"Pilnie kupię biografię" w reż. Krzysztofa Popiołka w Teatrze im. Szaniawskiego w Wałbrzychu. Pisze Rafał Turowski na stronie rafalturow.ski.
Mamy oto kameralne przedsięwzięcie o – mówiąc najkrócej - wałbrzyskiej porcelanie, a raczej o kobietach pracujących w trzech miejscowych fabrykach owego „białego złota”. Spektakl fantastycznie rozpoczyna się śląską godką debiutującego na tej scenie Mikołaja Krzeszowca, która to opowieść kończy się koniecznością wstawienia zęba wybitego podczas gry w piłkę. Ząb będzie z porcelany, a porcelana - z Wałbrzycha. I mamy zatem piękne wprowadzenie, niestety, ciąg dalszy tej opowieści już trochę dezorientował.
Prawdopodobnie spektakl miał mieć przede wszystkim walor edukacyjny, i istotnie – ciekawa była opowieść o strajkach z 1980 roku czy - monolog wypalarki z Krzysztofa (jedna z fabryk), a całkiem zabawna - anegdotą o przerabianiu napisów na gotowych już wyrobach. A teatralnie – najefektowniejszą sceną tego przedsięwzięcia wydało mi się finałowe rzucanie talerzami z wściekłej bezradności, i istotnie miało ono walor widowiskowości (jak to rzucanie talerzami), ale wściekłości niestety nie było tam jak na lekarstwo, wyczułem, że coś nie zadziałało.
Ciekawe, że wałbrzyski spektakl jest właściwie o tym samym, co łódzki (Tango Łódź), i ciekawe, że obejrzałem oba tego samego dnia, pozwolę sobie także na tę samą uwagę - otóż pewien jestem, że wałbrzyszanie zobaczyli na ekranach coś znacznie więcej niż ja. Albo coś innego. Cytując Boya – zabrakło tu trochę „tajemniczego dotknięcia Sztuki”, dzięki któremu Wałbrzych stałby się także MOIM miastem.