EN

13.03.2023, 10:58 Wersja do druku

Od weekendu do weekendu

„Papugi” Jacka Góreckiego w reż. Tadeusza Łysiaka w STUDIO teatrgalerii w Warszawie. Pisze Karol Rawski w portalu Teatrologia.info.

fot. mat. STUDIO teatrgalerii

Wyprodukowane przez MAÑANĘ Papugi goszczące na deskach warszawskiej Teatrgalerii Studio, są w gruncie rzeczy spektaklem przygnębiającym. Wszystko rozgrywa się w zamkniętej przestrzeni z dość sugestywną scenografią. Swoiste centrum stanowi rozkładana kanapa oraz lampa, nieco głębiej na scenie ustawiony jest kineskopowy telewizor, granice pokoju z prawej strony wyznaczają komoda – cześć niegdysiejszej meblościanki – i lodówka. Wszystko utrzymane raczej w klimacie mieszkania po babci w bloku z wielkiej płyty, którego remont nie był raczej rozważany przez właścicieli. Wszędzie walają się puste butelki po alkoholu i gazety – głównie czasopisma modowe. Z przodu, ku widowni, przy dwóch krańcach sceny ustawione są przezroczyste, prostokątne pudełka, które w trakcie spektaklu pełnić będą różne funkcje, przenosząc nas w bardziej symboliczne przestrzenie.

Na tak zorganizowanej scenie dwie bohaterki – młode, wykształcone kobiety grane jak przed trzema laty w teatrze Soho w Warszawie w spektaklu w reżyserii dramatopisarza przez Mariannę Janczarską i Dominikę Sakowicz – będą posuwać się w coraz bardziej klaustrofobiczne zamknięcie, tracąc grunt pod nogami w konfrontacji nie tylko z traumami z dzieciństwa, ale także z rzeczywistością, w której muszą funkcjonować i od której próbują uciec. Dodajmy, że jest to rzeczywistość naznaczona przemocą w każdym z możliwych wymiarów. Przedstawienie otwiera monolog granej przez Janczarską postaci, opowiadającej o rozbiciu przez kogoś butelki na jej głowie, gdy wracała z imprezy. Zostaną też poruszone kwestie kryzysu mieszkaniowego, spowodowanego tym, że wynajmujący nie jest dobrze chroniony i z braku innych rozwiązań musi godzić się na warunki rynku, którym rządzą landlordowie; rozpadu relacji miłosnych, często sprowadzonych jedynie do jednonocnej przygody, braku zrozumienia swojej sytuacji nie tylko przez samego siebie, ale także przez otoczenie… Słowem, spektakl debiutującego w teatrze trzydziestoletniego filmowca Tadeusza Łysiaka, nominowanego do Oscara za dokumentalną Sukienkę, prezentuje brutalny świat współczesnego człowieka, w który młodzi ludzie wchodzą często kompletnie nieprzygotowani na to, co ich czeka.

Wierząc w hasła głoszące własną sprawczość, w to, że każdy z nas jest kowalem własnego losu, żyjąc w wirtualnej rzeczywistości pełnej piękna, sukcesów i dobrej zabawy, radośnie zapomnieliśmy o determinizmie środowiskowym, o dziedzicznej biedzie, która między innymi każe bohaterkom meblować mieszkanie rzeczami znalezionymi na śmietniku, bo zwyczajnie nie stać ich na życie w wielkim mieście. Dostępna im praca raczej nie jest spełnieniem marzeń. Wręcz przeciwnie – nie ma w niej nic porywającego ani dającego poczucie stabilności i bezpieczeństwa. To prace dorywcze, bardziej opłacalne dla pracodawców niż pracowników.

Co można zrobić w sytuacji beznadziei, braku wiary w cokolwiek i ciągłego bycia wystawionym na działania przemocowe i stałe obserwowanie? Uciec w zabawę. Ten świeżo poimprezowy nastrój i coraz boleśniejszy zjazd aktorki bardzo dobrze przedstawiają w swoich kreacjach. Początkowa groteska zaczyna coraz bardziej ustępować finałowemu tragizmowi. Przeszkodą w jego całościowym wybrzmieniu może być język sztuki Jacka Góreckiego, trzydziestotrzyletniego dramatopisarza i dziennikarza – od samego początku miejscami patetyczny, co zupełnie nie pasuje ani do wydarzeń, ani do współczesnych młodych dorosłych – a chyba do diagnozy współczesnego pokolenia tekst ten aspiruje. Sakowicz i Janczarska sprytnie ogrywają tę niezręczność, tworząc w niektórych sekwencjach monologowych, zwłaszcza początkowych, efekt odrealnienia – kolejną formę eskapizmu z przytłaczającego je świata.

Inscenizacja Łysiaka sprawnie rozwiązuje także kwestie formy dramatu, w którym dialogi niemal nie funkcjonują, podkreślając tym samym rozpad relacji. Całość spektaklu zmierza do coraz większego wyciszenia i statyczności, dzięki czemu mocno ograniczone działania milczącej postaci nie rozpraszają uwagi widzów. Jest do dość istotne, biorąc pod uwagę liczbę problemów, o których przedstawienie chce powiedzieć. Choć wiele z nich wychodzi „przy okazji” i dość naturalnie dzięki dźwigającym na swoich barkach ciężar trudnych ról aktorkom, w pewnym momencie można mieć wrażenie przesytu. Trudno znaleźć katastrofę, która jeszcze mogłaby dotknąć którąś z kobiet, co w połączeniu z nie zawsze adekwatną stylizacją językową może narazić na uczucie pewnej sztuczności.

Dobrym rozwiązaniem jest za to umiejscowienie części akcji w jeszcze bardziej zamkniętej przestrzeni przezroczystego, pudełkowego więzienia. Ten współczesny panoptykon ciekawie prezentuje kwestie funkcjonowania w przestrzeni internetowej, w której przecież często nie wiemy, kto i kiedy nas obserwuje. Za wszelką cenę staramy się pokazać tam nasze życie jako zgodne z normami społeczeństwa sukcesu, ponieważ paradygmatem jest wypieranie klęski. Stajemy się niejako towarem, za który otrzymujemy walidację, budującą naszą pozycję i poczucie własnej wartości. Rzeczywistość realna kurczy się do niewielkich rozmiarów celi. Ograniczeni w niej do samych siebie, mamy coraz większe trudności z porozumiewaniem się z innymi. Pusty i przezroczysty świat staje się przedłużeniem bohaterek, a ich przytłumione głosy są coraz słabiej słyszalne. Nie pomaga nawet emigracja do kraju lat dziecinnych, bo nie każdy miał szczęśliwe dzieciństwo.

I tak to się toczy od weekendu do weekendu, od imprezy do wyjścia, od przygodnego seksu do wrzucenia zdjęcia na social media, bo co innego można robić z życiem, które przerasta, niż korzystać z niego ile się da. Spektakl Łysiaka zdaje się istotny właśnie dlatego, że próbuje kompleksowo zwrócić uwagę na problemy, z jakimi borykają się ludzie wchodzący w dorosłe życie. Na ich zagubienie i pęd, który nie pozwala na chwilę przystanąć i zastanowić się choćby nad sobą, co w połączeniu z grą Janczarskiej i Sakowicz daje przejmujący i tragiczny obraz pokolenia sączącego w klubach zatratę i próbującego mierzyć się z konsekwencjami działań swoich poprzedników i światem, który stworzyli.

Tytuł oryginalny

OD WEEKENDU DO WEEKENDU

Źródło:

„Teatrologia.info”

Link do źródła

Autor:

Karol Rawski

Data publikacji oryginału:

09.03.2023