Michał Kanownik został członkiem powołanej właśnie [31.03.2021] przez
premiera Rady do spraw Cyfryzacji. Równocześnie pełni drugą kadencję funkcję prezesa
Związku Importerów i Producentów Sprzętu Elektrycznego i Elektronicznego -
ZIPSEE Cyfrowa Polska. To zrzeszenie największych, działających w Polsce globalnych
firm high-tech: Google, Amazon, Samsung, Sony, Panasonic czy Canon. O czyj
interes zabiegał będzie prezes ZIPSEE w rządzie polskim?
Kanownik od początku swojej kariery związany jest z SLD. Zaczynał jako działacz jej studenckiej szkółki, czyli ZSP, a potem kontynuował w strukturach dorosłej partii, członkiem jej Warszawskiej Rady był jeszcze w 2019 r. Jego biznesowe oblicze przesłaniają nieco długi, w jakie popadł ostatnio. Niektóre z nich doprowadziły już do interwencji komornika.
Ze swoich lobbystycznych zobowiązań wywiązuje się jednak solidnie. Najważniejszym z nich jest zablokowanie Ustawy o uprawnieniach artysty zawodowego, przygotowanej przez Ministerstwo Kultury.
Jest to projekt wyjątkowy, gdyż powstał w wyniku debaty całego środowiska i obecnych władz ponad wszelkimi ideowymi i politycznymi różnicami. Trudno się temu dziwić. Wbrew obiegowym wyobrażeniom materialny status większości artystów w Polsce jest kiepski. 60 proc. z nich zarabia poniżej średniej krajowej, 30 proc. nie osiąga płacy minimalnej, a tylko niecałe 7 proc. można zaliczyć do osób zamożnych. 54 proc. pracuje w ramach umowy o dzieło, a 30 proc. bez żadnego formalnego kontraktu. Blisko połowie nie przysługują żadne emerytalne świadczenia.
Projekt nowej ustawy stwarza możliwość dobrowolnego potwierdzenia uprawnień artystów, którzy dzięki temu mogli będą uzyskiwać ze strony państwa dopłaty na ubezpieczenie społeczne. Dotyczyć to będzie najmniej zarabiających, których przychody są niższe niż 80 proc. przeciętnego wynagrodzenia. Wkład państwa uzależniony będzie od zarobków artysty, pozostałą część będzie on wpłacał samodzielnie. Koszty tego finansowane będą z opłaty reprograficznej pobieranej od komputerów, tabletów, pamięci elektronicznych czy dysków twardych. Opłacali będą ją producenci i importerzy sprzętu elektronicznego. Świadczenie takie istnieje w większości krajów na świecie i prawie wszystkich europejskich i pobierane jest od urządzeń służących do kopiowania i odtwarzania muzyki, filmów, obrazów i tekstów, m.in.: smartfonów, komputerów, tabletów itp. Traktowane jest jako rodzaj rekompensaty dla artystów ze strony producentów sprzętu elektronicznego w zamian za możliwość bezpłatnego korzystania z efektów ich pracy. Nigdzie zauważalnie nie podniosło cen tych urządzeń.
Oczywiście producenci płacić nie chcą. I tu na scenę wkracza Kanownik. Organizuje akcję „Nie płacę za pałace”. Trzeba przyznać, że kwalifikowanie w ten sposób ustawy, która ma wspomóc emerytury ludzi z biedniejszej warstwy społecznej, godna jest epoki Soku z Buraka. Metody, które są w niej stosowane, również nie odbiegają od przywołanego ścieku. Innym ich wykwitem jest akcja „StopActa2”. Dowiadujemy się stamtąd, że opłata przeznaczona zostanie dla Maryli Rodowicz albo na produkcję filmu, w którym główną rolę ma zagrać Ryszard Czarnecki - to niby żart, ale na tego typu nienawistnych stronach odbiorcy nie odróżniają pseudodowcipów od jakoby poważnych informacji, zresztą rzeczywiście nie różnią się one od siebie. Nie ma sensu podawać kolejnych przykładów kłamstw, oszczerstw i oszustw, które pojawiają się w kampanii organizowanej przez Kanownika. Podstawowe zawarte jest w jej tytule. Powszechnie uznana na świecie opłata dla twórców treści wykorzystywanych przez elektroniczne media, która w nieznaczącym stopniu uszczupli dochody największych globalnych potentatów, a wspomoże artystów w najtrudniejszej sytuacji, przedstawiona jest jako podatek na rzecz najbogatszych. Wszystko więc po staremu w stojącym na głowie świecie.
Obrona pałaców GAFA (Google, Amazon, Facebook, Apple) przynosi rezultaty. Może dlatego, że zleceniodawcy nie żałują na nią środków. Wysiłki wiceminister Wandy Zwinogrodzkiej, animatorki ustawy, oraz jej zespołu paraliżowane są przez agentów globalnego biznesu w Polsce. Wykorzystywane są wszelkie metody, m.in. odwołanie do fobii partii rządzącej, którą wywołują elitki artystyczne. Wprawdzie ustawa mogłaby wstrząsnąć stanem rzeczy w tej dziedzinie i zmienić nastawienie dużej części środowiska, zmniejszyłaby jego uzależnienie od ideologicznie zorientowanych zagranicznych mecenasów, ale racjonalne argumenty zagłuszane są przez kolejne przedsięwzięcia Kanownika et consortes oraz lobbystyczne techniki.
Czy kolejny raz interes państwa przegra z globalnymi potentatami?