„Laborantka” Elli Road w reż. Anny Gryszkówny w Teatrze Współczesnym w Warszawie. Pisze Tomasz Miłkowski w „Przeglądzie”.
Debiutancki dramat „Laborantka" (2017) brytyjskiej autorki i aktorki Elli Road doskonale wpisuje się w bliską dystopijnym wizjom współczesność. To przestroga przed ciemniejącym horyzontem, ponury obraz człowieka uwięzionego w sieci ratingów. Choć Road nie odkrywa nieznanego lądu, walorem jej dramatu jest wniknięcie w psychologiczne następstwa wiedzy o własnych ograniczeniach. Pokazuje, co się dzieje z ludźmi, którzy łaknąc doskonałości, wyrzekają się smakowania życia.
Czwórka bohaterów buduje z materiału dramaturgicznego solidną konstrukcję opresyjnego świata. Elżbieta Zajko jako laborantka Bea, pobierająca krew do badań, kiedy ulega pokusie zarobków za „poprawianie" wyników, z uroczej kobiety przeobraża się w strażniczkę eugeniki. Monika Pikuła jako jej przyjaciółka Char, walcząca z presją badań genetycznych, staje się ofiarą własnych matactw, a wybranek Bei prowadzi podwójne życie.
Dopełnieniem jest natrętna propaganda prowadzona metodami odkrytymi przez Orwella, która sieje niechęć do ludzi o niskim ratingu. W dokrętkach telewizyjnych komediowe (choć w istocie ponure) scenki odgrywają ci sami aktorzy oraz rewelacyjnie dowcipny Leon Charewicz jako portier. To on wygłasza najważniejszy monolog o rozbracie człowieka z naturą.
Udany debiut nowej dyrekcji na małej scenie sztuką trafiającą w samo sedno dzisiejszych niepokojów o przyszłość świata.