„Niezwykła historia Sebastiana Van Pirka” Marcina Wichy w reż. Marka Zákostelecký'ego w Teatrze Guliwer w Warszawie. Pisze Rafał Turowski na stronie rafalturow.ski.
W rodzinie Van Pirków przychodzi na świat Sebastian. A tak właściwie - rodzi go mama. Z tej okazji tata wydaje wystawny obiad, nie zdradzę wielkiej tajemnicy pisząc, że będą to kanapki z pokrojonego chleba z keczupem (a właściwie: kečupem). Wkrótce wyjdzie na jaw, że juniorowi niestety nie wyrosły kły, co doprowadzi tatę do rozpaczy, a mamie będzie to dość obojętne. Mało tego, ponieważ Sebastianowi straszenie wybitnie nie wychodzi, zostaje oddany do szkoły, gdzie pozna kumpla, który podobnie jak on – jest dość słaby w przedmiotach zawodowych i który również zdecydowanie woli warzywa, chłopaki ukradkiem będą się delektować marchwią. Tego jednak dla srogiej dyrektory (sic) już zbyt wiele, obaj otrzymają ostatnią szansę, zdradzę – zadanie przed nimi postawione zakończy się totalną katastrofą. Jak zatem Sebastian sobie poradzi sobie w dorosłym wampirzym życiu?
Spędziłem w Guliwerze cudowne, beztroskie dwie godziny, na zmianę – rechocząc ze śmiechu jak gupek (scena z pełnią księżyca to majstersztyk) i - z trudem powstrzymując wzruszenie. Obejrzałem bowiem świetnie napisaną, pięknie i z fantazją pokazaną, rewelacyjnie zagraną i zaśpiewaną rzecz o – cenie bycia sobą, o sile przyjaźni, o tym, że dorosły świat może czasem nie mieć piątej klepki i że w sumie – to też jest jakoś fajne. A że owa problematyka wydaje się być istotna dla widza w każdym wieku, więc niech przed obejrzeniem tego spektaklu nie zwiedzie Was ani miejsce wystawienia ani ograniczenia wiekowe (5+).
Mamy do czynienia z jedną z najlepszych stołecznych premier tego sezonu, nie wyobrażam sobie, że nie zobaczycie tego znakomicie zrobionego, przesłodkiego i - mądrego przedstawienia.