Spór o teatr "niezadowolonych" jest w istocie sporem o ocenę polskich przemian. Według "zadowolonych" teatr polityczny nie jest nam potrzebny, bo wyręczyły go instytucje demokratyczne. "Niezadowoleni" uważają, że o wolność wypowiedzi trzeba nadal w Polsce walczyć - pisze Roman Pawłowski w Tygodniku Powszechnym.
Niezadowoleni, podobnie jak autorzy kina moralnego niepokoju, pilnują rzeczywistości, a sztukę traktują jako medium społecznej komunikacji. Upominają się o Polskę i o wartości. Nie są ideologiczni, ale ideowi. Nie są partyjni, ale mają świadomość, czym jest polityka i jak wpływa na życie jednostki. Podczas niedawno zakończonego w Warszawie festiwalu teatru politycznego z Polski i Niemiec "Express EC 47" polska publiczność została wystawiona na próbę. Stefanie Lorey i Bjoern Auftrag, twórcy teatru dokumentalnego z Giessen, zaprosili do udziału w spektaklu "Standbild" kilkadziesiąt osób spotkanych na warszawskich ulicach. Podczas przedstawienia każda otrzymała 60 sekund na swobodną wypowiedź ze sceny. Autorzy obawiali się, że trzeba będzie przerywać mówcom. Tymczasem okazało się, że nieliczni mieli coś do powiedzenia. Dziwnym trafem byli to głównie obcokrajowcy. Afrykanka wyjaśniła, dlaczego słowo "Murzyn" ma wydźwięk rasistowski, Amerykanka