej manii wielkości i słuszności sprawy.

Nieustająco chwalę wizję repertuarową nowej dyrekcji Teatru Jaracza w Olsztynie. Z rozmowy z Janem Klatą zamieszczonej w programie „Krzyżaków” dowiadujemy się, że zgodnie z diabolicznym pomysłem Pawła Dobrowolskiego spektakl powstał na stulecie otwarcia Teatru Jaracza (który oczywiście nie był wtedy Teatrem Jaracza) jako dowodu wdzięczności władz niemieckich wobec miejscowej ludności za opowiedzenie się za przynależnością do Republiki Weimarskiej. Siłą rzeczy „Krzyżacy” są też prequelem dyrekcji Jana Klaty w Narodowym…

Źródło:

Materiał nadesłany

Autor:

Kamila Zębik

Sprawdź także