EN

6.12.2024, 13:07 Wersja do druku

Sen o Warszawie

Przed niemal stu laty Kurt Weil skomponował operę o dystopijnej Metropolii, kuszącej ludzi nowej epoki totalną wolnością. Libretto „Rozkwitu i upadku miasta Mahagonny” napisał Bertolt Brecht. Dziś reżyser i scenograf Krystian Lada – jeden z najciekawszych polskich artystów operowych, inscenizuje „Mahagonny” zestawiając dzieło Weila z zupełnie nową kompozycją – muzycznym i lirycznym portretem współczesnej, dla wielu wciąż jeszcze wyśnionej Warszawy. Pisze Michał Centkowski w „Vogue Polska”.

fot. Sisi Cecylia

Interesuje mnie opera sama w sobie. Chcę dotrzeć granic tej formy, tego czym była i tego czym może być – mówi kojarzony w Polsce z awangardowymi przedstawieniami reżyser. Tymczasem to co robi Lada, stanowi dziś istotny element życia operowego na świecie, którego różnorodność rzadko dociera na polski, dość konserwatywny grunt. Przy polskim repertuarze  skupionym głównie na romantycznej operze, to co robię istotnie może wydawać się eksperymentem – dodaje. „Mahagonnay” po raz pierwszy zaprezentowany latem 1927 roku na festiwalu w Baden Baden miała formę wymyślonej przez Brechta, wywodzącej się z tradycji niemieckiego teatru muzycznego odmianiy opery, pozbawionej partii mówionych i w całości opartej na songach. Dopiero później stał się klasyczną, rozbudowaną operą. I właśnie po tę zdecydowanie skromniejszą inscenizacyjnie, bardziej kameralną formę sięga Lada w Teatrze Studio. 

„Mahagonnay – Ein Songspiel” powstał w czasie podobnym do tego, w którym żyjemy – tłumaczy Lada. W 1927 roku w Niemczech szaleje hiperinflacja, nastroje ulegają radykalizacji, na południu rodzi się ruch nazistowski. Ten klimat wzmagającego się nacjonalizmu podsycany widmem ekonomicznego kryzysu, jakoś niepokojąco rezonuje z dzisiejszą rzeczywistością – wskazuje reżyser. Inscenizacyjny minimalizm dobrze koresponduje z dzisiejszymi realiami, także z bardziej prozaicznych względów. W teatrach operowych jest dziś coraz mniej pieniędzy na kostiumy, scenografię, całą tę inscenizacyjną machinę. Dzieło Weila i Brechta wyszło naprzeciw czasowi wielkiego kryzysu, trafnie rozpoznając marzenia i rozterki podobne do tych które dziś przeżywamy mówi Lada. Jednocześnie ta forma wynikająca z kryzysowego myślenia o sztuce, poszukiwania innego języka, jest świadectwem niezwykłe żywotności, dynamiki i plastyczności form operowych.

Na scenie Teatru Studio utwór Weila i Brechta zyskuje artystyczny kontrapunkt, a mityczne miasto realny kształt. „Mahagonny – Ein Songspiel. Afterparty” to zestawienie dwóch utworów, w którym znakomici, zaproszeni przeze mnie do współpracy artyści – kompozytorka Kasia Głowicka oraz „Fisz”- patrzą z perspektywy stu lat na to dzieło, na podejmowane w nim wątki. I na nasze własne wyśnione Mahoganny - opowiada reżyser. Bo właśnie Warszawa, miasto z „marzeń i snów” jest jedną z bohaterek przedstawienia.

Dla mnie Warszawa jest miastem, które zawsze istniało jako prospekt, marzenie, obietnica i jako taka nigdy nie może się spełnić – mówi Lada. Najpierw to była wizja miasta które trzeba odbudować z gruzów. Później to było marzenie o socrealistycznej stolicy z Pałacem Kultury nowymi osiedlami, wielką płytą. Gdy dorastałem, jak grzyby po deszczu zaczęły wyrastać wieżowce, kapitalizm nabierał tempa, znów mieliśmy cel przegonić świat, stać się demokratyczną hipermetropolią – wylicza. Po pandemii oraz wybuchu wojny w Ukrainie, znów wszystko się zmieniło, miasto trzeba wymyślać na nowo, jako ekologiczne, czułe, przyjazne witające emigrantów. Warszawa znowu jest obietnicą.

fot. Sisi Cecylia

Jest jeszcze jeden bohater dyptyku – późny, chaotyczny, nadmiarowy kapitalizm wytwarzający afekty i pragnienia, których nie sposób zaspokoić. Mahoganny to takie miejsce, do którego nasi bohaterowie pragną dotrzeć. Cały czas są w drodze. W tym mieście whiskey płynie ulicami, można się moralnie rozluźnić, ludzie są piękni, trwa nieustanne przyjęcie. Ale ostatecznie okazuje się, że tego miasta nie ma. Że to party nigdy się nie wydarzyło, zostaje tylko kac po imprezie której nie było – przekonuje reżyser. Te nieustannie podsycane konsumpcyjne pragnienia spalają nas zanim się spełnią. To wypalenie sprawia, że nie potrafimy być tu i teraz. Mahoganny jest też opowieścią o niemożliwości pełnego zaspokojenia.

Songspiel jest formą niezwykle wymagającą i trudną do wystawienia, bo skomponowaną dla specyficznego rodzaju wykonawców – łączących umiejętności aktorskie z wokalnymi. Szukaliśmy przede wszystkim głosów – wyjaśnia Lada. Weill stawia wykonawcom bardzo konkretne wymagania co do skali głosu. Siedmiosobową obsadę wyłoniliśmy więc w drodze przesłuchań. Na scenie zobaczymy i usłyszymy między innymi Ewę Błaszczyk, Tomasza Nosińskiego i Natalię Rybicką.

W swoim najnowszym spektaklu Lada kontynuuje twórcze poszukiwania na styku teatru, opery, instalacji i sztuk wizualnych. Budujemy na scenie swego rodzaju maszynę, która sprawia, że artyści cały czas pozostają w ruchu- mówi artysta. Chciałbym żeby ten ruch, ta nieustająca droga do Warszawy, do Mahagonnay, do nieosiągalnego, zyskała na scenie bardzo konkretny wyraz.

Mahagonny – Ein Songspiel / Afterparty, reż. Krystian Lada, Teatr Studio. Premiera: 8 grudnia.

Tekst ukazał się w grudniowym numerze magazynu Vogue Polska nr 12/2024

Tytuł oryginalny

Sen o Warszawie

Źródło:

„Vogue Polska” nr 12/2024

Autor:

Michał Centkowski

Data publikacji oryginału:

01.12.2024