„Wrzask”wg Maliny Prześlugi w reż. Tatiany Malinowskiej-Tyszkiewicz w Teatrze Kameralnym w Bydgoszczy. Pisze Anita Nowak.
Spektakl „Wrzask” oparty na uhonorowanym w 2020 roku nagrodą główną na Gdyńskim Konkursie Dramaturgicznym tekście Maliny Prześlugi „Debil”, artyści bydgoskiego Teatru Kameralnego Sara Lech i Michał Rybak zdecydowali się przygotować w ramach Sceny Inicjatyw Aktorskich. Do współpracy zaprosili reżyserkę Tatianę Malinowską-Tyszkiewicz, która dokonała też adaptacji tekstu. Rzecz traktuje o ludziach przez swoje upośledzenie, w tym przypadku intelektualne, wykluczonych poza nawias społeczeństwa i tragediach przeżywanych z tego powodu przez ich bliskich.
Inscenizacja rozpoczyna się metaforą porodu. Na ekranie niby niezdarnie narysowany płód dziecka, z głośników przez chwilę dobiega bicie jego serca. Potem na scenę wtacza się ogromny bęben, przez którego membranę przebija się główny bohater, a jego matka równocześnie symuluje ciężki poród.
Pierwsza scena dramatu Prześlugi - rozmowa Kubusia Puchatka i jego przyjaciół zostaje pominięta a dialogi z niej o dobru i złu częściowo wmontowane w rozmowę Piotrusia z matką.
W miarę upływu akcji przestrzeń do grania zagęszcza się rekwizytami. Najlepiej prezentują się w odniesieniu do wymowy spektaklu proste, niewielkich rozmiarów lalki uwite z szmatek czy ręczników, służące tu jako pomoce przy domowej nauce niedorozwiniętego chłopca. To pomysł ciekawy i dobrze przez Sarę Lech ogrywany. Zresztą młoda aktorka znakomicie wciela się w postać zmęczonej życiem matki, która wie, że do końca swego życia nie uwolni się od ciężaru tego trudnego macierzyństwa. Wprowadzenie potem na scenę wielkich szpetnych szmacianych postaci symboli pozostałych członków rodziny, uzasadnia wypowiadany w jednym z monologów chłopca jego negatywny stosunek do ich powierzchowności. Zwłaszcza ojca.
Symulujący grafikami multimedialnymi tramwaj ustylizowany przez Radosława Drygasa na nieudolny rysunek upośledzonego dziecka, przybliża nam postrzeganie świata przez chłopca.
Okrojono dramat z niektórych, mniej już w obecnej rzeczywistości uzasadnionych treści publicystycznych, kładąc nacisk na ciężar relacji rodzinnych. Pod koniec spektaklu wprowadzono bardzo ciekawy pomysł z otwarciem przez bohatera prawdziwego okna, na prawdziwą ulicę, by do sali wpłynął podmuch świeżego powietrza, a grający Piotrka aktor równocześnie wychodzi, jeśli można się tak wyrazić, z roli i z boku już podsumowuje sytuację swego bohatera i osób jemu podobnych.
Dobrze że Michał Rybak postać Piotrka gra subtelnymi środkami, nie manifestuje jego odchyleń od normy w sposób bardziej wyrazisty, co mimo woli mogłoby zniechęcić widza do jego postaci.
Interesującym elementem tego przedstawienia jest podkład muzyczny opracowany przez Bartosza Werachowskiego, który oprócz własnych kompozycji oparł się tu także na twórczości sopockiego alternatywnego zespołu „Ścianka”. Przy pomocy ciekawych elektronicznych dźwięków, jakby z kosmosu rodem, nie tylko ilustruje on bieżące emocje bohaterów, ale przede wszystkim podkreśla myśli niepełnosprawnego intelektualnie chłopca. Myśli natrętne, niezrozumiałe, które atakują jego głowę, podszyte są mocnymi akordami i szumami, budzącymi ogromny niepokój, sygnalizujący nadchodzenie bliżej nieokreślonych ataków. Muzyka wyręcza tu aktora w wyrażaniu tych stanów środkami teatralnymi. Michał Rybak tworzy na potrzeby spektaklu postać idealną.
Przedstawienie choć na moment może wzruszyć, co dało się zauważyć nawet w zachowaniu obecnych na próbie generalnej aktorów, będących tego wieczoru tylko widzami, to w życiu osób niepełnosprawnych raczej niczego nie zmieni. Bo egoizm, obojętność, a nawet okrucieństwo ludzi, nawet jeśli ulegnie chwilowemu wyciszeniu, to nie zmieni ich na dłużej. No bo czy już po wyjściu z teatru ktoś pomoże znajomej czy sąsiadce w opiece nad chorym dzieckiem?