Jestem przekonany, że jednym z najważniejszych obowiązków krytyka, oprócz opisu zjawisk, jest właśnie ich nazywanie. Mniej lub bardziej trafne, ale to jedyna droga do porządkowania teatralnych dziejów - Piotr Gruszczyński podsumowuje w Tygodniku Powszechnym dyskusję o " Nowych niezadowolonych".
No proszę! Mimo że większość moich polemistów ma inny pogląd na to, co się dzieje w nowym, młodym polskim teatrze, wszyscy zgadzają się co do jednego: że nie jest to staw ze stojącą mętną wodą, a raczej rwący strumień przemian. Przede wszystkim dziękuję za dyskusję i polemiki. Niektóre z nich uczyniły mnie mądrzejszym, czasami wsparły, inne pouczały, a jeszcze inne wychowywały (brrr! tego nie lubię). Zostałem też posądzony o krytyczne oszołomstwo (?), co nie jest dla mnie rzeczą nową. Przywoływany stale przez adwersarzy mój tekst "Młodsi zdolniejsi" nie budzi dziś kontrowersji, uznawany jest za klasyczny, i nikt już zdaje się nie pamięta awantury, jaką wywołał w momencie opublikowania, zgorszenia, że jakiś Warlikowski czy inny Jarzyna będą narzucać ton w polskim teatrze. A tak przecież było. Nowi niezadowoleni (podobnie zresztą jak młodsi zdolniejsi) to nie jest żaden artystyczny manifest, pisany zresztą nie wiadomo w czyim imieni