„Serial Killer Story” wg scenariusza Joanny Drozdy w reż. autorki w Białostockim Teatrze Lalek. Pisze Beata Kośmider w Teatrze dla Wszystkich.
Białystok otrzymał od Joanny Drozdy kolejny musical osadzony w lokalnym kadrze. Tym razem autorka scenariusza i reżyserka nie odwołuje się do historii sprzed wieku, jak miało to miejsce w spektaklu „Hotel Ritz. Musical” wystawionym w 2022 roku – również w Białostockim Teatrze Lalek. „Serial Killer Story” przedstawia tu i teraz. Wydarzenia z różnych zakątków miasta transmitowane są na żywo w mediach społecznościowych; w miejscowym barze rozgrywa się gorąca debata przedwyborcza dwóch rywalek do stanowiska prezydentki miasta; jedni robią interesy, inni potrzebują terapii; tu rozwód, tam zdrada… Rzekłoby się: nasz pędzący na złamanie karku świat. A do tego tajemnicze morderstwa, porozrzucane części ciała, pole dance i zmysłowa kąpiel w pianie.
Tropem seryjnego mordercy podążają przybyli ze stolicy docent Roman Tyczny (Błażej Piotrowski) – niespełniony wieszcz – i polująca na followersów vlogerka U2Verka (Magdalena Ołdziejewska). W Białymstoku zastają zdezorientowanego w śledztwie podkomisarza Majeranka (postać kreuje pełen ekspresji Mateusz Smaczny). Zbrodnie wzbudzają zainteresowanie miejscowej ludności. Nieco zagubiony we własnym życiu Ambroży Świeżonka (Artur Dwulit) rozpościera terapeutyczny parasol nad białostocką społecznością, lecz nie potrafi pomóc swoim synom (role Macieja Zalewskiego i Michała Jarmoszuka). Konieczność ujęcia przestępcy spędza sen z powiek prokurator Anieli Świeżonce (Urszula Chrzanowska), walczącej o łańcuch prezydencki z lokalną bizneswoman Brygidą Sum (Grażyna Kozłowska) – eksżoną Ambrożego. Każda z postaci rozbudowuje fabułę. Nie brakuje dynamicznych, śpiewanych scen zbiorowych. Wielowątkowość i mnogość bodźców chwilami odciągają uwagę od osi fabularnej i wprowadzają – być może zamierzony – chaos. Nieprędko więc można się domyśleć, kto stoi za morderstwami. Zresztą, tak naprawdę to nie sam wątek kryminalny jest w tym spektaklu najważniejszy.
Prawdziwym walorem musicalu są umiejętnie wplecione nawiązania do filmów kryminalnych i thrillerów oraz łatwo rozpoznawalne cytaty z literatury, piosenek i muzyki (teksty piosenek – Joanna Drozda i Michał Głaszczka, muzyka – Marcin Nagnajewicz). Płynnie przechodzimy od epoki Mickiewicza i Szopena do Małgośki z Saskiej Kępy i mocniejszych brzmień (brawa należą się Michałowi Jarmoszukowi za pełną emocji interpretację rockowej ballady). Muzyka na żywo w wykonaniu Marcina Nagnajewicza i Macieja Dziedzica, z udziałem aktorów, stanowi spójny element spektaklu. „Serial Killer Story” warto zobaczyć przede wszystkim dla lalek Michała Wyszkowskiego. Aktorzy niejednokrotnie animują lalki, które dublują kreowane przez nich postacie, a wyłaniająca się z puszczy szeptucha poruszy każdego.
W musicalu można odnaleźć charakterystyczne dla Joanny Drozdy tematy. Wątek feministyczny zaakcentowany jest podczas debaty przedwyborczej w wyśpiewanej przez kontrkandydatki wymianie poglądów. Warstwę erotyczną tym razem reżyserka ukazuje poprzez formy sceniczne – lalki i teatr cieni. Powraca również typowy dla Drozdy sposób budowania relacji pomiędzy aktorem a widzem. Publiczność jest zachęcana do klaskania w rytm muzyki, czemu rzadko się poddaję, jednak trzeba przyznać, że większość widzów reaguje entuzjastycznie. Ponadto zastosowany jest zabieg teatru w teatrze, burzący granicę pomiędzy rzeczywistością sceniczną a konstrukcją teatralną.
Spektakl trwa ponad trzy godziny. Tymczasem dramaturgia traci chwilami dynamikę i skrócenie scen mogłoby pozytywnie wpłynąć na odbiór. Wrażenie to zaciera się jednak pod wpływem pozytywnych odczuć. Pozostaje wspomnienie komediowego musicalu, który jednocześnie przypomina, że seryjnym mordercą niekoniecznie się rodzi, lecz można się nim stać pod wpływem negatywnych doświadczeń.