EN

17.03.2025, 14:50 Wersja do druku

Piękna miłość, trudny czas

„Chłopacy” Eugenii Balakirevy w reż. Krzysztofa Zyguckiego w Teatrze Śląskim w Katowicach. Pisze Henryka Wach-Malicka w portalu Ślązag.

fot. Przemysław Jendroska/mat. teatru

Aż trudno uwierzyć, że „Chłopacy” Teatru Śląskiego w Katowicach – spektakl tak poruszający i tak bardzo precyzyjny w teatralnym wymiarze – to dopiero sceniczny debiut reżysera Krzysztofa Zyguckiego.

Możliwość zrealizowania tego przedstawienia na Scenie Kameralnej Teatru Śląskiego była nagrodą, jaką młody twórca trzymał w zeszłorocznej edycji konkursu dramaturgicznego WyspianKiss. Wybór laureata, Krzysztofa Zyguckiego, okazał się strzałem w dziesiątkę, a przeobrażenie konkursowego pomysłu w kształt sceniczny – sukcesem.

Powstało przedstawienie mądre, wieloznaczne i świetnie zagrane, w którym nie ma jednak fajerwerków inscenizacyjnych, teatralnych gadżetów, pokazów wideo, nadmiernej ekspresji aktorskiej etc. Jest za to siła emocji, ukryta w dialogach (!), niedopowiedzeniach, delikatnych reakcjach bohaterów. A przede wszystkim jest świadomość, że scena to nie arena publicystycznej dyskusji, lecz metafora i znak teatralny, na kanwie których widz tworzy własną interpretację opowiadanej historii. Co nie oznacza bynajmniej, że „Chłopacy” są tylko „impresją na zadany temat”, a wręcz odwrotnie - opowiadana historia bywa brutalna, okrutna i zwyczajnie smutna.

Sceniczna rzeczywistość utkana została jednak przez Zyguckiego w równej mierze z konkretów co z domysłów. I to przenikanie się dosłowności i umowności, sprawia, że spektakl jest tak świeży, zaskakujący i wciągający. Niemałą rolę w tworzeniu tego melanżu odegrała dramaturżka Eugenia Balakireva, która pomysł reżysera przełożyła na sceniczny scenariusz.

Spragnieni czułości

„Chłopacy” powstali przede wszystkim na kanwie książki „Młody Mungo” Douglasa Stuarta. Z potężnej powieści, o wyraźnie społecznym przesłaniu, realizatorzy czerpią kształt narracyjny, w dużym stopniu przesuwają natomiast akcenty.

Kanwą spektaklu pozostaje opresja obyczajowa i społeczna, z jaką muszą się zmierzyć młodzi geje, ale równie wiele miejsca zajmuje tu obraz rodzącej się trudnej miłości, która związana jest z pociągiem seksualnym, ale także (a może przede wszystkim?) może stać się bezpiecznym schronieniem przed brutalnością świata. 

Ujmujący jest ten pięknie pokazany (bez dosłowności, a przecież przejmująco) intymny świat dwóch młodych ludzi. Nie jest im łatwo trafić do siebie, nie od razu sobie ufają, nic nie jest oczywiste, a przede wszystkim nieoczywiste są emocje Mungo, który wciąż nosi w sobie traumę z dzieciństwie.

Opowieść o gejowskiej miłości powoli staje w spektaklu Krzysztofa Zyguckiego opowieścią o potrzebie każdego człowieka, łaknącego przytulenia, a nawet beztroskiej zabawy (świetna scena z poduszkami), uwalniającej choć na chwilę od garbu zmartwień.

fot. Przemysław Jendroska/mat. teatru

Tacy sami, a jednak inni

Bohaterowie „Chłopaków” zyskują mocne wsparcie w umiejętnościach aktorów, którzy się w nich wcielają.

Jan Jakubik w roli Jamesa ma w sobie chłopięcy luz i wdzięk, pod którymi ukrywa jednak dojmującą pustkę rodzinnego domu, gdzie jedynym znakiem jakiejś troski są pieniądze „na życie”, pozostawione przez ojca na lodówce. James na swój sposób jest jednak silniejszy od Munga, bardziej przebojowy i to on przejmuje inicjatywę w ich znajomości, choć ma świadomość, że związek protestant-katolik w każdej chwili może zakończyć błysk sprężynowego noża…

Mungo w interpretacji Pawła Kruszelnickiego dużo dłużej boryka się z własnym ego, kształtowanym przez patologiczną rodzinę, której pomysłów na życie nie akceptuje, ale którym stara się sprostać. A jednak miłosne spełnienie chłopaków, przełożone na język zmysłowego tańca (brawo dla choreografki Magdaleny Kaweckiej) jest jedną z piękniejszych scen, jakie widziałam w teatrze!

Anna Kadulska i Marek Rachoń, choć ich role rozpisane są na kilka postaci, fantastycznie kontrapunktują zagubienie młodych.

Ona to archetyp wszystkich nieporadnych życiowo kobiet: matek, sióstr, sąsiadek – wiecznie zagubionych i znoszących przemoc bez śladu myśli, że mogą się zbuntować.

On to jeden z wielu przemocowych mężczyzn – ojców, sąsiadów - dla których traktowanie kobiety, jak istoty gorszego gatunku, to normalność.

fot. Przemysław Jendroska/mat. teatru

Dramat emocjonalnego rozdwojenia jaźni młodych gejów nie bierze się w tym spektaklu z ich własnych preferencji seksualnych. Bierze się przede wszystkim z wzorców, wdrukowanych w ich psychikę przez otocznie, nie tylko zresztą rodzinne. Wedle tego wzoru mężczyzna ma być sprawczy, bezwzględny i pewny siebie i dominujący. A co, jeśli nie jest? – zdają się pytać młodzi bohaterowie. A co, jeśli nie mam już siły i motywacji, by walczyć? Otoczeni pogardą i niezrozumieniem, szukają azylu w kontakcie z podobnymi sobie. Z poczuciem, że należy ten związek starannie ukryć. Bo jeśli nie, to ich ojciec, brat, kolega z klubu sportowego rzuci natychmiast wściekłe: „Ty pedale”.

Bijąc wroga

Na to zagubienie nakłada się bowiem dodatkowo agresja, wywołana niepokojem społecznym. Kryzys gospodarczy, utrata miejsc pracy, żelazna ręka Margaret Thatcher, wprowadzającej reformy bez oglądania się na los tysięcy ludzi. Jesteśmy bowiem w Glasgow końca XX wieku, fala frustracji ogarnia miasto, trzeba ją rozładować bijąc wroga. Może być wyznawca innej religii, może być gej…

Swojemu gęstemu od znaczeń, głębokiemu i w gruncie rzeczy wielowątkowemu przedstawieniu nadaje Krzysztof Zygucki natomiast niecodzienną formę. Z imponującą łatwością żongluje teatralnymi konwencjami, nastrojem i obrazem - łączy dramat psychologiczny, nawet melodramat, z komedią, czy wręcz groteską, jak w przypadku sekwencji snu, opartej na sielance „Piękny pasterz”. I to właśnie polifoniczność spektaklu stanowi o jego sile.

Mam nadzieję, że tegoroczny konkurs WyspianKiss wyłoni równie interesującego i utalentowanego zwycięzcę, jak Krzysztof Zygucki. Czego organizatorom (i sobie) szczerze życzę!

Tytuł oryginalny

Henryka Wach-Malicka recenzuje spektakl „Chłopacy” w Teatrze Śląskim. Piękna miłość, trudny czas

Źródło:

www.slazag.pl
Link do źródła

Autor:

Henryka Wach-Malicka

Data publikacji oryginału:

16.03.2025