EN

21.09.2020, 08:54 Wersja do druku

Ronja, córka zbójnika

 „Ronja, córka zbójnika” w reż.  Anny Ilczuk w Teatrze Powszechnym w Warszawie. Pisze Rafał Turowski na stronie rafalturow.ski.

Ronja jest - powstałym z pewnej tęsknoty czy nostalgii za dzieciństwem, bardzo kolorowym, słodkim, zwiewnym, dowcipnym i – z pasją zagranym przedstawieniem familijnym dla widza jak czytamy - od lat 7. I trochę co innego zobaczą w na scenie dzieciaki, a o czym innym będzie ten spektakl dla ich rodziców.

Mamy na scenie dużo „dziejstwa”, jest fantastyczna scenografia (Mateusz Stępniak) i zabawa możliwościami teatru, którą to zabawę publiczność właściwie od razu podjęła.

fot. Natalia Kabanow

W tym barwnym świecie, w lesie zamieszkałym przez dzikie konie i groźne Wietrzydła i Szaruchy, żyje sobie nasza bohaterka - Ronja (jakby stworzona do tej roli Klara Bielawka), córka zbójnika (fantastyczny Mateusz Łasowski). Co było dalej – pewnie wiecie, bo pamiętacie z dzieciństwa oraz czytaliście swoim dzieciom.

A że Powszechny jest teatrem, który się wtrąca, więc i Ronja mówi o Bardzo Ważnych Sprawach - o uczciwości, głównie wobec siebie, o odwadze, o wrażliwości na świat, o sile przyjaźni (świetny Andrzej Kłak w roli Birka), o szacunku do ludzi i do świata, i – pewnie najbardziej o tym, co to znaczy być rodzicem, czego się uczyć i co czerpać z wrażliwości swojego dziecka oraz - jakie granice mu wyznaczać (jakkolwiek to konserwatywnie to brzmi).
Bawiłem się na Ronji pierwszorzędnie, zaskoczył mnie Michał Czachor, jak się okazało - obdarzony nieprawdopodobnym (-ą?) vis comica, ale... bardzo jestem ciekaw opinii widzów przed 10-tym rokiem życia, bo – jako się rzekło – niewykluczone, żeśmy na scenie widzieli dwa zupełnie inne przedstawienia.

Co – podkreślę – nie jest akurat wobec Ronji uwagą krytyczną, tylko definiującą dobrze zrealizowany spektakl rodzinny.

Enjoy!


Źródło:

Materiał własny