O III Międzynarodowym Festiwalu Teatrów i Kultury Awangardowej PESTKA w Jeleniej Górze pisze Urszula Likszlet w Nowinach Jeleniogórskich.
Gdyby wiek Międzynarodowego Festiwalu Teatrów i Kultury Awangardowej PESTKA mierzyć według ludzkich lat, to należałoby powiedzieć, że trzynastolatka staje się podlotkiem. Jednak lat festiwalu tak się nie liczy. Z całą odpowiedzialnością można stwierdzić, że jest to impreza już w pełni ukształtowana.
Przez wszystkie dotychczasowe lata nabrała rozmachu, ma wypracowany sposób organizacji i prezentacji spektakli, z dyskusjami po nich i kameralnymi koncertami popularnych muzyków młodego pokolenia, na zakończenie kolejnych festiwalowych dni. Do tego starannie, na wysokim poziomie edytorskim opracowane materiały informacyjne (plakat, ulotki, dwujęzyczny katalog) - brawa dla Magdaleny Rzeszutekl. Także poziom tego wydarzenia zwyżkuje, co stawia je wśród najważniejszych festiwali w kraju, a Jelenia Góra może się dzięki temu pochwalić imprezą kulturalną o ponadregionalnym zasięgu. A to w jest w latach kryzysu i ogólnej szarzyzny cenna wartość. Istotna część festiwalu - panele dyskusyjne, które gromadzą widzów po spektaklach, od wielu lat prowadzone są niezmiennie przez Jędrzeja Solińskiego. Soliński jest filologiem klasycznym, tłumaczem z języka rosyjskiego, prozaikiem, publicystą miesięcznika „Odra". W 2020 roku za swoją powieść pt. „Bóle fantomowe" otrzymał nagrodę „Srebrny Kluczyk". Te dyskusje, prowadzone na wysokim poziomie merytorycznym i wielką kulturą - to niewątpliwie wartość dodana PESTKI.
- Tegoroczna edycja jest dla nas bardzo istotna, ponieważ porusza bardzo wiele tematów, które dotyczą zarówno sytuacji społecznej, geopolitycznej w Polsce, w Ukrainie i w całej Europie,i wszystkie spektakle w fantastyczny sposób odzwierciedlają mnóstwo spraw, które dotyczą przeciętnego Europejczyka. (...) Myślę, że wszystkie te spektakle, wszystkie produkcje będą przede wszystkim koncentrować się na tym, żeby z jednej strony nam odpowiedzieć na temat, jaka jest ta przyszłość: czy to jest koniec, czy też będą próbować nam zadawać pytania i to my będziemy musieli odpowiadać sobie. - mówił dyrektor festiwalu, Łukasz Duda, zapowiadając PESTKĘ. I tak było.
Tegoroczny festiwal, opatrzony idiomem: BEZ PRZYSZŁOŚCI? KONIEC! rozpoczął się 28 kwietnia spektaklem „Dom rzeczy pospolitych", w reżyserii Agaty Biziuk - przegadanym dyplomem studentów Akademii Sztuk Teatralnych we Wrocławiu. Było o Polsce, Polakach, studentach, zawodzie aktora, tradycji, obyczajach. Było dużo słów, dziania się, trochę stereotypowych frazesów, ale też (na szczęście) - niezła muzyka. To był jedyny spektakl pierwszego wieczoru i nie wzbudził jakichś szczególnych emocji ani zachwytów. Drugiego dnia festiwalu i w następnych zaplanowano już tradycyjnie po trzy przedstawienia, tak więc 29 kwietnia w Muflonie odbył się pierwszy spektakl - autorski monodram Magdaleny Drab „Pop porn" - dramatyczna opowieść byłej gwiazdy porno. Jednak temperatura wieczoru znacznie się podniosła za sprawą czeskich artystów i zaprezentowanego przez nich w sali widowiskowej JCK przedstawienia pt. „Please leave a Message", w reżyserii Pavla Stoura. To był spektakl bez słów, z muzyką graną na żywo - dynamiczny, energetyczny - aktorzy w nieustającym ruchu, działaniu - pod murem - wysokim, niewzruszalnym, ograniczającym, ale dającym też schronienie, na którym można coś napisać, narysować, można próbować się wspiąć. I można zetrzeć to wszystko, co się napisało. Drugi dzień festiwalu zakończył się kolejnym monodramem, a właściwie duodramem na aktorkę i lalkę pt. .Romans", wg pomysłu i w wykonaniu Natalii Sakowicz. Pierwsze sceny tego spektaklu, przebiegające w ciszy i powolnym działaniu, sugerowały tajemnicę, którą widzowie będą zgłębiać powoli, podążając za aktorką. Niestety, wypowiedziane zostały pierwsze słowa, później coraz więcej słów i właściwie nic nie zostało do odkrywania, a wszystko trwało trochę za długo.
PESTKA to prawdziwy maraton teatralny - spektakle odbywały się w DK Muflon w Sobieszowie, Zdrojowym Teatrze Animacji w Cieplicach i w Jeleniogórskim Centrum Kultury, a także w Teatrze im. CK. Norwida. Po nich publiczność przenosiła się do klubu Kwadrat na dyskusje i koncerty. To wypracowana i latami wypraktykowana kolejność zdarzeń na tym festiwalu, która sprawdza się znakomicie, zwłaszcza że można było także przemieszczać się busikiem, który zapewnili organizatorzy. Jak widać, jest to spore przedsięwzięcie nie tylko artystyczne, ale też organizacyjne i logistyczne. Wszystko odbyło się bez zakłóceń, z niewielkimi opóźnieniami. Nastąpiła tylko jedna zmiana w programie - 30 kwietnia zamiast czeskiego artysty, któremu choroba uniemożliwiła przyjazd, wystąpił polski artysta - Olek Talkowski. Młody aktor porwał publiczność perfekcyjnym, brawurowym wykonaniem, a ściślej mówiąc – wyrapowaniem swojej pracy magisterskiej pt.„Rap magister feat. Tomasz Kot". To chyba jedyna na świecie praca magisterska w formie rapu, która powstała w ubiegłym roku w krakowskiej Akademii Sztuk Teatralnych, a dotyczy biografii artystycznej Tomasza Kota, głównie - jego trzech ról filmowych („Bogowie", „Skazany na bluesa" i „Zimna wojna"). Olek Talkowski otrzymał ocenę bardzo dobrą za ten dyplom, a po raz pierwszy zaprezentował go na tegorocznym Przeglądzie Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu. I kolejne spektakle - zaskakujące, drażniące, niepozostawiające obojętnym, prowokujące do refleksji o naszym tu i teraz wobec świata i ludzi - swoich i obcych. Koniec i początek.... Tak jak „The Return of Istahr - inny świat jest możliwy", w reżyserii Corinne Ecken-stein (Theaters Uwefuckers, Niemcy).
Czy możliwy jest świat, w którym inspiracją dla współczesnych kobiet może być najpotężniejsza, starożytna, mezopotamska bogini miłości i wojny, Isztar? Publiczność pozostaje z tym pytaniem pod koniec przedstawienia, wpatrzona w monumentalną konstrukcję przedstawiającą boginię, patrzącą na nas z pustej sceny. Kolejny kameralny spektakl pt.„Ludzie/ Psy" wyreżyserował Analog Collective. Ta opowieść o psach i ludziach każe przewartościować pojęcia do niedawna niebudzące wątpliwości: człowieczeństwo, zezwierzęcenie, co to znaczy mieć psa, co to znaczy być panem - poruszający, i wzruszający spektakl. „Faktoria przyjemności", w reżyserii Agaty Biziuk - opowieść o losach Polaków, pracowników fabryki czekolady, postawionych wobec przemian politycznych: opowieść o determinacji jednostki w dążeniu do celu, sile grupy, ale także dbaniu o swoje bezpieczeństwo i komfort w momencie zagrożenia. Przedstawienie to swego rodzaju połączenie teatru oraz interaktywnej wystawy muzealnej, zawierającej elementy teatru ruchu i ożywionej formy. „Wesele" w reżyserii Wojciecha Klemma z Teatru Dramatycznego im. J. Szaniawskiego w Wałbrzychu, zaprezentowane na Dużej Scenie Teatru im. CK.Norwida, zostało przyjęte entuzjastycznie przez sporą część widowni. Zrealizowane z rozmachem, z dynamiczną muzyką techno, pozbawione charakterystycznych elementów ludowości, za to z budzącymi jednoznaczne skojarzenia schodami, jako głównym elementem scenograficznym, i jakby to nie wystarczało - z wypisanym na nich tekstem: „Apres nous, le deluge"/ „Po nas choćby potop". Aktorzy, plączący się w foliach, którymi usłana jest scena, ubrani na biało, niewątpliwie stanowią ekspresyjny i dynamiczny zespół. Dyskusja po tym przedstawieniu mogłaby być ciekawa i burzliwa - ale nie była. Zresztą, o czym tu dyskutować po takim stwierdzeniu współautora tej inscenizacji: Nie jest prosto podjąć pewne decyzje odnośnie tekstu takiego dramatu, ale z drugiej strony, przepraszam - powiem cynicznie - który teatr jest w stanie wystawić spektakl na 34 osoby w dzisiejszych czasach? W związku z tym wiadomo też, że on będzie trwał jakieś 4 godziny i pół, więc po prostu trzeba coś z tym zrobić, prawda? Więc podjęliśmy taką decyzję, żeby go po prostu pociąć, ale żeby zostawić to, co naszym zdaniem stanowi absolutną esencję tego dramatu. No i to wyszło. Cięcie było. Wiele było przyczyn, żeby tak to pociąć, ale ostatecznie coś zostało - powiedział podczas spotkania z publicznością, odpowiedzialny za opracowanie tekstu, Tomasz Cymerman. No, faktycznie coś zostało - z 34 postaci sztuki zostało 13, a spektakl trwał ok. 120 min.
Dwa ostatnie konkursowe przedstawienia PESTKI zostały przyjęte przez publiczność entuzjastycznie: w „Muflonie" -„Ludzie swobodni w świetle badań empirycznych", w reżyserii Doroty Abbe; ludzi bezdomnych dawniej nazywano swobodnymi. Czy bezdomność to wolność, czy zniewolenie? Jak opisać bezdomność? Aktorzy Grupy Teatralnej Wikingowie doświadczyli bezdomności. Niektórzy z niej wyszli, choć, jak twierdzą, piętno bezdomności zostaje na całe życie.
„Mury krzyczą albo Uliczna śpiewka", reżyseria Magdalena Drab. Rafał Derkacz i Albert Pysk wyśpiewali, wyskakali, wytańczyli i wykrzyczeli opowieść o naszych czasach, inspirowaną tekstami z ulicznych murów. Nie potrafią sobie poradzić z gniewem, agresją, nieprzystosowaniem, brakiem akceptacji, a to nie może się dobrze skończyć... Spektakl otrzymał wyróżnienie na 41.Przeglądzie Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu. Odbyła się następnie krótka GALA „KRYSZTAŁOWA PESTKA 2021", podczas której prezydent Jerzy Łużniak wręczył Kryształową Pestkę Natalii Sakowicz za spektakl „Romans". Press Pestkę, czyli nagrodę dziennikarzy, otrzymali Rafał Derkacz i Albert Pysk za spektakl pt. „Mury krzyczą albo Uliczna śpiewka".
Po gali wręczenia nagród odbył się koncert Ani Leon, a następnie panel dyskusyjny w klubie Kwadrat.
Szóstego dnia festiwalu publiczność mogła obejrzeć dwa spektakle: w sali widowiskowej JCK monodram NAME: SOPHIE SCH0LI7 „Nazywa się Sophie Scholl", reż. Ramona Ries, Teatr Gerharda Hauptmanna Zittau (spektakl realizowany w języku polskim). Monolog: Rike Reiniger.
Obserwujemy swoistą konfrontację postawy współczesnej Sophie Scholl z noszącą to samo imię i nazwisko bohaterką z czasów II wojny światowej. Spektakl statyczny i chyba lepiej by było, gdyby aktorka zdecydowała się jednak zagrać go po niemiecku.
Natomiast w Teatrze im C. K. Norwida zespół Nowego Teatru w Słupsku przedstawił spektakl pt. „Ciemna Woda" w reżyserii lvo Vedrala.
To trochę śmieszna, a trochę straszna opowieść o pewnej wsi-nie wsi, mieście-nie mieście, w której ksiądz chce wystawić Pasję - widowisko, które ma przyciągnąć ludzi do kościoła, a może i w „Gościu Niedzielnym" je opiszą... Reżyserować ma Katechetka, ale idzie jej to opornie, bo właściwie nie bardzo wie, jak to zrobić. I jeszcze ten dziwny, nielubiany Dawid w roli Jezusa. Ta społeczność, spleciona ze sobą więzami tajemnic i grzeszków, jest nieufna, i nie chce tu obcych, innych, żadnych - zwłaszcza uchodźców... To bardzo dobrze zagrany spektakl, znakomicie wykorzystana przestrzeń sceny - mocne zakończenie festiwalu, zaostrzające apetyty na przyszłość. Czeka nas jeszcze „suplement" - „Family Pestka" na Placu Ratuszowym 3 czerwca.