„Oleanna” Davida Mameta w reż. Krzysztofa Prusa w Teatrze im. Jaracza w Łodzi. Pisze Katarzyna Wojtysiak-Wawrzyniak w portalu Teatrologia.info.
Oleanna, sztuka amerykańskiego dramatopisarza i scenarzysty, reżysera filmowego i teatralnego, zgodnie ze swoją uniwersytecką tematyką, miała prapremierę w znajdującym się tuż przy campusie Harvardu Repertory Theater w Cambridge pod Bostonem w maju 1992. Londyńską premierę w 1994 w Royal Court Theatre wyreżyserował inny dramatopisarz – Harold Pinter. W tym samym roku sam David Mamet zrealizował film na podstawie Oleanny. W Polsce, począwszy od dwóch niemal równoczesnych premier w Starym Teatrze w Krakowie i w warszawskim Ateneum w 1994, sztuka Mameta została dotąd wystawiona zaledwie ośmiokrotnie, chociaż w obliczu narastania dyskursu antyprzemocowego w środowiskach naukowych, filmowych i teatralnych widać, że przez trzydzieści lat, jakie minęły od jej powstania, się nie zestarzała, a wręcz przeciwnie. W Łodzi nabrała nawet szczególnej aktualności w kontekście oskarżenia grupy wykładowców o stosowanie przemocy przez jedną ze studentek Filmówki.
Tytuł Oleanna to wbrew pozorom nie oryginalne imię bohaterki dramatu, lecz pośrednie nawiązanie do utopijnej komuny (właściwa nazwa Oleona) stworzonej w XIX wieku w USA przez norweskiego kompozytora i wirtuoza Ole Bulla, który, zauroczony krajobrazem zachodniej Pensylwanii, postanowił założyć tam idylliczną komunę dla ubogich imigrantów z Norwegii. Projekt niestety zakończył się klęską i o tym traktuje pieśń Oleana norweskiego dziennikarza Ditmara Meidella, który wyśmiewał w niej eskapistyczną ideę stworzenia modelowego społeczeństwa skandynawskiego w Ameryce. Sztuka Mameta nie opowiada jednak historii tej komuny – autor nawiązał raczej w trybie metaforycznym do pieśni Meidella. „Oleanna” to synonim całkowitej porażki idealistycznego projektu.
Mamet w swojej sztuce odsłania blaski i cienie edukacji uniwersyteckiej, a zwłaszcza rozchwianie, czy raczej dekonstrukcję tradycyjnego modelu nauczania opartego na więzi nauczyciela z uczniem. Zaprezentowana przez niego relacja wykładowca-studentka jest próbą zastanowienia się nie tyle nad możliwością zdobywania wiedzy, co nad możliwością wykorzystania władzy – pokazaniem kruchości ról społecznych, pokusy używania przemocy i relatywizowania kategorii prawdy.
Mamet w trzech aktach opisał historię nauczyciela i jego uczennicy. Sztuka rozpoczyna się sceną w uniwersyteckim gabinecie. Widzimy Johna, mężczyznę w sile wielu, nienagannie ubranego. Elementy stroju, takie jak jedwabny fular i poszetka, podkreślają prestiż społeczny wykładowcy. John (Michał Staszczak)zachowuje się z nieukrywaną dezynwolturą, a nawet nieco kokieteryjnie. Odbiera nieustannie komórkę i prowadzi swobodną rozmowę na temat kupna dużego domu. Naprzeciwko Johna, tyłem do niego, ubrana w ciemnoszary uniform, ze związanymi w koczek włosami, siedzi młoda studentka. Skurczone ciało i drżący głos świadczą o niepewności. Dziewczyna (Elżbieta Zajko) ma na imię Carol, awidz odnosi wrażenie, że chciałaby niemalże zniknąć. W toku rozmowy dowiadujemy się, że John nie ocenił pozytywnie pracy pisemnej swojej studentki, niemniej jednak jest gotowy wyciągnąć do niej pomocną dłoń. Jaka będzie za to cena?
W drugiej odsłonie Profesor nie jest już taki elegancki. Jego wygląd jest nieco bardziej zwyczajny. Także sama Carol przechodzi pewną metamorfozę. Z nieśmiałej, zagubionej i potrzebującej pomocy dziewczyny przeistacza się w młodą kobietę pewną swojej atrakcyjności, która nie tylko prowokuje, ale także zaczyna domagać się swoich praw jako studentka. Ubrana jest w wysokie buty i dość krótką sukienkę, umalowana i uczesana w sposób zwracający uwagę. Atmosfera, która w pierwszej części przypominała nieco przesłuchanie, zaczyna stawać się jeszcze bardziej napięta. Tym razem stroną przejmującą kontrolę staje się powoli Carol. Teraz to ona zaczyna narzucać swoje zasady gry, grożąc, że poinformuje władze uniwersyteckie o domniemanym nadużyciu seksualnym.
Trzecia odsłona pokazuje całkowitą zamianę ról. John zmęczony, z wyraźnym napięciem na twarzy, w wymiętej koszuli przyjmuje Carol w swoim gabinecie. Dziewczyna jest w widoczny sposób agresywna. Nie tylko sugeruje, że oskarży Johna o gwałt, ale i grozi, że ma na to dowody i że jest zmuszona do podjęcia określonych działań, ponieważ uważa się także za głos innych studentów. Tym razem wizerunek Carol jest nienaganny. Ubrana w szary prochowiec, białe szpilki, z czarną teczką w ręce przypomina panią prokurator. W obecności Johna prowokacyjnie maluje usta czerwoną szminką. Nieustannie podkreśla, że została przez niego wykorzystana. John wpada we wściekłość. Od przemocy dzieli go tylko krok. Spektakl kończy się zatrzymaniem akcji. John i Carol zdają się być zaskoczeni i zdumieni własnym zachowaniem, tak jakby prowadziła ich jakaś nieznana im siła.
Warto podkreślić, że w łódzkim przedstawieniu postaci są bezbłędnie poprowadzone psychologicznie. Każda emocja wypisana jest na twarzy i w ciele aktorów. Można by powiedzieć, że w kameralnej przestrzeni Małej Sceny czujemy niemalże każdy ich oddech. Na siłę wyrazu tego spektaklu wpłynęła też bez wątpienia reżyseria światła i doskonale współgrająca scenografia. Miejsca akcji są tutaj jedynie zasugerowane, nie zaś przedstawione w sposób realistyczny. Pokój Carol ogranicza się do toaletki z lustrem i wieszaka, dom Johna zaś do półek z książkami. Głównym miejscem gry pozostaje pokój uniwersytecki z ogromnym biurkiem i dwoma krzesłami. Można stwierdzić, że to właśnie biurko staje się niemym świadkiem wszystkich rozmów naszych bohaterów. Siłą przedstawienia Krzysztofa Prusa jest pokazanie wnikliwej analizy stanów psychologicznych postaci. Trudno dostrzec w spektaklu jakiekolwiek stanowisko, promowanie albo podważanie ideologii, chociaż wymowa dramatu Mameta jest dość oczywista.
Oleanna. Autor: David Mamet; przekład: Marek Kędzierski; reżyseria i opracowanie muzyczne: Krzysztof Prus; scenografia, kostiumy i reżyseria światła: Marek Mikulski. Teatr im. Stefana Jaracza w Łodzi (Mała Scena) premiera 28 maja 2022.