EN

20.11.2023, 10:03 Wersja do druku

Okiem Obserwatora: Kobieta i życie

„Kobieta i życie” Maliny Prześlugi w reż. Jerzego Jana Połońskiego z Teatru WARSawy w CSW Zamku Ujazdowski. Pisze Krzysztof Stopczyk.

fot. Rafał Meszka/ mat. teatru

Powiedzieć, że od kilku lat w naszej krajowej rzeczywistości dzieje się bardzo dużo, to nic nie powiedzieć! Przypuszczam, że te wydarzenia polityczne, w których nadal zresztą uczestniczymy, będą analizowane przez mądre głowy przez wiele lat i że powstaną na ten temat bardzo uczone dysertacje. Właściwie wszystkie dziedziny naszego życia zostały skażone przez różnorakie działania decydentów. Kultura też. I daje się zauważyć ogromna dysproporcja w kierunkach oddziaływania: to niestety, polityka zdecydowanie częściej miała wpływ na szeroko pojmowaną kulturę i związane z nią instytucje, niż kulturze udawało się na bieżąco komentować, ukazywać czy opisywać efekty tej ingerencji w życie.

Są jednak w Warszawie sceny teatralne „trzymające rękę na pulsie”. Zaliczam do nich Teatr WARSawy prowadzony przez Adama Sajnuka.

Jedną z pierwszych tak powszechnych reakcji społecznych na opresyjne działania polityczne (dużo osób uważa, że pierwszą od wielu lat na taką skalę), był „protest kobiet polskich”, będący ich odpowiedzią na wyrok z października 2020 r. w sprawie aborcji, ogłoszony przez Trybunał zarządzany przez p. Przyłębską. Jak wiemy, później ferment w społeczeństwie tylko narastał.  

Jednak musiał upłynąć jeszcze rok, aby w Teatrze WARSawy odbyła się premiera spektaklu „Kobieta i życie” autorstwa Maliny Prześlugi w reż. Jerzego Jana Połońskiego, w którym występuje pięć aktorek. Na scenie widzimy cztery artystki, ponieważ jedna rola jest dublowana.  

Premiera odbyła się w ramach Społecznej Sceny Debiutów Teatru WARSawy i dlatego prawie wszystkie występujące aktorki dopiero zaczynają swoją przygodę sceniczną. Jedynie Kamillę Baar mogliśmy podziwiać w latach ubiegłych w wielu kreacjach teatralnych i filmowych. Pozostałe panie, czyli: Pola Dębkowska/ Marlena Jonasz, Klaudia Janas i Jowita Kropiewnicka są dopiero na progu kariery artystycznej.

To jest bardzo mocny spektakl. Jego siła tkwi w tekście i w fakcie, że jest on wypowiadany na prawie pustej scenie. Czyli główny przekaz zawiera się w słowie! Oczywiście aktorki nie stoją przez siedemdziesiąt pięć minut bez ruchu. Nie! Ich działania sceniczne i choreografia jest bardzo obrazowa, pomysłowa i czasami intensywna. Jednak cała uwaga skupia się na słowach i operowaniu głosem, a dopiero na to nałożonymi działaniami fizycznymi: spojrzeniami, bardzo wymownymi gestami rąk, mimiką twarzy, ruchami całego ciała, tworzeniem zbiorowych figur, itp.

W spektaklu, który ja widziałem brały udział: Kamilla Baar, Klaudia Janas, Marlena Jonasz i Jowita Kropiewnicka. Na mnie ogromne wrażenie zrobiło to, że w ich występie zobaczyłem nie tylko wspaniałą grę aktorską, ale autentyczne zaangażowanie kobiet w treści, które przekazują publiczności. I raczej nie był to przypadek, że w kilku scenach słyszałem dobiegające z widowni odgłosy w miarę dyskretnego wycierania nosa. Akurat w tych momentach, w których i mnie mocniej wciskało w fotel! A ponieważ na widowni była druzgocąca przewaga pań, więc obstaję przy swoim: to używanie chusteczek spowodowane było sztuką, a nie pogodą.

Kamilę Baar widziałem już wielokrotnie i kunszt jej gry nie był dla mnie zaskoczeniem. Ale panie Janas, Jonasz i Kropiewnicką oglądałem na scenie pierwszy raz i gratuluję takiego wejścia w świat teatru! Dzięki tym wszystkim artystkom bez wyjątku, tekst autorstwa Maliny Prześlugi wybrzmiewa tak przejmująco. No i dzięki (a jednak!) jednemu mężczyźnie, czyli reżyserowi - Jerzemu Janowi Połońskiemu.

Mam nadzieję, że od teraz można będzie oglądać ten spektakl jako coś w rodzaju świadectwa z naszej najnowszej historii, a nie jako ilustrację rzeczywistości. Oby!

A propos „można będzie oglądać”. Zachęcam teatry impresaryjne do zainteresowania się tą sztuką i pokazywanie w Polsce. Warto!

Źródło:

Materiał nadesłany