„Pingwin” wg scen. i w reż. Victorii Yegorovej w Teatrze Collegium Nobilium w Warszawie. Pisze Rafał Turowski na stronie rafalturow.ski.
Bardzo mało wiemy, co tak naprawdę się dzieje za naszą wschodnią granicą, na Białorusi, jak nasi bracia i sąsiedzi radzą sobie z życiem i całą resztą w kraju zbudowanym ze słów, którym nadano znaczenie perwersyjne, które zdefiniowano zgoła karykaturalnie. Wolność, demokracja, prawa człowieka. Tak, te słowa przecież są na Białorusi znane i używane, ale co dokładnie tam znaczą?
Wielu zmuszonych do ucieczki twórców mieszka w Polsce, tworzy, opowiadając nam o swoim kraju właśnie językiem teatru. I warto się tym opowieściom przysłuchiwać. Ich przedstawienia są wspaniale zagrane, bardzo niekiedy poruszające, wartościowe. Kupałowcy, Team Theathre, Inexkult, sprawdźcie w Internecie, mediach społecznościowych.
I oto w TCN młoda białoruska reżyserka zrealizowała spektakl na podstawie historii Aliaksandra Wasiliewicza, który w areszcie napisał z myślą o swojej córce serię bajek „Tata i Pingwin”. Trafia do więzienia za – cóż, oprowadzanie turystów po Mińsku, choć próba dokładnego ustalenia przewiny kończy się jak u Kafki, ale jest podejrzenie kalibru niewybaczalnego – szpiegostwa.
Pojawia się w wyobraźni naszego bohatera tytułowy Pingwin, który będzie jednocześnie więziennym towarzyszem niedoli, spowiednikiem, przypomnieniem, że ma dla kogo żyć, bo właśnie urodziła mu się córka. Czy jest do niego podobna, jak ma na imię? Do takich miejsc jak okryty ponurą sławą Zamek Piszczałowski listy do takich więźniów jak nasz bohater po prostu - nie dochodzą…
Na scenie oglądamy Piotra Gawrona-Jedlikowskiego w świetnej roli aresztowanego Przewodnika, Yauhenia Basalaia wzbudzającego autentyczny lęk jako Śledczy i Volhę Karalionak - w roli tytułowego Pingwina.