Beata Nowicka w rozmowie z Michałem Koterskim nie stworzyła kolejnej celebryckiej opowieści o wzlotach i upadkach. Powstał natomiast intymny portret aktora, który przeszedł bolesną drogę przez uzależnienia, duchowe zmagania i poszukiwanie tożsamości, aż po nowe rozumienie sztuki – w tym teatru. Można odczytywać tę książkę jako świadectwo przemiany – nie tylko osobistej, ale i artystycznej – oraz dojrzewania do roli, która nie kończy się na scenie, ale trwa w codzienności. Pisze Wiesław Kowalski w Teatrze dla Wszystkich.
Michał Koterski przez lata funkcjonował w świadomości widzów jako „Sylwuś” – postać groteskowa, niemal karykaturalna, będąca przedłużeniem neurotycznych światów tworzonych przez jego ojca. Przez długi czas traktowano go jako wykonawcę cudzych koncepcji. Tymczasem lektura książki pozwala dostrzec w nim artystę, który musiał przejść przez najciemniejsze zakamarki życia, by zrozumieć, że aktorstwo nie jest ucieczką od siebie, ale drogą ku prawdzie.
Teatr – w przeciwieństwie do filmu – nie pozwala na powtórki, montaż ani retusz. Wymaga obecności, autentyczności, koncentracji. Dla Koterskiego scena teatralna stała się jednym z kluczowych etapów na drodze do trzeźwości i wewnętrznego ładu. Dopiero na trzeźwo mógł zmierzyć się z wymaganiami tej formy sztuki – nie tylko jako aktor, ale jako człowiek.
Choć nie znajdziemy w książce opisu klasycznego kształcenia aktorskiego, to nie sposób nie dostrzec, że jego inicjacja teatralna dokonywała się na wielu poziomach: emocjonalnym, egzystencjalnym, duchowym. Życie Koterskiego staje się sceną, na której rozgrywa się dramat szukania tożsamości, walki z nałogiem i prób odnalezienia sensu. Dopiero po latach grania „spektaklu pozorów”, w którym ukrywał się za maską błazna, potrafił „zagrać sobą”.
Z perspektywy teatrologicznej fascynujące jest to, jak traktuje swoje ciało – nie jak narzędzie ekspresji, lecz jako miejsce zmagania. Uzależnienie, jak sam przyznaje, było jak niekończąca się rola – ale fałszywa. Teatr daje mu możliwość powrotu do autentyczności. Na scenie, na trzeźwo, nie da się udawać – trzeba być. A właśnie ta pełna obecność staje się fundamentem jego późniejszego dojrzewania artystycznego.
Jego życie – złożone, niełatwe, momentami graniczne – przypomina gotowy materiał na spektakl: dramat psychologiczny, pełen cierpienia, ale i momentów objawienia. W opowieści Koterskiego odnaleźć można elementy typowe dla struktury antycznego dramatu: upadek, oczyszczenie, przebudzenie. W tym sensie jego przemiana ma też wymiar duchowy – teatr staje się dla niego rytuałem powrotu do samego siebie.
Michał Koterski nie jest już aktorem „z ekranu”. Dziś jest obecny – także jako twórca, który rozumie, czym jest odpowiedzialność za swoją opowieść. Nie ucieka od przeszłości, nie gra roli – staje przed widzem prawdziwy. A to właśnie najważniejsza lekcja, jaką daje teatr.
„Michał Koterski. To już moje ostatnie życie” to nie tylko poruszająca historia o wychodzeniu z uzależnienia. To także, z perspektywy teatru, świadectwo o dojrzewaniu do sztuki, która przestaje być grą, a staje się formą życia. To książka dla tych, którzy wierzą, że teatr może być przestrzenią prawdziwej przemiany.