„Zapiski z wygnania” w reż. Magdy Umer w Teatrze Polonia w Warszawie. Pisze Ewa Bąk na blogu Okiem Widza.
"Tu więcej zostawili po sobie niż mieli." Henryk Grynberg
Spektakl Teatru Polonia „Zapiski z wygnania”, wyreżyserowany z imponująco konsekwentną dyscypliną przez Magdę Umer, jest niezwykle przejmujący. Wzrusza i przeraża. To obowiązkowy seans teatralny dla każdego. Nie zawiedzie wagą poruszanego tematu, poziomem mistrzowskiej gry aktorskiej Krystyny Jandy, muzyki wykonywanej na żywo, minimalistyczną scenografią. Zdumiewa spójną, dramatyczną narracją tekstu, który posługuje się pięknym językiem i stanowi doskonałą adaptację książki-dokumentu z wydarzeń marcowych 1968 roku autorstwa Sabiny Baral, z pietyzmem przygotowaną przez Magdę Umer i Krystynę Jandę. Sztuka mówi o przymusowym wyjeździe z Polski Żydów i osób pochodzenia żydowskiego bez paszportu, ale z "dokumentem podróży" w jedną stronę.
Interesujące jest to, że aktorka snuje opowieść młodej dziewczyny z perspektywy dojrzałej kobiety. Łączy doświadczenia młodości zmuszonej do szybkiego akceptowania zaskakujących ją wydarzeń, które są niezasłużone, absurdalne, niesprawiedliwe z dystansem pełnej afirmacji losu, na który nie ma wpływu. Z czasem dorasta i bierze sprawy w swoje ręce. Przeżycia zahartowały ją, doświadczenia przećwiczyły, wzmocniły. Ukształtowały. Tyle, że emocje związane z głębokim upokorzeniem, doznaną krzywdą nigdy nie wygasły. Koszty były ogromne. Trudne do wyobrażenia. Mają wymiar moralny, emocjonalny, finansowy. W tym przypadku czas nie leczy bolesnych ran. Wyznanie jest więc w istocie silnym oskarżeniem, które nigdy nie zostało rozpatrzone, osądzone i przykładnie ukarane. Nie może zadośćuczynić strat, nie pozwala wybaczyć, odpuścić win - co nie daje zetrzeć z sumień sprawców poczucia wstydu, stygmatu hańby.
Dzięki czułemu aktorstwu Krystyny Jandy poznajemy dziewczynę, która w przyśpieszonym tempie dojrzewa, musi poradzić sobie z całą rodziną w trudnej sytuacji życiowej i desperacko próbuje ją zrozumieć. Nie jest w stanie. Wszystko dzieje się tak szybko. Wydaje się nielogiczne, niedorzeczne, bezsensowne. Konieczność przystosowania się do narzuconych procedur, ograniczeń, wymogów mobilizuje ją - musi przetrwać. Budzi się w niej sprzeciw wobec niezawinionej sytuacji (opuszczenie domu, ojczyzny, ukochanego), niesprawiedliwości, opresyjności systemu, który winien ją chronić a pozbawia poczucia bezpieczeństwa. Z czasem kształtuje niezłomny charakter. Ostrożność, niezależność. Przywraca poczucie własnej wartości. Uczy pokory. Hartuje.
Sztuka tworzy wymiar indywidualny i zbiorowy tej tragedii. Uniwersalny, w efekcie ponadczasowy wymiar. Niesprawiedliwy i bolesny dla ofiar politycznych decyzji i tych, którzy nie byli w stanie im pomóc. Przedstawia punkt widzenia, przeżycia i mentalność jednostki, młodej, dopiero wchodzącej w życie dziewczyny i opisuje los tysięcy polskich Żydów wypędzonych z Polski Ludowej w latach 1968-1971. Nie oszczędza też architektów i beneficjentów kontekstu tych dramatycznych w skutkach wydarzeń. Charakteryzuje tych, którzy wykorzystują sytuację. Nie zapomina o strachu, którym zarządzała władza ludowa, może każda władza, gdy się jej na to pozwoli. O złu, które wyzwala w ludziach pazernych, zachłannych, chciwych, co jest konstatacją bardzo przygnębiającą, smutną. O niepowetowanych stratach, co ma wymiar głęboko tragiczny.
Należy pamiętać o tych zdarzeniach, trudno przesądzić czy kiedykolwiek można wybaczyć. Pamięć może nieść wiedzę a wiedza szacunek i zrozumienie, współczucie dla tych, którzy przeżyli tę przymusową emigrację. Wygnanie z kraju, w którym żyli, kochali, tworzyli. Przyczyniali się do jego wielkości i siły. Rozstanie z ludźmi, z którymi byli związani (rodzina, znajomi, przyjaciele). Wygnanie z 1968 roku pozostanie przestrogą dla przyszłych pokoleń przed wszelkimi rodzajami nienawiści, ksenofobią, antysemityzmem. Bo zło nie umiera nigdy. Ponieważ nie było kary, nie było też rozpatrzenia i osądzenia winy, co czyni je atrakcyjnym narzędziem zbrodni. Pokusa stosowania przymusu, metod upokarzania, gnębienia, pozbawiania środków do życia, majątku nie gaśnie. Odradza się gdy nie ma odpowiedzialności, sankcji. Gdy nie natrafia na opór, sprzeciw, potępienie.
Spektakl jest piękny swą mądrością powściągliwości. Surowy, prosty, dokumentalny, ale wzbogacony piosenkami (Rebeka, Pocałunki, W żółtych płomieniach liści), czystym brzmieniem żywej muzyki, sugestywnym wideo, podwójnym obrazem wielkiej aktorki, dotyka najczulszych strun naszej wrażliwości. Dociera prosto do serca. Wydaje się czułym strażnikiem pamięci, która mimo wszystko buduje. Co nie zniszczy, to wzmocni, zahartuje i rozwinie. Nauczy. Nie wywołuje chęci odwetu, zemsty. Jest bardzo pozytywnym obrazem walczącego o prawdę, sprawiedliwość, dobro człowieczeństwa. Historia się, niestety, ciągle powtarza. Trzeba mieć odwagę i siłę, by o tym przypominać. Z wyczuciem formy, która prowadzi do zrozumienia przyczyn, przebiegu i skutków wypędzenia. Przeżycia w teatrze człowieczego losu poprzez wspomnienia konkretnych ludzi.
Tak, tu więcej zostawili. Każdy własny rejestr strat. Swoją przeszłość. Oprócz majątków, przerwanych karier, pracy, relacji międzyludzkich wiarę w to, że można zapuścić na zawsze w Polsce korzenie. Nadzieję, że los Żyda Wiecznego Tułacza może się skończyć. Miłość do kraju, który wydawał się być ich ojczyzną.