EN

3.01.2023, 16:47 Wersja do druku

Nasz nowy dom

„Wujaszek Wania” Antoniego Czechowa w reż. Małgorzaty Bogajewskiej w Teatrze Ludowym w Krakowie. Pisze Katarzyna Bolec na blogu Ona recenzuje.

fot. Klaudyna Schubert

Podobno, żeby dobrze wystawić Czechowa trzeba go pokochać. Po zeszłorocznym Wujaszku Wani Teatru Zagłębie w tym roku mogliśmy zobaczyć tę kanoniczną sztukę w wykonaniu Teatru Ludowego. Nie wiem czy twórcy tej inscenizacji kochają Czechowa, ale na pewno czytają go bardzo uważnie. Wielokrotnie nagradzany spektakl (m.in. Nagroda Główna XIV Festiwalu Boska Komedia) podczas I edycji Festiwalu Arcydzieł w Rzeszowie również otrzymał nagrody – m.in. za reżyserię (Małgorzata Bogajewska) i indywidualne kreacje aktorskie (Piotr Franasowicz, Piotr Pilitowski). Ta inscenizacja dramatu Czechowa, zupełnie odmienna w swojej estetyce od tej onirycznej Teatru Zagłębie, z początku może wydawać się zbyt zwyczajna – pozbawiona teatralnych lifehacków, które przeniosłyby ją na poziom metatetralny. Ale to właśnie ta wierność tekstowi dramatu w połączeniu z wybitnym aktorstwem decyduje o jej sile i autentyczności.

W opisie spektaklu Teatru Ludowego czytamy, że bohaterowie tej inscenizacji w 2021 roku wydają się nam szczególnie bliscy, bo podobnie jak my doświadczają swoistego rozpadu znanej im rzeczywistości. Od premiery spektaklu Teatru Ludowego wiele się jednak wydarzyło – atak Rosji na Ukrainę stał się cezurą w historii Europy nie tylko w przemówieniach polityków, ale przede wszystkim w naszym postrzeganiu codziennego życia. W kontekście wojny w Ukrainie motyw rozpadu świata rozpoczynającego się od mikro pęknięć w domu, w najbliższej społeczności wybrzmiewa mocniej niż w dniu premiery. Miejsce akcji spektaklu zawężone jest do jednego pomieszczenia – umownego domu, w którym spotykają się wszyscy mieszkańcy podupadającego majątku. Na scenografię (Anna Maria Karczmarska) składają się stary parkiet i tapeta we wzorki rodem z PRL –u. Ta przestrzeń oświetlona mocnym żółtym światłem (reżyseria światła Dariusz Pawelec) robi wrażenie domu, który czasy świetności ma już dawno za sobą. Fragmenty żyrandola na podłodze oraz folia malarska okrywającą meble i ściany potęgują efekt permanentnego remontu. W tym domu większość sprzętów jest zepsuta, mimo często podejmowanych prób naprawiania usterek. Bohaterowie tej inscenizacji tkwią w marazmie, chociaż wydają się wiecznie zabiegani, zmęczeni niekończącym się w remontem. A przez to ludzcy zanurzeni w swojej codzienności. Wcielający się w nich aktorzy grają w powściągliwy sposób wydobywając szczerość i prostolinijność swoich bohaterów. Ubrani w zwyczajne kostiumy – jeansy, bezrękawniki, flanelowe koszule upodabniają się do współczesnych ludzi. Ich aktywność jest złudna – tkwią w bolesnej codzienności będącej dla nich źródłem nieustannych cierpień. Świadomi swoich drobnych wad i śmieszności tworzą wspólnotę, która mimo dzielących ją różnic podejmuje próby nadania życiu pozorów normalności. Tę normalność próbują urzeczywistnić poprzez zanurzanie się w codzienności. Celebrują posiłki nadając im ceremonialny charakter.

Liczne sceny przy stole, tak charakterystyczne w twórczości Czechowa, w tym spektaklu odsłaniają potrzebę przynależności do wspólnoty. Postacią uosabiającą najmocniej lęk przed odrzuceniem jest Tielegin – zubożały ziemianin w młodości porzucony przez żonę(Tadeusz Łomnicki). Tielegin akceptuje bez sprzeciwu decyzje domowników ze strachu przed potencjalnym konfliktem. Oczywiście, nie można zapomnieć, że w tamtych czasach szlachcic będący na utrzymaniu gospodarza musiał podporządkować się zasadom panującym w majątku. Tielegin Łomnickiego boi się wyrwać z marazmu, w którym częściowo tkwi na własne życzenie. Frapującą milczącą kreację tworzy Jadwiga Lesiak. Jej powściągliwa wycofana Niania obrazuje w sposób symboliczny stan psychiczny wszystkich bohaterów spektaklu – oni jeszcze miotają się, wyrzekają na los – ona  tkwi w letargu zobojętniała na wszystko.

Twórcy tego spektaklu nie nadpisują tekstu, lecz wypełniają go uważną grą, tworząc emocjonalnie wiarygodnych bohaterów. Profesor Seriebriakow (Kajetan Wolniewicz)i jego młoda żona (Roksana Lewak) mimo swojego odmiennego statusu społecznego (on wybitny naukowiec, typowy mieszczuch gardzący wsią, ona –absolwentka konserwatorium, nie przywykła do pracy) nie kontrastują z resztą mieszkańców. Przeciwnie – z każdą kolejną sceną upodobniają się do nich wylewając swoje lęki i frustracje. Helena – poczucie niespełnienia, brak celu w życiu, frustrację seksualną. Jej mąż profesor wydaje się kierować zdrowym rozsądkiem, a jednak jest emocjonalnie nieobecny, niewrażliwy na potrzeby domowników. To dlatego Helena fascynuje się Astrowem (Piotr Franasowicz)szlachetnym pijakiem, pragnącym uporządkować świat, a nie potrafiącym uporządkować własnego życia .Astrow sadzi lasy, wydaje się być autentycznie zainteresowany ekologią. Ale jego sprawczość jest pozorna, pozostaje cynikiem o złotym sercu.

Spektakl Bogajewskiej polemizuje z tezą, że codzienna praca jest jedną z ważniejszych wartości w życiu człowieka. Osobami, które w najbardziej bolesny sposób uświadamiają sobie bezsens dotychczasowych wysiłków są Wania i Sonia. Tytułowy wujaszek w interpretacji Piotra Pilitowskiego, to nerwowy, wiecznie zapracowany mężczyzna. Jego konflikt wewnętrzny przejawia się w drobnych gestach, nerwowym mrużeniu oczu, zaciskaniu ust, blednięciu. Im bliżej finału spektaklu tym bardzie uświadamia sobie bezsens swojej egzystencji. Towarzyszy mu Sonia (Anna Pijanowska) ciężko pracująca w rodzinnym majątku, uwikłana w rodzinne zależności, nieszczęśliwie zakochana w Astrowie głupią pierwszą miłością. Aż przydałby się ktoś, kto by nią potrząsnął i wytłumaczył, że jest młodą wartościową dziewczyną, jej życie dopiero się zaczyna. Ale w świecie Czechowa taka osoba nie istnieje. System wsparcia dla osób w kryzysie , którymi bez wątpienia są wszyscy bohaterowie spektaklu dopiero gdzieś się tworzą. Na razie bohaterowie dryfują, koczują śniąc swoje sny o potędze. W interpretacji Pijanowskiej słowa Soni wypowiedziane w finale: „Trzeba żyć, wujaszku Wania, trzeba pracować…” wybrzmiewają jak wołanie o pomoc. Jak żyć skoro wartości, w których nas wychowano okazują się pustymi hasłami. Jak żyć, jak żyć…?

Źródło:

onarecenzuje.wordpress.com
Link do źródła