Z Andrzejem Lampertem, śpiewakiem operowym, wokalistą, kompozytorem, rozmawia Jolanta Gajda-Zadworna
Na romantyczny wieczór najlepszy jest „Napój miłosny" Gaetana Donizettiego?
Andrzej Lampert: To opera komiczna (w reż. Karoliny Sofulak) z mnóstwem zabawnych nieporozumień, ale przede wszystkim pełna znakomitej muzyki. Żałuję, że nie możemy się spotkać z widzami na żywo, ale serdecznie zapraszam 14 lutego o godz. 18 na transmisję live z Dużej Sceny Opery Śląskiej w Bytomiu (https:// vod.opera-slaska.pl). W spektaklu tym występuję w roli Nemorina.
Od kilku lat śpiewak operowy, tenor... Jaki ma pan dzisiaj PIN?
- Na szczęście wciąż go pamiętam [uśmiech]. Zarówno ten „osobisty numer identyfikacji", którego nie zdradzę, jak i reaktywowany (wraz z Alkiem Woźniakiem i Sebastianem Kowolem) zespół PIN. Wystąpiliśmy na festiwalu w Opolu 2020 w koncercie premier i był to impuls, by po siedmiu latach przypomnieć się fanom.
Plany na 2021 r.?
Pracujemy nad nową płytą, ale chciałbym też wydać solowy krążek. Mam nadzieję, że w końcu się uda. Równolegle do planów estradowych zapraszam do Opery Śląskiej w Bytomiu, a także do śledzenia repertuaru innych teatrów operowych w Polsce i za granicą, gdzie występuję. W listopadzie czeka mnie premiera spektaklu „Poławiacze pereł" w austriackiej Graz Opera, o ile sytuacja na świecie na to pozwoli. Jak widać, estrada i opera uzupełniają się w moim życiu, ale pierwszą i najważniejszą moją pasją i „profesją" jest bycie tatą [od grudnia ubiegłego roku już czwórki latorośli - przyp. red.].